czwartek, 27 marca 2014

O czym można pisać w Dzień Teatru? Może o kwiatach? O "Kwiatach dla Algernona"?


Nie lubię science fiction. Ani tych sprzed 50 lat, ani tych współczesnych. Jakoś mi nie leżą. Czytanie książek science fiction ich nie sprawia mi żadnej przyjemności, a oglądanie filmów po prostu nudzi. 

Dlaczego więc poszłam obejrzeć w paryskim Teatrze Hébertot monodram zatytułowany "Kwiaty dla Algernona"?  I to tym bardziej, że Algernon to imię myszy. Myszy doświadczalnej, a ja przecież nie lubię myszy )
Historia zaś opowiada o doświadczeniach naukowych…
Plakat spektaklu w Teatrze Hébertot (źródło: internet)

Nie potrafię dać jednoznacznej odpowiedzi, ale gdy usłyszałam od syna o czym jest powieść na podstawie której powstała sztuka, wiedziałam od razu, że pójdę ją zobaczyć.  Powiem więcej, teraz po obejrzeniu sztuki w teatrze, mam zamiar przeczytać tę powieść napisaną ponad 50 lat temu…
I to pomimo faktu, że zalicza się do klasyki amerykańskiej literatury science fiction … 

Sama sobie nie wierzę :)

Sztuka, to monodram świetnego francuskiego aktora, który nie tylko często gra w filmach, ale również przez 5 lat był etatowym aktorem (pensionaire)  w Comédie Française. Grégory Gadebois, bo o nim tu mowa, nie jest jakąś znaną gwiazdą filmową. Zaskakuje jednak warsztatem aktorskim i na scenie jest po prostu niesamowity. Zasługuje na stanowczo większy rozgłos.

Grégory Gadebois w roli Charliego Gordona
(Źródło: internet)

"Kwiaty dla Algernona" gra już od ponad półtora roku. W 2012 grał ten monodram w Comédie des Champs-Elysées, wznowiono go w 2013 na deskach Teatru de Porte Saint-Martin, a obecnie występuje z tym samym przedstawieniem w Teatrze Hébertot w XVII dzielnicy.




Nie udaje mi się porządnie wkleić zwiastuna przedstawienia, więc podaję chociaż link. To taka mała namiastka tego czym jest cały monodram według powieści Daniela Keysa (ur 1927) i w reżyserii Anne Kessler (również z Comédie Française). 
Nie dziwie się, ze Grégory Gadebois dostał w 2013 nagrodę Palmarès du Théâtre dla najlepszego aktora.
Przez prawie dwie godziny trzyma on widzów w ciągłym napięciu. Nie ma ani jednej dłużyzny, ani jednej chwili znudzenia. Od wzruszenia po współczucie, od komedii po dramat, widzowie poznają stopniowo historieê głównego bohatera Charliego i Algernona, myszy doświadczalnej. 
Charlie jest lekko niedorozwinięty, "prostolinijny" i dobroduszny. Ma prostą pracę i kilku przyjaciół, którzy lubią go za tom że mogą się z niego naigrawać. Ich żarty nie posuwają się aż do znęcania, choć każdy normalny czlowiek już dawno poczułby się urażony. Ale nie Charlie… Charlie wierzy w ich przyjaźń. 

Charlie chodzi na kurs wieczorowy czytania i pisania dla takich samych "prostolinijnych" jak on. Ale Charlie chce sie koniecznie nauczyć pisać poprawnie, by móc pisać ładne listy do strarej ciotki, która zawsze w niego wierzyła. 

To jego nauczycielka kontaktuje go z naukowcami pracującymi nad nowymi metodami poprawiania Ilorazu Inteligencji. Charlie ma go tylko 68, a operacja może go potroić. 
Operacji dokonano już na myszy i powiodła się. To właśnie Algernon, mysz z którą Charlie konkuruje w wykonywaniu różnorakich testów i … je przegrywa. 

Do czasu. Po operacji bowiem wszystko stopniowo ulega zmianie. Charlie nie tylko "dogania" Algernona, ale i pokonuje we wszystkich dzidzinach. Charlie jest bardzo zdopingowany powodzeniem. Uczy się języków, matematyki, fizyki, historii. Pochłania wiedzę błyskawicznie aż pewnego dnia dociera do niego, że wie więcej niż jego opiekunowie naukowcy. Od dawna już nie pracuje z fabryce i w samotnosci pochłonąć chce tyle wiedzy ile się da. Ma przecież tak wiele do nadrobienia.
Razem z naukowcami i Algernonem jeździ teraz z kongresu na kongres jako żywy dowód na sukces współczesnej nauki.

Aż pewnego dnia… Algernon go ugryzł, stal się agresywny i nie chce już robić żadnych testów nawet dla kawałka najlepszego sera. Algernon choruje, jego inteligencja zanika, jego mózg pomniejsza swą objętość…

Charlie rozumie, że eksperyment powiódł się tylko częściowo i wkrótce czeka go to samo… Z dnia na dzień obserwuje swe reakcje i powolne zbliżanie się kresu. Opracowuje szczegółowo swe teorie i notatki na temat swojej operacji. Nie chce by jego poświęcenie poszło na marne…

 Zapomina wszystko czego się tak szybko nauczył. Wraca do pracy w fabryce, z której wcześniej musiał odejść, bo był "za inteligentny" i koledzy wystosowali petycję do dyrekcji z prośbą o wyrzucenie go.

Charlie wraca do ludzi, nie chce być sam jak wtedy gdy był "inteligentny" i cały swój czas poświęcał nauce… 

Algernon umiera i  Charlie urządza mu pochówek na trawniku kliniki. 
Tylko Charlie nosi mu co dzień kwiaty. Tylko Charlie nie chce by o nim zapomniano… 
Charlie wie jednak, że i jego czas nadejdzie już niedługo. 
Nie chce by inni obserwowali jego smutny koniec. 
Postanawia więc odejść sam. 

A przed odejściem prosi nas, widzów, o kwiaty dla Algernona….



Brawa biliśmy na stojąco ...

Oby teatr był dla nas wszystkich zawsze Wielkim Świętem, 
świętem obchodzonym przez 365 dni w roku :)
Życzę nam wszystkim wielu teatralnych wzruszeń :)

Międzynarodowy Dzień Teatru  to właśnie dziś 
27-go marca !


*****
Dowiedzialam sie , ze powstal tez film na podstawie tej powiesci, a glowna role gra... Grégory Gadebois :)
Oto link do kawalka tego filmu:
http://www.dailymotion.com/video/x1cfep1_extrait-de-des-fleurs-pour-algernon_tv


 

środa, 26 marca 2014

Déjeuner sur l’herbe czyli wiosenny piknik


Prawdopodobnie wszyscy (albo prawie wszyscy) znają obraz Moneta « Śniadanie na trawie » (Déjeuner sur l’herbe)

Claude Monet "Déjeuner sur l'herbe" 1865-66
(Musée d'Orsay, Paris)

A jeśli nie to może wcześniejszą wersję Maneta, która wywołała ogromny na owe czasy skandal...


Edouard Manet "Le déjeuner sur l'herbe" 1863
(Musée d'Orsay, Paris) 

Dziś nie chciałam jednak pisać o malarstwie. 
Zwyczajnie i po prostu zainicjowałam dziś brukselski sezon piknikowy.
Innymi słowy po raz pierwszy wybrałam się dziś do parku w czasie przerwy obiadowej aby w słońcu spożyć przyniesiony z domu posiłek.

Do tytułowego "Déjeuner sur l’herbe" trawy wprawdzie nie brakowało,  ale jakoś nie odważyłam się jeszcze na niej tak po prostu usiąść  bo mimo pięknego słońca  temperatura była prawdziwie marcowa (10°C). Nie mówiąc już o tym, że nikt się nie rwał by nago sobie hasać bo jakiejkolwiek trawie :) Tym bardziej, że skończyłoby się to na komisariacie .)





Byli jednak już pierwsi odważni « wysiadywacze trawników », choć prawdę mówiąc można było ich policzyć na palcach dwóch rąk.




Większość miłośników piknikowania poza biurem grzecznie siedziała sobie na lewaczkach.
  Ja też znalazłam sobie miejsce na jednej z nich i wyciągnęłam sobie mój lunch box (trochę ładniej i bardziej "światowo"  to brzmi niż określenie wałówka czy suchy prowiant J, nieprawdaż ?)

Dziś smażona wątróbka drobiowa z sałata i kiełkami
(w słoiczku oliwa z octem balsamicznym).
Jabłko na deser. 



Dookoła kręciły się kaczki i gęsi i aż dziw, że nie podchodziły po jedzenie. 
No….  na zagłodzone nie wyglądały. Pewnie wszyscy je podkarmiają J



I tak oto po raz drugi już  w tym roku spożyłam południowy posiłek na łonie natury (pierwszy raz był w Strasbourgu parę tygodni temu podczas fali temperatur oscylujących wokół 20 stopni, ale aktualnie to już tylko wspomnienie)…




A czy wam udało się już urządzić sobie jakiś piknik tej wiosny ?


wtorek, 18 marca 2014

Satyra po francusku czyli palindrom "linijkowy"


Dziś łakomy kąsek dla osób dobrze władających językiem francuskim lub będących na zaawansowanym poziomie nauki. 
Autora wiersza niestety nie znam, a sam tekst otrzymałam od koleżanki drogą internetową. Zapewne krąży po internecie od dłuższego już  czasu, bo tekst mówi "gdy dojdziemy do władzy", a przecież u władzy już są od 2012… :)

To taki palindrom "linijkowy". 

Czytając normalnie ten wiersz od góry do dołu rozumiemy jedno, ale gdy przeczytamy go linijka po linijce  od dolnej ku górnej, sens jest zupełnie inny.

Słowem to fajna ciekawostka językowa :)




Ekspresowe tłumaczenie "z grubsza" dla osób nie znających jezyka francuskiego":

Holland na wprost i odwrotnie

W naszej partii politycznej spełniamy obietnice.
Jedynie durnie mogą wierzyć że
nie będziemy walczyć z korupcją.
Ponieważ jedna rzecz jest u nas pewna:
Uczciwość i przejrzystość są podstawami do osiągnięcia naszych ideałów,
Wykażemy, że wielką jest głupotą wierzyć iż
mafie będą nadal częścią rządu tak jak w przeszłości.
Zapewniamy, bez cienia wątpliwości, że
sprawiedliwość socjalna będzie głównym celem naszej kadencji.
Pomimo to są jeszcze głupcy, którzy wyobrażają sobie że
można kontynuować rządy
przy pomocy podstępów starej polityki.
Gdy dojdziemy do władzy, zrobimy wszystko aby
skończyć z przywilejami i handlem wpływami
nie pozwalamy w żaden sposób aby *
nasze dzieci były głodne *
dokonujemy swych zamierzeń nawet jeśli *
nasze rezerwy ekonomiczne całkowicie się opróżnią
będziemy sprawować władzę dopóki
zrozumiecie, że od dzisiaj
Jesteśmy z Francois Hollandem

* w 5, 6 i 7 linijce od dolu troche trudno oddac sens wiec musialam zmienic nieco czas z przyszlego na terazniejszy, i z terazniejszego na przeszly


I jak wam się podoba tego typu twórczość? 
Znacie może inne tego typu wiersze? 


niedziela, 2 marca 2014

Konfitury z gorzkich pomarańczy według przepisu Madame V.





Nie tylko przepis pochodzi od naszej przemiłej sąsiadki Madame V., ale i surowiec, czyli gorzkie pomarańcze też od niej dostałam. Ma ona na własne potrzeby dwa drzewka pomarańczowe, a tak się przypadkiem składa, że pilnuje ich ogromny pies, więc nikt by nawet nie śmiał wejść na teren, na którym rosną. Pomarańcze szaleją i rosną sobie bezkarnie, obficie i bez stresu J

My weszliśmy na „teren pomarańczy”, gdyż zaprosiła nas gospodyni, więc i  psa zamknęła. Przynieśliśmy drabinę, mój Ślubny Rycerz wskoczył rączo na jej szczyt, a młodszy synek podstawiał mu ochoczo skrzynkę…  Skrzynka nie była jakaś ogromna, ale gorzkie pomarańcze są bardzo wydajne, więc się później okazało , że miałam 3 razy tyle owoców niż się spodziewałam i zabrakło mi nawet małych słoiczków.

Póki co zebraliśmy więc owoce i moi mężczyźni zanieśli je do domu, a ja zostałam zaproszona na dyktando. Dyktando dotyczyło oczywiście przepisu według jakiego Madame V. robi swoje konfitury. Siadłam, zanotowałam i nawet dostałam do spróbowania gotowego już produktu, abym wiedziała ku jakim wyżynom mam dążyć J




Tego dnia szliśmy akurat na spektakl w Teatrze Miejskim w Perpignan (o którym mam zamiar napisać osobno), więc przed wyjazdem z domu zdążyłam pokroić i „wypestkować” zaledwie połowę owoców. Następnego ranka z pomocą latorośli przetrzebiliśmy resztę…

Pokrojone pomarańcze muszą moczyć się w wodzie 24 godziny. Potem trzeba je zagotować i znów zostawić na 24h . Następnie zmiksować, dodać cukier i tu już następuje najważniejszy moment , powstaje bowiem prawdziwa konfitura … po prostu czary. Z niejadalnych owoców, które gębę wykrzywiają we wszystkie strony, z minuty na minutę powstaje prawdziwa ambrozja. Pozostaje tylko potem wlać ją do słoików i albo odwrócić do ostygnięcia (te zakręcane), albo pasteryzować (te na gumkę).

Ponieważ zabrakło mi małych zakręcanych słoików, drugą partię zrobiłam już w dużych na gumkę. Będzie dla super łakomczuchów J






A oto przepis na konfitury z gorzkich pomarańczy według Madame V.

Na każdy kilogram obranych i pokrojonych owoców, dwa litry wody i dwa kilogramy cukru:

  • po umyciu owoców, obciąć górną i spodnią część skorki
  • przekroić na pół i następnie każdą połówkę na 6-8 kawałków, tak by łatwo było usunąć wszystkie absolutnie pestki.
  • pestek nie wyrzucać, tylko włożyć do osobnego naczynia, bo będą jeszcze potrzebne
  •  pokrojone pomarańcze i ich sok, który się zbierze należy zważyć
  • na każdy kilogram surowca dodać 2 litry zimnej wody
  • przykryć i odstawić na 24 godziny
  • następnego dnia gotować na średnim ogniu przez 45 min od początku wrzenia (po zagotowaniu kawałki nie będą już pływać po powierzchni); często mieszać
  • odstawić pod przykryciem w chłodne miejsce na kolejne 24 godziny
  • następnego dnia zmiksować i dodać 2 kilogramy cukru na każdy początkowy kilogram owoców
  • pestki włożyć w gazę, zawiązać i dodać do gotujących się konfitur
  • gotować konfitury przez co najmniej 45 minut ciągle mieszając; jeśli chcecie otrzymać gęste, to należy oczywiście czas gotowania przedłużyć 








Uwaga: konfitura gorąca wydaje się całkiem płynna, ale stygnąc robi się coraz bardziej galaretowata.
Oczywiście przed rozlaniem konfitur do słoików należy usunąć z naczynia sakiewki z pestkami J

Ja gotowałam pomarańcze nieco dłużej, bo chciałam otrzymać konsystencję w sam raz do smarowania. 

Potem już tylko pozostaje udekorować słoiczki i konfitury gotowe !











***

A tymczasem wszędzie dookoła naszej Południowej Arkadii
 mimozy kwitły (i nadal jeszcze kwitną) sobie w najlepsze …





sobota, 1 marca 2014

Luty 2014 - podsumowanie miesiąca





Podsumowanie lutego 2014 nie będzie krótkie, 
choć miesiąc do najdłuższych nie należał J

  1. 6700 km  przejechanych pociągami TGV i Thalys podczas 13 przejazdów (?!) ; prawdę mówiąc nawet nie zauważyłam kiedy J
  2. 1000 km samolotem, bo  tylko jeden przelot J
  3. kilometrów samochodowych nie chce mi się już liczyć, ale niewiele J w porównaniu do pociągowych czy samolotowych
  4. zwiedzanie Cmentarza Montmartre w Paryżu z przewodnikiem w ramach akcji Paris Face Cachée (Ukryte Oblicze Paryża)
  5. wieczór pani Elżbiety Virol o Zapolskiej w Księgarni Polskiej w Paryżu
  6. 1 raz kino w Strasbourgu
  7. 1 raz teatr w Brukseli
  8. 1 raz  polski teatr (Warlikowski), ale w Paryżu
  9. 4 razy teatr w Paryżu (o jednej ze sztuk pisałam tutaj)
  10. 1 one man show w Perpignan
  11. dwa wyjazdy służbowe
  12. tydzień urlopu w naszej Południowej Arkadii
  13. robienie konfitur z pomarańczy
  14. regeneracja sił i doświetlanie się na wiosennym już słońcu Roussillon
  15. trochę podwiązywania winorośli dla samej przyjemności
  16. bigosowy wieczór obiecany rok temu naszej francusko-katalońskiej ekipie pracującej przy podcinaniu winnic (z połówkami)
  17. planowanie majowych atrakcji wyjazdowych (ach  będzie « pisane » na blogu , będzie J)



A wam jak minął ten najkrótszy miesiąc w roku?


Tak patrzy na mnie Clio gdy próbuję jej po dobroci przetłumaczyć,
 iż wygrzewanie się na ruterze nie jest najlepszym pomysłem,
 bo zatyka w ten sposób wszystkie otwory wentylacyjne.
Niestety moja siła perswazji nie działa na nią
i na ogół muszę udać się do rękoczynów i zdjąć ją z rutera :)