Czytelnicy i czytelniczki bloga, którzy znaja język francuski nie raz zapewne słyszeli u Francuzów pełne zniecierpliwienia lub wręcz złości wykrzykiwania typu:
- une vie de merde! (podłe / dziadowskie życie)
- quelle bagnole de merde! (co za rupieć / gruchot!)
- bordel de merde! (o cholera! ale ciut mocniej :)
- le vin de merde! (podłe wino, kwasior!)
Wiadomo, że wszelkie takie zwroty i wykrzykniki zawierające słowo "merde" (gówno w dosłownym tłumaczeniu) do najgrzeczniejszych nie należą i zawierają w sobie mniejszą lub większą dozę wulgarności.
Jak więc zareagowalibyście gdyby w restauracji ktoś wam chciał zasugerować zamówienie butelki o nazwie "Le vin de merde"?
Niedowierzaniem? Zdziwieniem? Oburzeniem? Postukaniem się w czoło?
Wino, święty trunek dostojnej Francji znieważone taką nazwą!
Żart czy prowokacja?
Wino o oficjalnej nazwie "Le vin de merde" istnieje naprawdę i do super tanich nie należy (aktualnie
6,50 € za butelkę białego, różowego czy czerwonego). Dodam, że we Francji w regionach produkujących wina można dostać je i to całkiem niczego sobie, za cenę dobrego soku pomarańczowego. Dlatego napisałam, że 6,50 to nie jest najtańsze wino. Ale też i nie na tyle drogie, żeby nie kupić na spróbowanie…
Można też dostać w sprzedaży wielka butelkę zwaną magnum.
Nazwa magnum oznacza, ze butelka zawiera dwa razy wiecej, niż butelka standardowa, czyli 2 razy 0,75 l = 1,5 l.
Le Vin de Merde można też zamówić (min 6 butelek, czyli karton) na stronie internetowej
www.levindemerde.com.
Kto wpadł na tak szalony pomysł i dlaczego?
|
Le pire… … cache le meilleur (Najgorsze … … kryje najlepsze)
Le vin des philosophes (Wino filozofów) |
Niedaleko Montpellier w Langwedocji leży mała miejscowosc Aniane (37 km na północny zachód od Montpellier).
Restaurator Jean-Marc SPEZIALE miał dość uprzedzeń klientów wobec win z Langwedocji.
Uważał, że wieloletnie starania winiarzy podniosły poziom jakości lokalnych win, a mimo to ludzie często myśleli o winach Langwedocji jako tych gorszych, "vin de merde" - po prostu :)
Postanowił chwycić byka za rogi i stworzył przedsiębiorstwo promocji win lokalnych o prowokacyjnej apelacji "Le Vin de merde. Vin des philosophes."
Symbolem i logo tego wina jest … oczywiście mucha ! Wiadomo, że kojarzy się z g…
Widnieje ona nawet na korku, o czym można się przekonać po otworzeniu butelki.
Kilka lat temu zaczął je sprzedawać w swej restauracji i stopniowo rozszerzał krąg klientów. Po pierwszych zdziwieniach, oburzeniach, ochach i achach, wino zdało chyba egzamin.
Najlepszy dowód, że mozna je kupić nawet w dużych sklepach poza Langwedocją. Ludzie zauważają nazwę , czują się zaintrygowani i kupują butelkę czy dwie na spróbowanie.
Wino jest doprawdy dobre… "najgorsze kryje najlepsze" jak widnieje na butelce.
Ale prawdę mówiąc, nawet gdyby było kiepskie, no to w końcu przecież sama nazwa byłaby co najwyżej zgodna z zawartością :)))
Uważam, że to świetny chwyt marketingowy. Wino musi być dobre, no bo przecież nie chodzi o sprzedanie jednej butelki, tylko większej ilosci. I tak jest w istocie!
Ja sama zakupiłam tuż przed świętami w Leclercu w Le Boulou (nieopodal naszej poludniowej Arkadii) po butelce różowego i białego.
Dopiero po degustacji pojechałam kupić większą ilość, bo uznałam to jako świetny pomysł na prezent dla przyjaciół, gdy się jest do kogoś zaproszonym np na kolację… I szkoda, że nie było już czerwonego, ani magnum...
Śmiech i dowcipy gwarantowane…
A tu dla chętnych link do FB: