wtorek, 14 maja 2013

Prayssac - odsłona trzecia, czyli bitwa na przedpolach

Niedziela 12 maja była ostatnim dniem obchodów 200 setnej rocznicy śmierci marszałka Bessières'a w jego rodzinnej wiosce Prayssac w departamencie Lot (na północ od Tuluzy).  

O sobotnich przygotowaniach do bitwy i o samej bitwie wokół kościoła w Prayssac pisałam w dwóch poprzednich tekstach.


Niedziela jednak miała być dniem walnej bitwy na polach wokół Preyssac, nieopodal biwaku obu "armii". 

Zanim jednak do niej doszło wczesnym popołudniem, rano wszystkie "siły zbrojne" miały apel wokół pomnika marszałka, a potem "przepustkę na mieście".

Minuta ciszy podczas apelu

Salwa honorowa ku czci poległych

W tle widać uroczy budynek merostwa miejscowości Prayssac

Pojawił się również w niedziele napoleoński kawalerzysta

Po apelu, ale przed walną bitwą : Francuzi

Po apelu, ale przed walną bitwą : Austriacy

Przerwa na piwo ...

Rozejm i nawiązywanie przyjacielskich
kontaktów z "wrogiem" :)

Aż wreszcie nadszedł moment rozstrzygającej bitwy francusko-austriackiej pod Prayssac w wersji 2013 !












GSM w wersji z 1813, czyli ówczesny telegraf wojenny





To o tę specjalnie wybudowaną
 "wioskę" miała stoczyć się walka



Salwy z działa Griboval'a nie ustawały...






Nie muszę chyba dodawać, że dzielni wiarusi Napoleona zwyciężyli niecnych Austriaków, którzy z zemsty za przegraną spalili wioskę.....








A po bitwie wszystkich wojaków oczekiwała ciepła strawa



9 komentarzy:

  1. Quelle épopée ! j'imagine le bruit les cris et les odeurs...Magnifique!

    OdpowiedzUsuń
  2. Właściwie... jestem przeciwna tego typu inscenizacjom. Przypomina mi to rozdrapywanie ran. I co z tego, że jeden, czy drugi był świetnym przywódcą, wybitnym generałem, wyśmienitym taktykiem, skoro zawsze przy tym ginęli ludzie... nie sądzę, żeby ci co we wszystkich tego typu starciach potracili życie chcieli akurat w taki sposób przypominać o sobie. A jakby tak, za każdego kto zginął sadzić co roku kwiat - i dzieci by się cieszyły i łąka wyglądałaby piękniej.
    Niemniej jednak, jak zwykle, chylę głowę przed wspaniałą umiejętnością budowania wartkiej i pełnej treści relacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To by było piękne, ale biorąc pod uwagę ilość poleglych od zarania dziejów zabrakłoby chyba łąk :)
      Ja tego typu imprezy traktuje bardziej jak spektakl historyczny. Akurat w praypadku Prayssac nie była to rekonstutucja konkretnej bitwy, bo takowa nigdy tam miejsca nie miała. Był to bardziej spektakl upamiętniający fakt, że w tej miejscowsci urodził się jeden z marszałkow Wielkiej Armii. Wydaje mi się, że tego typu imprezy w stylu festynów, są lepszym sposobem pokazania młodym co to okrucieństwo bitwy. Gdy usłyszą huk dzial, zobaczą jak prymitywne były warunki i jak wyglądały narzędzia chirurga wojennego, to chyba lepiej do nich dotrze jakie mamy szczęście żyjąc w naszych czasach. Tym bardziej, że obecnie młodzież żyje za bardzo w wirtualnym świecie nie mając pojęcia, że tylko w grze wideo mamy "kilka żyć" i nic nie boli...
      Pozdrawiam serdecznie :) i dzięki za ciekawy komentarz :)

      Usuń
  3. Najbardziej podoba mi sie widok dzielnych wojakow pijacych spokojnie piwko w kawiarence i "bratajacych" sie z "wrogiem"! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie:)
      Aż żałuję, że nie uchwyciłam więcej takich sytuacji...

      Usuń
  4. bardzo fajny wpis :)
    pozdrawiam i zapraszam :)
    obserwuję pierwiasteksmaku.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. haha niezle, zawsze widzialam takie bitwy na filmach, nie mialam pojecia, ze sa one rozgrywane naprawde

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No owszem rozgrywają prawie "naprawdę". To prawdziwi pasjonaci (i wolontariusze) :)

      Usuń