środa, 19 września 2018

Brusseleer - kilka słów po brukselsku



     Jak każdego roku, po raz czwarty blogerzy językowi i kulturowi organizują Miesiąc Języków  celem uczczenia Europejskiego Dnia Języków obchodzonego 26 wrzesnia. 

    W edycji 2018 każdego ranka od początku miesiąca ukazują się na naszych blogach wpisy związane z językami mniejszosci , z dialektami i gwarami. Pełen harmonogram wpisów znajdziecie na naszym wspólnym blogu grupy w artykule wprowadzajacym (LINK TUTAJ)

    Wczoraj, czyli 18 wrzesnia swój wpis o Younnanie opublikowała nasza koleżanka z Chin, Mały Biały Tajfun (LINK TUTAJ).
     Dziś przyszła moja kolej, a jutro zapraszam was do mej koleżanki "po fachu" piszącej o języku francuskim na blogu Demain viens avec tes parents (LINK TUTAJ)


O brukselskim slow kilka

   Na ogół piszę o Francji i języku francuskim, ale przebywając regularnie od ośmiu lat w Brukseli, nie mogłam nie zauważyć, że język brukselski jest specyficzny i czasem niezrozumiały dla osób uczących się języka francuskiego.

   Jak zapewne wiecie w Belgii obowiązują trzy języki urzędowe. Tak trzy, a nie dwa, jak często ludzie myślą. I pisząc o trzecim języku nie mam wcale na myśli angielskiego, który jest w tym kraju wszechobecny na każdym kroku. 
   Z grubsza biorąc można powiedzieć, że Flandria mówi po niderlandzku; Walonia po francusku (w wersji belgijskiej), ale jest również mała część Belgii w pobliżu Niemiec, gdzie mówi się właśnie po niemiecku, choć nie jest to osobny, niezależny region. Tak więc mamy trzy języki urzędowe w Królestwie Belgii. 

Uwaga: paranteza!


I tu pozwolę sobie przy okazji na małą parantezę, bo rzadko który kraj ma tyle nazw (No, może  jeszcze Szwajcaria:) 

Królestwo Belgii to :
- po niderlandzku   Koninkrijk België
- po francusku         Royaume de Belgique
- po niemiecku         Königreich Belgien


Trzy regiony Belgii

   Belgia ma trzy regiony administracyjne: Region Flamandzki, Region Waloński i Region Stołeczny Brukseli. Każdy z nich ma własną władzę ustawodawcza, czyli Rade Regionalna. Ale nie o administracji jest tu mowa, lecz o językach. 

W Regionie Flamandzkim mowi się po nidzerlandzku. W Regionie Walońskim po francusku. 
A jak mówi się w Regionie Stołecznym Brukseli? 

Czy Bruksela ma swoj wlasny jezyk?

   Brukselski melting pot dziesiątek reprezentowanych tam narodowości powoduje, że językiem chyba najbardziej używanym w Brukseli będzie angielski (oczywiście obok francuskiego). Niemniej jednak istnieje jeszcze, coraz mniejsza liczba jej rdzennych mieszkańców, używająca lokalnego dialektu brusseleer

   Brusseleer po niderlandzku oznaczało po prostu mieszkańca Brukseli. Z czasem określano tak typową gwarę brukselska. 

    Skąd się ona wzięła? 
  Dawno, dawno temu.... No, może nie aż tak dawno, ale w każdym razie przed powstaniem Krolestwa Belgii w 1830 roku w wyniku rewolucji belgijskiej skierowanej przeciwko dominacji niderlandzkiej.
   W tamtym czasie w niewielkim prowincjonalnym mieście, jakim była wówczas jeszcze Bruksela, używano brabanckiego dialektu niderlandzkiego. Stopniowo, jako stolica Belgii, Bruksela zaczęła  używać coraz częściej języka francuskiego jako, że był to język oficjalny. Arystokracja i burżuazja mówiła po francusku i na przestrzeni kolejnego stulecia stopniowo francuski "zszedł" do poziomu mas klas popularnych. 

   W Brukseli ludzie prości zaczęli coraz więcej używać słówek francuskich do swego języka codziennego, aż w pewnym momencie okazało się, że dialekt brukselski coraz bardziej przypomina język francuski z wieloma elementami flamandzkimi.

Wszechobecny sufiks -ke

   Jeśli chcecie zrobić wrażenie mówiąc po francusku do kogoś w Brukseli, to dodajcie np. do imienia sufiks -ke. 
   I tak na przykład można do imienia Susanne dodać -ke i powstanie brukselska wersja Susanneke, która w mym mniemaniu ma odcień nieco pieszczotliwy, ale może to tylko ja tak to odbieram.

   Ten sam sufiks można dodać do francuskich słów syn, czy córka, filske i filleke. I w zasadzie do wszystkich słów francuskich:)

Zinneke

   Ciekawe jest np słówko Zinneke, oznaczające po brukselsku kundla. Zinne, to brukselska wersja francuskiej nazwy rzeki przepływającej przez Brukselę (Senne).  Gdy w okolicach rzeki rozpleniły sie szczury, mieszkańcy miasta walczyli z nimi przy pomocy psów. Psy rozmnożyły się z kolei ponad miarę i na dodatek wszystkie rasy popełniały mezaliansy, dając początek skundlonym ulicznym psim dynastiom. Niewdzięczni Brukselczycy zaczęli więc walczyć z psią plagą i topić szczeniaki w rzece Sennie. Od tamtej pory rzekę zasypano, a raczej zabudowano, bo gdzieś tam sobie podobno płynie pod ziemią; ale brukselska nazwa Zinneke weszła do codziennego języka, jako termin oznaczający mieszańca.

    Jest w Brukseli nawet rzeźba sikającego psa, nazywana oczywiście Zinneke. Jak wiecie symbole brukselskie zawsze sikają. Jest słynny Sikający Chłopiec (Manneken Pis), jest Sikająca Dziewczynka (nieco mniej sławna Jeanneke Pis), więc jest i sikający piesek Zinneke.


Nazwy własne w Brukseli

   Często brukselskie dzielnice czy ulice mają nazwy nie tylko francuskie czy niderlandzkie, ale i brusseleer. Na niektórych ulicach w centrum miasta zobaczycie nawet potrójne tablice z nazwą na rogu ulicy.

   Na przykład ja przebywając w Brukseli mieszkam w dzielnicy Woluwe (tak brzmi nazwa i frankofońska i niderlandzkojęzyczna mej dzielnicy), ale  po brukselsku brzmi to Weuile.

   Inna dzielnica stołecznej Brukseli Jette (fr+nl), po brukselski nazywa się Yet, a Stary Rynek czyli Vieux Marché (fr), to po brukselsku Den  Met' (zaś po niderlandzku Oude Markt).

   Tak więc nie ma łatwo. Gdy się naprawdę wsłuchać w dialekt, jakim mówią niektórzy starsi, rdzenni mieszkańcy Brukseli, to nie zawsze łatwo jest od razu załapać o czym jest mowa.

Gdzie posłuchać dialektu brukselskiego?

   Oczywiście na mieście. Ale jeśli jesteście akurat daleko, a chcecie posłuchać jak brzmi melodia brusseleer, to najprościej będzie obejrzeć nagrania dwóch sztandarowych dziel teatru popularnego początku XX wieku, które sa wznawiane regularnie.

   Jedna z nich to "Le Mariage de Mademoiselle Beulemans" (Ślub Panny Beulemans), a druga to "Bossemanns et Coppennolle". W obu tych sztukach wyrażenia brusseleer są obecne i znając francuski spokojnie domyślicie się z kontekstu, co one oznaczają.
   Pozostawiam więc was z linkami do fragmentów obu sztuk, które polecam obejrzeć z czystej ciekawości w wolnej chwili.

Urywki 



Oto kultowa scena ze sztuki "Bossemans et Coppenolle", w której Madame Chapeau (Pani Kapeluszowa) obrusza się nazwana tak przez sprzedawcę i wyjaśnia kto jej nadał takie przezwisko: 
« ça est les crapuleux de ma strotje qui m'ont appelée comme ça parce que je suis trop distinguée pour sortir en cheveux ! »




A oto w całości, ostatnia, telewizyjna wersja sztuki "Ślub Panny Beulemans" (2014)



A oto zwiastun sztuki "Bossemans et Coppenolle" z 2015, 
którą miałam okazjê obejrzeć na żywo (w teatrze)
z dwoma najlepszym aktualnie aktorami teatrów brukselskich.





A na koniec krœtki skecz o tym jak się dogaduje Walończyk z Brukselczykiem:)
Powodzenia!

4 komentarze:

  1. Wspaniale to napisalas! Kocham jezyki i lubie ich porownywac. Teraz bylam 2 miesiace w Holandii i troche sie uczylam niderlandzkiego. Sluchalam tez dokladnie radia i wylapywalam rozne slowka pochodzace z innych jezykow.
    Tak mi szkoda, ze zarzucilam francuski, ale to z zalu za tamtym moim zyciem. Dlugo nie moge sie z tym pogodzic. Pozdrawiam.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje serdecznie za mile slowa. Moze jeszcze kiedys wrocisz do francuskiego. Nigdy nic nie wiadomo. Pozdrawiam cieplo!

      Usuń
  2. Nie znałam Pani Kapeluszowej:) muszę nadrobić zaległości! Wspaniały wpis:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To rola grana tradycyjnie w teatrze przez mezczyzne... Ma nawet swoj pomnik w Brukseli. Koniecznie obejrzyj przy najblizszej okazji:)

      Usuń