niedziela, 25 września 2016

Wrzesień - czas winobrania w Roussillon



26 września obchodzony jest Europejski Dzień Języków Obcych. 

Owo święto było ustanowione przez Radę Europy w 2001 roku i obecnie aż 47 państw uczestniczy w jego obchodach.
Blogerzy z grupy Blogi Językowe i Kulturowe, do której i ja należę,  po raz drugi* już zorganizowali akcję Miesiąc Języków Obcych
Na naszym wspólnym blogu znajdziecie linki (o tutaj) do wszystkich wpisów w ramach tej akcji.
Jej tegorocznym tematem jest jesień i miesiąc wrzesień widziany przez pryzmat kultury, tradycji lub języka danego kraju.

Wczoraj o angielskich idiomach związanych z jesienią mogliście poczytać u Eweliny z bloga English Tea Time (LINK do jej wpisu), a dziś o jesiennych zbiorach na poludniu Francji poczytacie u mnie.

A że jutro już 26 września,  więc zapraszamy na wpis podsumowujący akcję na wspólny blog (link dodam po publikacji tego artykułu) : oto i on :) TUTAJ

___________
* mój wpis w ramach pierwszej akcji Miesiąc Języków we wrześniu 2015 dotyczył Rosjan w Paryżu (link tutaj)

*****
Wrzesień kojarzy nam się z powrotem do szkoły, końcem wakacji szkolnych lub ... winobraniem. Oczywiście im region bardziej związany z winnicami, tym szybciej to skojarzenie przychodzi nam do głowy. 

Położenie Departamentu Pireneje
Wschodnie na tle mapy Francji
(Źródło wikipedia)
Tak jest również w regionie gdzie leży nasza słynąca niegdyś z winnic wioska na południu Francji, którą często nazywam na łamach mego bloga Moją Południową Arkadią.

Położona jest w połowie drogi z Perpignan (główna miejscowość departamentu 66 - Pirenejów Wschodnich) do Perthus na granicy z Hiszpanią. 



 Wina Roussillon stanowią około połowy powierzchni departamentu


Napisałam "słynąca niegdyś z winnic", gdyż niestety jest tych winnic  z roku na rok coraz mniej. Niegdyś wioska liczyla sobie wielu "viticulteurs" (osoby uprawiające winnice) i "vignerons" (osoby winifikujące, czyli  produkujące wino), ale z czasem nadszedł kryzys i stopniowo produkcja win została w całym zresztą departamencie mocno ograniczona. 

Przez dziesiątki lat wioska rozbrzmiewała we wrześniu wesołymi głosami hiszpańskich robotników   rolnych, którzy przybywali niekiedy z bardzo daleka do Roussillon na winobranie. Przez kilka tygodni pracowali przy zbiorach, a wieczorem w wydzielonych im lokalach zbierali się na wspólne posiłki i śpiewy. Zapach smażonego czosnku i oliwy czuć było w całej wiosce równie mocno, co zapach dopiero co zebranych, fermentujących winogron.

Niestety ja tamtych czasów nie miałam okazji oglądać i znam je jedynie z opowieści rodzinnych. 

Obecnie została w naszej wiosce niecała dziesiątka osób żyjących całkowicie lub częściowo z winnic. Do tych drugich należy i moj małżonek. Ma on zupełnie inny zawód i hodowcą winorośli został w sposób dziedziczny, jako że winnice są w jego rodzinie od ponad dwustu lat, a to oczywiście zobowiązuje do kontynuacji. 

Jednakże kryzys win francuskich z Roussillon, szczególnie po roku 2008, spowodował, iż jest już niewiele winnic gdzie przeprowadza się zbiory ręcznie. 

Większość winogron bowiem zbiera dużo rentowniejsza maszyna. W zeszłym roku opisałam wam nawet na blogu jak wygląda takie winobranie maszynowe (link tutaj)

Moje zdjęcie winobrania maszynowego w 2015

Ale trudno jest uprawiać winogrona w taki sam sposób jak np zboże. Stosunek jaki ma viticulteur do swych winnic jest bardzo osobisty i ważna jest również tradycja wspólnej pracy. Dlatego do tej pory niektóre parcele zbierane są u nas i naszych sąsiadów ciągle ręcznie. 

Opróżnianie wiader do przyczepy (fot. Amédine Mas)

Grupa "zbieraczy" nazywa się u nas coille. Sa to na ogół osoby mieszkające w okolicy, bo dni pracy jest niewiele i nikomu nie opłacałoby się przyjeżdżać specjalnie z bardzo daleka.

Dzień pracy zaczyna się często około siódmej.  Wszyscy zbierają się na naszym podwórku,  a każdy "zbieracz" dostaje sekator (secateur)  ręczny  i wiadro (seau). Następnie w kilka pojazdów ekipa udaje się do winnicy.

W każdym rządku pracują dwie osoby. Są też osoby, które nie mają sekatora, a tylko wymieniają pełne wiadra na puste i odnoszą je do przyczepy. Gdy przyczepa jest pełna, odjeżdża,  a podstawiana jest nowa. Gdy ktoś zakończy swój rządek, idzie pomóc tym, którzy jeszcze nie skończyli.  Nie ma tu żadnej konkurencji, bo ekipa jest płacona za przepracowane godziny, a pracę kończą wszyscy dopiero wtedy, gdy cała parcela jest zebrana. 

W połowie poranka (lub popołudnia) jest przerwa żeby coś przegryźć (casse-croûte)

Winobranie we wrześniu 2016. Casse-croûte w winnicach.
Fot. Amédine Mas

Jeśli praca jest przewidziana na cały dzień, wówczas cała ekipa przyjeżdża na przerwę obiadową do nas do domu i wszyscy jedzą razem na tarasie w cieniu stareńkiego figowca. Czasami deser im spada z nieba pod postacią  dojrzałej figi z drzewa. 
Jeśli zaś pracuje się tylko pół dnia, wówczas każdy wraca na obiad do siebie. 

Podczas pracy (fot. Amédine Mas)

Oczywiście podczas pracy pełno jest żartów, przekomarzania się i niekiedy nawet śpiewów. Niektórzy biorą udział w winobraniu po raz dwudziesty-trzydziesty, inny robią to pierwszy raz. Niektórzy są bezrobotni lub na emeryturze, a inni biorą specjalnie urlop, żeby w winobraniu uczestniczyć. 

Istnieje tradycja, że na zakonczenie winobrania najmłodszego czlonka coille smaruje się rozgniecionymi winogronami. W tym roku najmłodsza "zbieraczka" wylądowała cał byłoa w ostatniej przyczepie winogron, a ileż przy tym śmiechu.

Fot. Amédine Mas
Każdy członek ekipy oprócz swej zapłaty, dostaje też po winobraniu kilka litrów wina (zależnie od ilości przepracowanych godzin). 

Ale najważniejszy jest repas de vendanges czyli uroczysty posiłek na zakończenie winobrania fundowany przez właściciela winnic. Ta tradycja zanika już w Roussillon. W naszej wiosce jest tylko trójka właścicieli winnic, którzy stosują się do tej tradycji (w tym i my)

Mój małżonek w roli traktorzysty w 2015 roku
Tegoroczny repas des vendanges ma się odbyć w przyszłym tygodniu, w ostatnich dniach września. Na ogół gwoździem programu jest tradycyjna potrawa katalońska, jako że jak zapewne wiecie, Roussillon ma silne korzenie katalońskie. W tym roku chodzą słuchy, że nasz nadwornykucharz (mamy w ekipie zawodowego kucharza, a jest nadwornym bo gotuje na dworze) przygotuje potrawę "mar y munt"...  Zdjęcia  tego dania dodam PO tym uroczystym dniu.

* Osobom uczących się języka francuskiego polecam mój mały słowniczek związany winobraniem, który możecie  skonsultować w "Francuskiej  szkółce Niki" na Ouizlet (o ile dołączycie do grona mych "uczniów",  co jest niezwykle proste i oczywiście darmowe)


Przyczepa pełna winogron  (fot. Amédine Mas)

A wy jak wyobrażaliście sobie winobranie? 
A może braliście w jakimś udział? 
Jeśli tak, to napiszcie proszę w komentarzu jak wyglądało i czym się różniło od tego w naszym Roussillon.

2 komentarze:

  1. Bardzo ciekawe, nigdy nie wiedziałam, jak to naprawdę wygląda.

    OdpowiedzUsuń
  2. Très bien fait ton reportage, la traduction en français rend bien la réalité

    OdpowiedzUsuń