Nie tylko
przepis pochodzi od naszej przemiłej sąsiadki Madame V., ale i surowiec, czyli
gorzkie pomarańcze też od niej dostałam. Ma ona na własne potrzeby dwa drzewka pomarańczowe,
a tak się przypadkiem składa, że pilnuje ich ogromny pies, więc nikt by nawet
nie śmiał wejść na teren, na którym rosną. Pomarańcze szaleją i rosną sobie
bezkarnie, obficie i bez stresu J
My weszliśmy na
„teren pomarańczy”, gdyż zaprosiła nas gospodyni, więc i psa zamknęła. Przynieśliśmy drabinę, mój Ślubny
Rycerz wskoczył rączo na jej szczyt, a młodszy synek podstawiał mu ochoczo skrzynkę… Skrzynka nie była jakaś ogromna, ale gorzkie pomarańcze
są bardzo wydajne, więc się później okazało , że miałam 3 razy tyle owoców niż się
spodziewałam i zabrakło mi nawet małych słoiczków.
Póki co zebraliśmy
więc owoce i moi mężczyźni zanieśli je do domu, a ja zostałam zaproszona na
dyktando. Dyktando dotyczyło oczywiście przepisu według jakiego Madame V. robi swoje konfitury. Siadłam, zanotowałam i nawet dostałam do spróbowania
gotowego już produktu, abym wiedziała ku jakim wyżynom mam dążyć J
Tego dnia szliśmy
akurat na spektakl w Teatrze Miejskim w Perpignan (o którym mam zamiar napisać
osobno), więc przed wyjazdem z domu zdążyłam pokroić i „wypestkować” zaledwie
połowę owoców. Następnego ranka z pomocą latorośli przetrzebiliśmy resztę…
Pokrojone pomarańcze
muszą moczyć się w wodzie 24 godziny. Potem trzeba je zagotować i znów zostawić
na 24h . Następnie zmiksować, dodać cukier i tu już następuje najważniejszy
moment , powstaje bowiem prawdziwa konfitura … po prostu czary. Z
niejadalnych owoców, które gębę wykrzywiają we wszystkie strony, z minuty na minutę
powstaje prawdziwa ambrozja. Pozostaje tylko potem wlać ją do słoików i albo odwrócić
do ostygnięcia (te zakręcane), albo pasteryzować (te na gumkę).
Ponieważ zabrakło
mi małych zakręcanych słoików, drugą partię zrobiłam już w dużych na gumkę. Będzie
dla super łakomczuchów J
A oto przepis na
konfitury z gorzkich pomarańczy według Madame V.
Na każdy kilogram obranych i
pokrojonych owoców, dwa litry wody i dwa kilogramy cukru:
- po umyciu owoców, obciąć górną i spodnią część skorki
- przekroić na pół i następnie każdą połówkę na 6-8 kawałków, tak by łatwo było usunąć wszystkie absolutnie pestki.
- pestek nie wyrzucać, tylko włożyć do osobnego naczynia, bo będą jeszcze potrzebne
- pokrojone pomarańcze i ich sok, który się zbierze należy zważyć
- na każdy kilogram surowca dodać 2 litry zimnej wody
- przykryć i odstawić na 24 godziny
- następnego dnia gotować na średnim ogniu przez 45 min od początku wrzenia (po zagotowaniu kawałki nie będą już pływać po powierzchni); często mieszać
- odstawić pod przykryciem w chłodne miejsce na kolejne 24 godziny
- następnego dnia zmiksować i dodać 2 kilogramy cukru na każdy początkowy kilogram owoców
- pestki włożyć w gazę, zawiązać i dodać do gotujących się konfitur
- gotować konfitury przez co najmniej 45 minut ciągle mieszając; jeśli chcecie otrzymać gęste, to należy oczywiście czas gotowania przedłużyć
Uwaga: konfitura
gorąca wydaje się całkiem płynna, ale stygnąc robi się coraz bardziej
galaretowata.
Oczywiście przed
rozlaniem konfitur do słoików należy usunąć z naczynia sakiewki z pestkami J
Ja gotowałam pomarańcze
nieco dłużej, bo chciałam otrzymać konsystencję w sam raz do smarowania.
Potem już
tylko pozostaje udekorować słoiczki i konfitury gotowe !
***
A tymczasem wszędzie dookoła naszej Południowej Arkadii
mimozy kwitły (i nadal jeszcze kwitną) sobie w najlepsze …
Ślicznie ubierasz słoiczki :)
OdpowiedzUsuń"Mimozów" kwitnących zazdroszczę, u mnie ledwie bazie startują :)
To cała przyjemność takie "ubieranie" przetworów . Tym bardziej, ze sami tyle nie zjemy wiec bedą podarowane:)
Usuńpodziwiam pracowitość, dekorowanie słoiczków:) pięknie.
OdpowiedzUsuńTo sama radość :)
UsuńPodziwiam Cie bardzo, tyle podrozy, prycy i jeszcze sloiczki robisz:) Ale takie smakuja najlepiej:)
OdpowiedzUsuńTakie zajęcia w stylu slow life pozwalają zachować równowagę po intensywniejszych , czasem stresujących dniach:)
Usuńmmmmmm wyglądają smakowicie :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko :-)
Smak tez maja całkiem, całkiem :)
UsuńTez pozdrawiam i zdrowiejcie rodzinnie na wiosnę :)
Nawet nie wiedzialam, ze jest cos takiego jak "gorzkie" pomarancze. Kwasne owszem, pelno tego w sklepach, ale gorzkie? ;)
OdpowiedzUsuńA po co daje sie do gotowania pestki? Tak z ciekawosci pytam...
Jestem bardzo ciekawa jak duza jest Twoja spizarnia? Bo co i rusz robisz jakies przetwory i konfitury, gdzie Ty to wszystko miescisz??? ;)
Gorzka pomarańcza bywa czasem nazywana kwaśną, ale to nie jest odmiana jadalna na surowo, wiec sklepach na ogół ich nie znajdziesz. Może na jakichś targowiskach? W każdym razie to z tej odmiany (citrus aurantium) robi się konfitury, olejki do ciast i składniki do kosmetyków i leków.
UsuńTe pomarańcze, które jadamy to odmiany słodkie .
O ile dobrze się orientuje, to pestki maja dużo dobrych substancji, które uwalniają się podczas gotowania do konfitury, ale szczegółów nie znam.
Spiżarni jako takiej nie mam, ale mam miejsce na ogromny mebel w gospodarczej części pod domem, wiec na brak miejsca nie narzekam. Zreszta większość moich przetworów trafia do rodziny i przyjaciół, wiec nie ma ich jakiś wiele i długo " na stanie" :))
Mniam, mniam ... Jestem w pracy i glodna sie zrobilam :) Zawsze smaka narobisz tymi pysznosciami.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i do zobaczenia
Iwona P z Perpignan
No Iwonko, ty jako sasiadka masz największe szanse na degustacje w krótkim terminie :)
UsuńOo, to dziekuje, bedzie mi bardzo milo :))
UsuńKiedys zrobilam konfitury z podarowanych czeresni i moreli, wyszly nawet dobre, ale nie jestem speceo od smazenia konfitur. Przewaznie wiekszosc tych, co mam w domu pochodzi od rodziny i znajomych.
Pozdrawiam cieplo, bo dzisiaj wieje.
Iwona P
Do zobaczena
Nie mogę! Same czary i cuda dziś u Ciebie. jak pięknie! I jak smacznie! Ach i och!
OdpowiedzUsuńTo jedne z moich ulubionych "czarów" :)
UsuńO Mamo:) Mimozy.. Jakie PIĘKNE! A konfitury - czysta magia:):) Czy takie cudo ma szanse powstać ze zwykłych pomarańczy? Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńMimozy są teraz najpiękniejsze . Jeszcze tydzień, dwa i zazielenia się listkami. Niestety konfitury robi się tylko z tej odmiany, a jej smak jest nie do podrobienia. Wiem, ze w Polsce niektórzy próbują robić konfitury ze słodkich , jadalnych pomarańczy zakwaszajac cytrynami czy grejfrutami. Niemniej jednak smak jest zupełnie inny, bo nie ma tej naturalnej goryczki, która jest całym urokiem konfitury z gorzkich pomarańczy .
OdpowiedzUsuńSuperbes images et je peux le dire, excellente confiture !:)))
OdpowiedzUsuńO matko, nie wiem, czym bardziej zachwycać się - ubrankami słoiczków, czy ich zawartością.
OdpowiedzUsuńJa chcę do Arkadii !! :o)
OdpowiedzUsuńKupa roboty z tymi konfiturami, NIka podziwiam!
OdpowiedzUsuńMimozy-takie ulotne, ale jakze piekne...
Mam znajomą Belgijkę, która mieszka w Elne, mówię na nią Madame V? Czy to ona jest może Twoją sąsiadką?:)
OdpowiedzUsuńNie, to nie ona. Moja Sasiadka jest rodowita Francuzka, a jej rodzina od pokoleń mieszka w Pirenejach Wschodnich :)
UsuńDziękuję Ci że mi odpowiedziałaś, masz pięknego bloga, ciepłego i dającego nadzieję na jakieś lepsze jutro:), sama kiedyś mieszkałam długo w Brukseli a teraz marzę o południu Francji :) i ślepo wierzę, że niedługo to marzenie spełnię :))
Usuńpozdrawiam Cię serdecznie
Kaśka
chętnie bym zjadal bo wyglądają smakowiecie...gorzej ze zrobieniem
OdpowiedzUsuńAle cuda robisz! I jakie piękne te słoiczki.. Zachwyt, zachwyt :)
OdpowiedzUsuńSzukajac przepisu na konfitury z gorzkich pomaranczy , trafilam na Pani bloga. Mieszkam w miejscu, gdzie te pomarancze rosna i sama nawet mam kilka drzew w swoim ogrodzie.Co roku testuje nowy przepis i musze przyznac ze Pani przepis to byl strzal w dziesiatke!Wlasnie skonczylam gotowanie.Wyszly przepyszne!Przy okazji z przyjemnoscia zaczelam czytac Pani bloga.Serdecznie pozdrawiam Bozena
OdpowiedzUsuńNawet nie wyobrazasz sobie jak bardzo mnie twoj komentarz ucieszyl. Tylko prosze, badzmy na ty, bo w blogosferze to bardzo ulatwia zycie. Do przeczytania:)
Usuń