niedziela, 25 czerwca 2017

Wakacyjna dialektyka


    Wakacje za pasem i wszędzie dookoła wszyscy tylko mówią o wyjazdach na urlopy, weekendy, obozy. We Francji jest tak co roku, ale ja dopiero od kilku lat zaczynam uśmiechać się na dźwięk słowa "wyjazd".  Mija bowiem właśnie siedem i pół roku od czasu gdy zmieniłam sektor i odeszłam z pracy w turystyce, gdzie spędziłam - było nie było - szesnaście lat.

I nie mam tu na myśli lat studenckich gdy dorabiałam jako przewodnik miejski (guide de ville) w Warszawie, jako pilot wycieczek (accompagnateur / accompagnatrice) czy jako tłumacz (interprète) podczas różnych imprez międzynarodowych. 
Wtedy bowiem nie było to jeszcze moją pracą na etat i nigdy nie sądziłam, że to właśnie turystyka (tourisme) stanie się moim zawodem na tak długi czas.


Gdy jednak zamieszkałam we Francji i nauczyłam się już języka Moliera, to właśnie turystyka otworzyła przede mną swe podwoja. O tym jak to się stało i dzięki jakiemu językowi, opowiadałam już kiedyś na blogu.

Pierwszą pracę znalazłam w jednej z paryskich agencji zajmujących się turystyką przyjazdową (agence receptive). Ale dla mnie był to tylko okres przejściowy, bo dużo bardziej pociągała mnie turystyka wyjazdowa (tourisme outgoing). 

Podczas podróży służbowej do
Samarkandy (rok 1998)
Gdy więc tylko nadarzyła się okazja, po pół roku przeniosłam się do tour operatora (touroperateur) wyspecjalizowanego w turystyce do Europy Centralnej i Wschodniej.

Moje pierwsze stanowisko nazywało się oficjalnie "forfaitiste"; czyli byłam osobą od wyliczania i opracowywania kosztów pakietu (forfait). 

Początkowo najwięcej zajmowałam się wycieczkami objazdowymi dla grup (circuit groupe). Mieliśmy też w biurze dział podróży "na miarę" (voyage à la carte) i dział rejsów morskich (croisières maritimes)

Kilka lat później mój były dyrektor otworzył swoją własną agencję i mnie "podkupił", czyli zrekrutowal do siebie (il m'a débauché). Tam również były objazdówki, ale najciekawszym elementem okazało się organizowanie eventów lub wyjazdów tematycznych dla firm lub stowarzyszeń. 

Organizowałam więc wyjazdy dla 250 osób z okazji dwóchsetlecia bitwy pod Austerlitz, czy innych kampanii napoleońskich w Polsce, Niemczech czy na Litwie. Dla francuskich banków organizowałam kilka wielkich imprez np. w Dubrowniku czy Budapeszcie. Tutaj budżet był dużo większy, wiec mogłam dać upust swej fantazji i prywatyzować zamki, sprowadzac trupy teatralne i baletowe, wynajmować na wycieczki składy pociągów sprzed stu lat  czy też wynajmować żaglowiec i robić tam przyjęcie. 

Po pięciu latach pojawiło się kolejne wyzwanie, bo były kolega z pierwszej mojej firmy został dyrektorem sektoru  u największego i najbardziej znanego francuskiego touroperatora sprzedającego głównie przez internet i szukał kogoś doświadczonego na swe poprzednie stanowisko. Firmę znałam, bo była bardzo agresywna na rynku i wszyscy o nich mówili w branży. Zaproponował, że umówi mnie na spotkanie ze swych szefem, właścicielem firmy. W sumie przeszłam kilka etapów spotkań na różnych szczeblach i rozpoczęłam kolejnych pięć lat szalonej pracy. 

Ta zmiana firmy to było jak przejście z warsztatu rzemieślniczego do super nowoczesnej fabryki. Byłam managerem negocjującym taryfy i kontrakty w Europie Północnej, Środkowej, Wschodniej oraz w Azji Centralnej. Każdy dzień rozpoczynał się od sprawdzania statystyk, ilości kliknięć itd. 
Nie musiałam nic już sama wyliczać, bo od tego był cały dział fachowców. My z podobnymi mi menagerami nazywalismy się "acheteur", czyli kupujący. Szukaliśmy nowych kontaktów, zwiedzaliśmy hotele (czasem 30 w trzy dni). Nasza obecność na targach turystycznych (salon de tourisme)  w Paryżu, Berlinie i Londynie była obowiązkowa.

Tak wygląda strona internetowa mojego ostatniego francuskiego pracodawcy
(zrzut ekranu z dnia 24/06/17)


I pomimo faktu, że dzięki pracy w turystyce zwiedziłam wiele ciekawych miejsc, to w życiu prywatnym zaczęłam wypoczywać w zupełnie inny sposób. Wolałam kajaki w Polsce lub własne lokum na wsi czy nad oceanem i unikałam jak ognia wyjazdów wypoczynkowych do hoteli all inclusive (tout compris).


Najgorsze, że gdy moi znajomi cieszyli się na nadchodzące święta (fêtes) czy długi weekend (longue weekend), ja czułam się wręcz odwrotnie, bo oznaczało to gorący okres w pracy. Wtedy, gdy wszyscy polscy znajomi cieszyli się na święta w Polsce, ja nie mogłam wziąć nawet kilku dni urlopu, by pojechać w tym czasie do Warszawy do rodziców. 

Zaczęłam więc szukać wyjścia i znalazłam je zmieniając zupełnie rodzaj pracy. Zabrało mi to dwa lata przygotowań, ale udało się. Nie wyobrażacie sobie mej radości, gdy po latach mogłam w końcu wziąć urlop wtedy, kiedy chciałam i nie musiałam np. iść do pracy między świętami Bożego Narodzenia  i Nowym Rokiem. 

Początkowo czułam się wręcz jak na wagarach i chyba dopiero po trzech latach słowa "urlop", "wakacje", "wypoczynek",  przestały mi się kojarzyć z pracą, a zaczęły  z wypoczynkiem.

Turystyka, tak jak hotelarstwo czy gastronomia, to dziedziny gdzie trzeba pracować dokładnie wtedy, gdy większość społeczeństwa odpoczywa. Do turystyki ludzie trafiają często z zamiłowania do podróży, z pasji do poznawania nowych horyzontów. Ale nie jest to sektor dobrze płatny i prędzej czy później wiele osób zmienia zawód pragnąc mieć lepszą pensję i stabilniejszy tryb życia. Tak było i w moim przypadku, ale nie żałuję ani jednego miesiąca przepracowanego w turystyce, bo była to świetna szkoła życia (école de vie).

Na zakończenie kilka zwrotów i skrótów, które mogą spotkać osoby uczące się języka francuskiego:

  • pax = personne , czyli osoba (pax to skrót używany w żargonie turystycznym, także i w Polsce)
  • séjour avec petit déjeuner - pobyt ze śniadaniem
  • TTC = toutes taxes comprises - cena całkowita razem z opłatami lotniskowymi itp
  • tout compris - odpowiednik angielskiego all inclusive, które weszło na stałe już chyba do języka polskiego
  • séjour en demi-pension  - pobyt ze śniadaniem i kolacją (rzadziej ze śniadaniem i obiadem)
  • circuit en groupe - wycieczka objazdowa grupowa
  • location de voiture - wynajem samochodu
  • derniere minute -  odpowiednik angielskiego last minut, które często używa się w języku polskim
  • vol régulier - lot regularych linii lotniczych
  • vol low cost - lot taniego przewoźnika
  • vol charter - lot czarterowy
  • transfert inclus - transfer wchodzi w cenę (na ogół chodzi o przejazd z lotniska do hotelu)
  • bagage en soute - bagaż rejestrowany
  • bagage à main - bagaż podręczny
Myślę, że tyle wyrażeń na dzień dzisiejszy wystarczy. Gdybyście mieli jakiekolwiek pytania dotyczące francuskiego żargonu turystycznego, chętnie odpowiem, więc piszcie spokojnie w komentarzach.

________________
Inne moje wpisy, które mogą cię zainteresować:

  1. Możecie też poczytać o tym jak Francuzi spędzają wakacje.
  2. O moim pierwszym wyjeździe na kajaki w Polsce możecie poczytać tutaj.

******


Wpis ten powstal w ramach czerwcowej edycji akcji "W 80 blogów dookoła świata".
Poniżej znajdziecie linki do wpisów ze słownictwem i tematyką wakacyjną przygotowanych przez innych członków grupy blogerów Językowo-Kulturowuych (BJK), do której i ja należę.








Oto one  według języków:

Angielski
Angielski C2 - W 80-blogów i konkurs  
W Krainie Deszczowców - Wakacje po irlandzku
English at Tea - Rozmówki wakacyjne
Chiński
Biały Mały Tajfun - Różowe wspomnienie

Fiński
Finolubna - Loma, loma, loma!

Francuski

Demain,viens avec tes parents! - Pakujemy walizkę!
Francuskie notatki Niki - Wakacyjna dialektyka

Gruziński
Gruzja okiem nieobiektywnym - Wakacyjny słowniczek z komentarzem
Hiszpański

Japoński

Niemiecki
Niemiecki po ludzku - Wakacyjne słownictwo

Szwedzki

Turecki
Turcja okiem nieobiektywnym - Słowa, które warto znać w Turcji

Włoski
Studia, parla, ama - 10 wakacyjnych słówek

20 komentarzy:

  1. Pax... eh, wróciły wspomnienia ;) Ja też pracowałam w turystyce przez pewien czas, tylko zajmowałam się sektorem biletów lotniczych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na poczatku studiow pracowalam przez dwa tygodnie w agencji podrozy , chyba to byl Sports-Turist. JAk zaczarowana patrzylam wowczas na pania bileterke, ktora przy kazdym kliencie wyciagala z sejfu czysty druczek, po czy wypisywala bilet recznie... I nie mogla sie pomylic. I tak sobie wowczas marzylam o bilecie wypisanym na moje nazwisko. Nastapilo to duzo szybciej niz moglam przypuszczac. Ale jesli chodzi o prace to zawsze pozniej wspolpracowalam z liniami, ale bilety wystawial juz kto inny. :)

      Usuń
  2. Bardzo ciekawe. Tyle doświadczeń i taki kawał świata zaliczony! Jest co wspominać, nawet jeśli w trakcie nie było tak różowo ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fakt. Z czasem pozostaja w pamiecie te najlepsze momenty:)

      Usuń
  3. Jestem, jak zwykle, pod wrażeniem! Z przyjemnością śledzę wszystkie posty, w których uchyla Pani rąbka tajemnicy swojej kariery zawodowej na emigracji :) Ja ciągle poszukuję tu swojej najlepszej drogi i zastanawiam się, ile trzeba mieć uporu, siły i zdolności i samozaparcia, żeby tyle osiągnąć... I świetnie rozumiem, co to znaczy nie mieć urlopu, wtedy gdy wszyscy odpoczywają, swego czasu pracowałam przez rok w małej restauracji, gdzie we wszystkie weekendy i Święta musiałam być dyspozycyjna. Oj bolało! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo prosze, nie pisz mi per Pani, bo jestesmy na blogu i w ogole "znamy sie nie od dzis" :) Dziekuje bardzo za mile slowa. Jestem pewna, ze i ty znajdziesz swoja droge zawodowa. Taka wymarzaona. Najgorzej to zdecydowac czego sie chce. Potem juz pozostaje jedynie dzialac. No i doksztalcac sie caly czas, bo swiat idzie we wszystkim do przodu. Dasz rade i ty. Pamietam jak pierwszy raz napisalas u siebie, ze znalazlas prace. To bylo super szybko. Nie czekalas kilka lat, az praca cie znajdzie, tylko sama jej szukalas. I to jest bardzo wazne. Bycie proaktywnym. Pozdrawiam :) Nika

      Usuń
  4. Chylę czoła! Ja się nie nadaję do organizacji czegokolwiek, bo zawsze o czymś zapomnę. A tu tyle wspaniałych wrażeń dzięki właśnie dobrej organizacji!
    Inna rzecz, że ja też wolę kajaki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Orgaizacja, to dla niektorych druga natura. Ale nawet jak tego nie ma sie we krwi, to w razie potrzeby mozna sie nauczyc.jestem pewna, ze gdybys potrzebowala, to szybko bys wszysko ogarnela. :))

      Usuń
  5. Ciekawy artykuł. Oprowadzanie wycieczek musi być ciekawe, tyle nowych ludzi się poznaje po drodze. Ale masz rację, turystyka ma miejsce wtedy gdy inni mają urlop a Ty musisz pracować. Wszystko ma swoje dobre i złe strony. Pracowałam kiedyś we Francji na winobraniu i było to wyczerpujące zajęcie. Właścicielka miała stale fochy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, turystyka jest bardzo wymagajaca. Dlatego tak wiele osob trafia tam na troche. Niektorzy traktuja to jako studencka prace , inni zostaja na lata. I znam nawet osoby, ktore podziwiam, bo cala swa kariere zawodowa odbyly w turystyce. To juz coraz wieksza rzadkosc.

      Usuń
  6. Dziękuję za taki osobisty wpis! Będąc po tej tej "drugiej stronie" branży rzadko myśli się o kulisach jej funkcjonowania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To troche tak jak zajrzec do kuchni w restauracji. Czasem trudno wyobrazic sobie ilez osob pracowalo nad pakietem, ktory ludzie kupuja sobie ostatniej chwili, bu poleciec na pare dni do Grecji. A tymczasem jest ich cala armia:))

      Usuń
  7. Ja tylko kilka tygodni pracowałam w turystyce jako pilot wycieczek miedzy 1 a 2 rokiem studiów w Pl... Jeździłam do Francji i było to mega męczące! Pozniej juz nigdy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pilotowanie potrafi byc wyczerpujace. Szczegolnie dla mlodych dzoewczat, ktorym turysci chca wejsc na glowe. Ja na szczescie szybko zaczelam pracowac jako tlumacz ustny (po pierwszym roku) i gdy mialam do wyboru pilotowanie czy tlumaczenia, wybiaralam zawsze tlumaczenia, bo wowczas placono mi za nie dokladnie 5-10 razy lepiej niz za pilotowanie:)) Potem jezdzilam czasem nadzorowac swoje produkty i dwa czy trzy razy nawet pojechalam z turystami, zeby zobaczyc "na zywo" to co produkije, ale wowczas juz nikt mi na glowe nie wchodzil, bo caly swoj "produkt" mialam w malym palcu i potrafilam im wszysko wyjasnic i uzasadnic.

      Usuń
  8. Super wpis i ile ciekawych słówek! To prawda, praca w szeroko pojętych usługach, a szczególnie tych związanych z turystyką do łatwych nie należy, ale na pewno, co zobaczyłaś i zwiedziałaś, to Twoje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokladnie. dlatego nie zaluje tych lat. Tym bardziej, ze z uplywem czasu pamiata sie raczej tylko te dobre momenty:))

      Usuń
  9. Też zaczynałam swoją pierwszą pracę w turystyce! Mam dużo dobrych wspomnień :)
    Nigdy też nie zapomnę swojej pierwszej rozmowy telefonicznej po francusku (po 1 klasie liceum) kiedy Pani zapytała mi się : est-ce que c'est compris dans le forfait ? a ja nie wiedziałam o co chodzi :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo interesujące, tym bardziej, że miałam w swojej karierze zawodowej epizod z pracą w turystyce. Nie była to dla mnie wymarzona praca i cieszę się, że trwała krótko... Pamiętam jak w wigilię odliczałam godziny do skończenia pracy, a kończyłam tak jak niektórzy zaczynają wigilie. W święta wolne, ale byli nieszczęśnicy, którzy cały czas byli pod telefonem.

    OdpowiedzUsuń
  11. Piękna historia. Chyba podobałaby mi się taka praca, choć pewnie po kilku latach byłoby ciężko. Jednak co zobaczyłaś, to twoje :)

    OdpowiedzUsuń