Czy jedliście kiedyś gulasz z dzika? Ja jadłam parę razy i prawdę mówiąc nie przepadam za dziczyzną, choć to ponoć bardzo zdrowe i chude mięso.
Umiem jednak przygotować gulasz z dzika i czasem zimą go robię.
"Civet de sanglier" tłumaczę jako gulasz, choć gulasz często tłumaczony jest jako "ragoût".
Uściślić jednak należy, że nazwę "civet" używa się najczęściej w stosunku do gulaszu z mięs dzikich zwierząt (dzik, zając, jeleń), a "ragoût" do gulaszu w mięs ze zwierząt hodowlanych.
Ten gulasz zaczęłam robić jeszcze w starym roku, aby był gotów na kolację 1 stycznia. Mój małżonek za tą potrawą przepada i jak tylko gdzieś widzi w restauracji civet de sanglier, to chętnie zamawia to właśnie danie, które zimą często pojawia się w menu restauracji naszego regionu Roussillon.
Ma to swoje racjonalne uzasadnienie. Po prostu jest to okres polowań na dzika, który w Roussillon jest uznany zupełnie oficjalnie za szkodnika, bo niszczy winnice i sady. Zimą często wśród winnic i na pogórzu widać rozstawionych myśliwych w żółtych kamizelkach . Ubierają się w te kamizelki jak pracownicy przy robotach drogowych, żeby uniknąć niezręcznych sytuacji i wypadków. Nie wiem jak oni to robią, bo polowań nie lubię, ale te dziki jakoś ich mimo kamizelek nie zauważają i często polowania kończą się ubiciem kilku sztuk. I to w biały dzień, bo komu by się chciało po nocy czy o świcie chodzić z dubeltówką!
Nie rozumiem jak mozna znajdować przyjemność w zabijaniu zwierząt, ale widocznie czują się oni jak rycerze na krucjacie, bo bronią przecież uprawy przed szkodnikiem…
Fakt, widziałam jakie szkody może zrobić dzik i doprawdy jest to imponujące.
W naszej okolicy, tzn w okolicy mojej południowej Arkadii, urządzane są regularne nagonki i w zeszłym tygodniu upolowano jakieś biedne zwierzę, a że polowanie odbywało się także na terenie winnic, to po oprawieniu, kontroli sanitarnej i podziale, każdy z właścicieli winnic dostał od myśliwych w prezencie kawałek mięsa w podziękowaniu za udostępnienie "terenów łowieckich".
W ten sposób i nam nagle spadło z nieba ponad 2 kilo mięsa z dzika… Małżonek się ucieszył, choć jest wrogiem polowań jako takich (ale tu zwyciężył z nim łakomczuch - gastronom), a ja tylko westchnęłam…
Nie chciało mi się bawić w pichcenie potrawy, której nie lubię… ale przecież nie wyrzucę mięsa podarowanego z "dobrego serca" :)
Potem pomyślałam sobie, że "upiekę dwie pieczenie" przy jednym ogniu: zrobię małżonkowi ulubione danie i przy okazji przygotuję też wpis na blog.
Dlatego dziś przedstawiam wam mój przepis na gulasz z dzika. A nuż się komuś przyda :)?
Produkty podstawowe : 2 kg mięsa z dzika i 2 butelki wytrawnego czerwonego wina |
Składniki:
- 2 kg mięsa z dzika
- 2 butelki (0,75 l każda) dobrego wytrawnego wina czerwonego ( u nas było to naturalnie lokalne Côte de Roussillon)
- 200 ml (= 20 cl) oliwy z oliwek
- 50 ml (= 5 cl) czerwonego octu winnego
- 3 cebule , każda nakłuta 6 goździkami
- 4 marchewki i 2-3 łodygi selera (bez liści)
- 6-8 szalotek
- 6 dużych ząbków czosnku
- natka pietruszki (świeża lub suszona)
- 4-6 liści laurowych
- ziele jałowca
- mielona gałka muszkatołowa
- świeżo zmielony pieprz i gruba morska sol
- maka i olej lub oliwa do obsmażenia mięsa
- 100 g (=10 dkg) wędzonego boczku do sosu
Marchewka, cebula nakłuta goździkami, seler (łodyga), czosnek, natka pietruszki i przyprawy |
Potem oliwa, ocet winny, gałka muszkatołowa i szalotki, które zapomniałam sfotografować :) |
Tak wyglądało marynowane mięso po 48 godzinach Następnie wyjmujemy z marynaty kawałki miesa i odcedzamy marynatę. Zatrzymujemy 2/3 jarzyn, a przyprawy i inne "śmieci" (cebule) z marynaty wyrzucamy. |
Na gorze odcedzone mięso z jarzynami, na dole "nadwyżka" jarzyn i przypraw (do wyrzucenia) |
Na dobrej patelni podsmażamy na oleju słonecznikowym lub na oliwie z oliwek) odcedzone mięso. Posypujemy je maka i jeszcze chwile smażymy. Przekładamy wszystko do garnka, zalewamy marynata i dobrze mieszamy, by sos zrobił się jednolity i bez grudek. Dodajemy odcedzone z mięsem jarzyny (jarzyn nie obsmażaliśmy) i przykrywamy. Gotujemy na silnym ogniu jakieś 20-30 minut, a potem na słabszym jeszcze z godzinę. Im starszy dzik, tym dłużej trzeba gotować jego mięso :)
Do sosu dodajemy kawałku boczku wędzonego (ten u nas to taki wędzony tradycyjnie i posypany grubo mielonym pieprzem o nazwie ventrêche).
Et voilà !
Można podawać z ziemniakami z wody lub ze świeżym makaronem.
Naturalnie z dobrym, mocnym wytrawnym winem czerwonym :)
A następnego dnia gulasz jest jeszcze lepszy, bo ma czas sie "przegryzc" :))
Smacznego!
Matko ile roboty!!!! Ale wygląda naprawdę apetycznie :)
OdpowiedzUsuńNie więcej niż przy bigosie, ale fakt ze to dość pracochłonna potrawa. No i dlatego robię ja raz, czasem dwa razy do roku:)
Usuńteż stwierdzam, że wygląda apetycznie...
OdpowiedzUsuńnie jadłam... w sumie mięso z dzika jadłam chyba tylko ze dwa razy i... chyba dobrze nie było zrobione.. twarde i... niesmaczne...
wszystkiego dobrego w nowym roczku !
Pewnie dzik byl stary :) Nawzajem wszystkiego co najlepsze w nowym roku :)
UsuńPrzepis zaiste ciekawy:-))) Gulasz z dzika robiłam raz w życiu - w zeszłym roku przed świętami dostałam od myśliwego ćwiartkę tuszy dziczej w ramach utrzymywania stosunków dobrosąsiedzkich ( bo bywało różnie ). Myśliwy wiedząc o mojej niechęci do polowań sumitował się, że ten dzik przeorał mu w drobiazgi całe pole kukurydzy ( przeorał, sama widziałam ) - uzyskał więc odpuszczenie i dar przyjęłam. Z dzika zrobiłam kiełbasy, ze dwie szynki i upiekłam boczek, a reszta poszła na gulasz właśnie - robiony wedle przepisu rodem z Prowansji z oliwkami i pomidorami. Palce lizać. Pocieszające jest to, ze zbliżony smak da się uzyskać z przyprawionej " na dziko" wieprzowiny.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia serdeczne i jeszcze raz najlepszego na ten Nowy Rok!
Asia
Boże, nawet kiełbasy robiłaś sama? Chyle czola :))
UsuńPozdrawiam Nika
hmmmm nigdy nie jadłam dziczyzny ale ładnie wygląda ten gulasz :) kto wie może kiedyś się skuszę jak czas pozwoli ;-)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko! :)
Wyglądał nieźle i nawet dobrze wyszedl (stwierdził mój ekspert), ale mnie jednak przeszkadza świadomość, ze to zwierze upolowane...
UsuńChoć też jestem wrogiem polowań, to z przyjemnością obejrzałam ten post i poczytałam o zwyczajach Twojego regionu. A przepis... widać, że rewelacja!
OdpowiedzUsuńMoj ekspert- degustator stwierdzil podobnie :)
UsuńJa uwielbiam gulasze. Dzik brzmi interesująco. A wino swoje robicie?
OdpowiedzUsuńOd paru lat juz nie, bo kryzys sprawil ze nie bylo to rentowne. Pozostala jedynie produkcja winogron (na wino), ktore odstawiane sa do zakladu winifikujacego w miejscowosci obok.
UsuńDziczyzną mnie nie kupisz, ale wygląda apetycznie...;o)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńPomimo tego, że na zdjęciu gulasz wygląda pysznie, to chyba jednak nie jest to danie dla mojego podniebienia. Dziczyzny nigdy bym nie zjadła chyba, tak samo jak królika ( bo są śliczne i mięciutkie :) ),konia, psa czy świnki morskiej :). W ogóle jakiś czas temu zobaczyłam jak w filmie zabili śliczną sarenkę i póki co wszelakie mięso omijam szerokim łukiem...jakiś taki uraz mam...
OdpowiedzUsuńRozumiem cie swietnie. Psa czy swinki nie probowalam, ale konine i krolika mialam w ustach. Raz przed laty nawet ugotowalam krolika wg francuskiego przepisu, co wiaze sie z pewna anegdota, o ktorej moze kiedys napisze w cyklu "wspomnien czar"… Dzika jadlam kilka razy na sprobowanie, ale doprawdy "mi nie lezy"...
Usuńdużo wczesniej pod jakim względem? wieku podróżowania? czy czasu ogólnie;)?
OdpowiedzUsuńuwielbiam podróżować i nie wyobrażam sobie, że z jakiegoś powodu miałabym zrezygnować. Nie ma takiego powodu i już;]
co do gulaszu nie lubię;) ale profesjonalnie pokazany i opisany na pewno znajdzie smakoszy!
czasow ogolnie a nie wieku podrozowania :) Tez trudno mi wyobrazic sonbie, ze mialabym zrezygnowac z podrozy… :)
UsuńPo gulaszu sladu nie ma, ale nie ja go spalaszowalam :)
Polowania to nie moja bajka, ale niestety takie jest prawo buszu! Przepis na gulasz tak pieknie zapodalas zdjeciami i opisami , ze az chce sie wyprobowac natychmiast.
OdpowiedzUsuńNiko! Wszystkiego najlepszego w Nowym 2014 Roku - usciski:)
Nawzajem, wszystkiego najlepszego, zdrowia i spelnienia marzen.
UsuńNigdy nie jadłam dziczyzny, jakoś się nie skusiłam.
OdpowiedzUsuńNiko, pozdrawiam z życzeniami dobrego nowego roku!
O.
Dziekuje, ja rowniez pozdrawiam :)
UsuńWitaj
OdpowiedzUsuńJa juz jadłam dzika, i musze przyznac, ze byl genialny.
Od razu sie przyznaje byl to dzik podawany przez szefa kuchni na moim weselu jako dodatkowa atrakcja dla gosci weselnych. W smaku wrecz sie rozpuszczal w buzi byl tak delikatny i podawany z kasza oraz zurawina (jak pamietam :P )
Sos do niego byl z borowikow lesnych a kto sobie zazyczyl to mial jako dodatek zurawine.
Sama dostalam slinotoku kiedy to cudo wyladowalo na moim talerzu.
Fakt: trzeba wiedziec jak sie za tego zwierza zabrac.
pozdrawiam!!
No wlasnie, mieso musi byc odpowiednio doprawione i przede wszystkim rozplywac sie w ustach, czyli ugotowane odpowiednio dlugo, zaleznie od wieku zwierzaka :)
UsuńPozdrawiam
Nika