Mercat de la Boqueria to miejsce, które koniecznie trzeba zobaczyć odwiedzając
Barcelonę. Zresztą uważam, że w każdym odwiedzanym mieście warto zajrzeć na jakieś targowisko. Na te najbardziej znane, ale i na takie "dla tubylców". Będąc w Barcelonie warto zacząć swe wizyty targowe od najbardziej znanego targowiska w samym centrum, tuż koło słynnej Rambla, nieopodal Opery (Gran Teatre el Liceu).
Sama hala targowa z 1840 roku, to dzieło znanego barcelońskiego architekta.
Był nim Josep Mas i Vila.
Tragowisko to nazywane jest również Targiem Świętego Józefa (Mercat de Sant Josep)
Zajrzyjcie tam koniecznie i spróbujcie owoców, soków czy nawet zjedzcie coś konkretnego na miejscu.
Oczywiście jest to miejsce znane wielu turystom i kilka tygodni temu na prośbę sprzedawców, grupy turystyczne mają wstęp wzbroniony w weekendy.
No, ale gdy jesteście sami i robicie zdjęcia dyskretnie i nie przeszkadzając kupującym, to doprawdy nikt wam nie zwróci uwagi.
I jak tu się oprzeć takim owocom? |
Kupienie paru przypraw może być świetnym pomysłem na prezent dla przyjaciół, rodziny czy też dla siebie samego... |
Można też na miejscu spróbować przekąsek nazywanych tam pinxo catalan |
Suszone filety z dorsza... |
I te różnorodne owoce morza :) Ach... |
Szczypce jadalne pod różną postacią :) |
Prześliczne rybki :) (szczególnie ta na środkowym miejscu , nieprawdaż?) |
Pysio nieco obrażony :) |
Cargol - to po francusku petit gris, czyli ślimak jadalny. Jest on mniejszy od winniczka i bardzo smaczny. W Katalonii przyrządza się je na wiele sposobów, np w sosie z nóżkami wieprzowymi. |
A wy macie jakies ulubione targowiska
do polecenia?
( nie tylko w Barcelonie)
Strasznie lubię takie miejsca i żałuję, że nie mam takiego w pobliżu..
OdpowiedzUsuńChciałabym tam chodzić codziennie ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ładne zdjęcia! Ja lubię Mercado de Colón w Walencji... ale te pomniejsze targowiska gdzieś w mniej uczęszczanych dzielnicach też są świetne, mniej oblężone, a produkty bardzo podobne.
OdpowiedzUsuńO tak! Prawdziwa feeria barw, smaków i zapachów. Uwielbiam to miejsce.
OdpowiedzUsuńKiedy byliśmy w Barcelonie w 1994 roku, to po wejściu na to targowisko dostałam prawie szoku;))) Jedyne co, to odstraszały mnie owoce morze, nie mogę się absolutnie przekonać ani do ich zakupu, a tym bardziej żeby je zjeść;) Nie zmienia to faktu, że zakupy tam muszaą być prawdziwą przyjemnością.
OdpowiedzUsuńHej Nika! Ja tam byłam wczoraj! I piłam te pyszne soki za 1 euro, naturalny sok owocowy banan-kiwi-mleko kokosowe mmm pycha! A Ty z kiedy masz zdjęcia? Jakoś niedawno byłaś czy raczej archiwalne?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Byłam tam na Sant Jordi, czyli 23 kwietnia :)
UsuńDo Barcelony wybieram się jak sójka za morze. Ch. cierpi na jakąś niezidentyfikowaną alergię, jeśli chodzi o to miejsce i za chiny ludowe nie mogę go przekonać... Po cichu wierzę, że jeszcze mi się to uda ;)
OdpowiedzUsuńPS Ślimaki w sosie z wieprzowymi nóżkami?? Serio? ;)
Serio:) i pychota :)
UsuńUwielbiam takie targowiska, a La Boqueria oczywiście zaliczona podczas pobytu w Barcelonie :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie miejsca, jedzenie wygląda apetycznie i chcę się kupować :) i eksperymentować w kuchni :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńwww.peacehappinessfamily.blogspot.tw
W Budapeszcie jest całkiem przyzwoite no i Privoz w Odessie - polecam jak coś ;)
OdpowiedzUsuń