piątek, 14 kwietnia 2017

Przed-wielkanocne notatki z południa cz.2

   Przed chwilą wróciłam z ponad dwugodzinnej wizyty u jednej z sąsiadek w naszej wiosce  na południu Francji.  Dziś odbywało się u niej wspólne smażenie bunyetes, czyli chrupiących wielkanocnych placków smażonych tradycyjnie na Wielkanoc. 
Bunyete, chrupiące i podobne nieco w smaku do faworków ciasto....


    Ja sama w tym roku nie piekę (gluten mój wróg!), ale tradycje lubię, więc chciałam uczestniczyć w tym wspólnym smażeniu. 

   Sąsiadek było razem trzy. Ciasto zrobiły już wcześniej i gdy przyszłam , szykowały się akurat do formowania (czyli rozciągania) placuszkow i ich smażenia w głębokim oleju.

   
Przepis podawalam już kiedyś u siebie na blogu kilka lat temu, gdy opisywałam nasze domowe robienie bunyetes, więc jeśli kogoś zainteresuje to link podam raz jeszcze na samym końcu.

  
    Wyrośnięte ciasto pokroiły w małe kulki, potem dwie je rozciągały formując placki, a jedna smażyła. Nie chciałam tak tylko stać i robić zdjęcia, więc poprosiłam o dopuszczenie mnie do ceremoniału "rozciągania" i tak nam minęły na rozmowach ponad dwie godziny. Przy okazji wypytałam je o różne zwyczaje regionalne związane z wszelkimi świętami, a ja im opowiadałam na czym polegają obchody różnych świąt w Polsce. 


   Dwie sasiadki to siostry i to one powiedziały mi np, że w  ich rodzinie zawsze filtrowano olej po upieczeniu bunyetes i w poniedziałek wielkanocny do tradycyjnego omletu wielkanocnego smażono w nim frytki. Jeden raz tylko, bo potem już olej wyrzucano. Ale fakt, że był to olej po bunyetes sprawiał, że te frytki wielkanocne miały specjalny, słodkawy smak.  To tylko taka ciekawostka typowa dla ich rodziny.

   Nie liczylam ile placuszkow dziś usmażyłyśmy, ale było ich sporo, bo całe trzy kartony.  Na koniec zapytałam je czy zechcą stanąć do zdjęcia z "owocami" dzisiejszej pracy, na co one z chęcią przystały, więc przedstawiam wam kolejno od lewej do prawej : dwie siostry Gisele i Jocelyne oraz Pierette,  u której odbywało się całe misterium w tzw. letniej kuchni ( z powodu zapachów)


   Tak więc jeśli kiedyś będziecie z wizytą lub przejazdem w Roussillon w okresie wielkanocnym, to nie omieszkajcie spróbować bunyetes. Można je bowiem dostać w niektórych cukiernio-piekarniach. Natomiast w miejscowosci Millas można je ponoć dostać przez cały rok, bo uznawane są za lokalną specjalność tego małego miasteczka.

A wy jakie wypieki szykujecie na te święta wielkanocne?


___________________________
Link do wpisu o bunyetes TUTAJ
Link o wspomnianym w tekście powyżej omlecie wielkanocnym  TUTAJ


3 komentarze:

  1. nie miałam przyjemności w z bunyetes ale jadłabym jadła.
    Pozdrowienia serdeczne dla tych trzech ślicznotek :) cudnie uśmiechniętych
    Pozdrawiam i Spokojnych Świąt Wam życzę

    OdpowiedzUsuń
  2. Wygladaja przepysznie!

    U mnie na Wielkanoc byl w tym roku... sernik. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniała tradycja, jednocząca sąsiadów.
    Super relacja i brawo dla sąsiadek, które tak uroczo pozowały do zdjęcia.
    A bunyetes robi wrażenie!

    OdpowiedzUsuń