Brytyjsko-amerykańsko-francuski film pt. "Philomena" widziałam już prawie tydzień temu, a do tej pory wracam do niego myślami. Świadczy to wyraźnie o tym jak wielkie zrobił na mnie wrażenie.
Tymczasem początkowo plakat wcale mnie nie zaciekawił i pewnie w ogóle bym się nie wybrała do kina na ten właśnie film, gdyby nie przypadek.
Przypadki jednak chodzą po ludziach i parę dni temu znalazłam się w ciemnej sali kinowej (bez popcornu :) oglądając "Philomenę".
Francuska wersja plakatu (źródło internet) |
Streszczenia filmu w prasie i opisach filmu na internecie są tak zdawkowe, że absolutnie nie zachęcały do obejrzenia. W skrócie pisano głównie tak : starsza pani, która w towarzystwie dziennikarza wyrusza na poszukiwania syna oddanego przed laty do adopcji.
Tymczasem poszukiwania są tu tylko punktem wyjścia i pretekstem do porównywania dwóch różnych światów na różnych płaszczyznach: świat świecki wobec zakonnego, różne punkty widzenia wykształconego dziennikarza i starszej prostej kobiety , lata pięćdziesiąte porównane z czasami sprzed 10 lat, Irlandia z Brytanią, Irlandia z Ameryką... długo by tu wyliczać.
Trochę wzruszeń, sporo sytuacji wręcz komicznych i nutka romantyzmu powodują, że smutny wątek młodych irlandzkich dziewcząt nabiera wielowymiarowości nic nie tracąc ze swego tragizmu.
Dlaczego mowie o tragizmie? Trudno nazwać inaczej to co się działo z dziewczętami , które zaszły w ciążę będąc niezamężnymi, następnie zostały odrzucone przez rodzinę i trafiły "do sióstr".
W sumie niby w niejednym kraju tak bywało od dawien dawna i cóż wyjątkowego mogło się zdarzyć w Irlandii w latach pięćdziesiątych? A jednak było tam trudniej, tragiczniej niż gdzie indziej. Siostry przyjmowały owe "grzesznice" pod swój dach, ale porody nierzadko kończyły się śmiercią matki lub dziecka lub nawet obojga, bo nie wzywano lekarza. Cierpienia miały być pokutą. Dzieci wychowywane były przez zakonnice, a matki miały prawo odwiedzać je raz dziennie i tylko przez godzinę. Poza tym miały obowiązek pracować od rana do nocy np w pralni jak nasza bohaterka. Oczywiście żyły w zamknięciu, niemalże jak w więzieniu, dopóki nie odpracowały zaciągniętego u sióstr "długu".
Wpajano im przeświadczenie, że nie są godne wychowywania swych dzieci i muszą się zgodzić na oddanie ich do adopcji.
Na dodatek w tajemnicy przed dziewczętami siostry pobierały wysokie opłaty za adoptowane przez bogatych Amerykanów dzieci i uniemożliwiały matkom wszelkimi sposobami próby odszukania dzieci.
Drugim wątkiem początkowym jest historia dziennikarza BBC, który po latach pracy korespondenta w Moskwie i Washingtonie znalazł się na wirażu swej kariery zwolniony nagle z pracy. Z dnia na dzień stał się nikim w dziennikarskim świecie, przeżywa dylemat co dalej, traci wiarę w Boga i w zasadzie to właśnie spotkanie z Filomeną ratuje go przed totalnym upadkiem.
Nie chcę tu opowiadać całego filmu, bo warto go obejrzeć i odkryć całą opowieść przed ekranem. Film w reżyserii Stephena FREARSa został nakręcony po mistrzowsku i nie dziwię się , że otrzymał kilka nagród na różnych festiwalach.
Dla mnie jednak najważniejsze, że widzowie wychodzą z kina podbudowani i nie widzą tylko smutnych faktów, lecz również piękno i optymizm postaci. Przy tym naprawdę wiele jest w filmie momentów wzruszających i tyleż samo żartobliwych i rozweselających.
Zdałam sobie sprawę , że od projekcji nie upłynął nawet tydzień, a ja już kilkukrotnie z entuzjazmem zachęcałam znajomych do obejrzenia tego filmu. Pomyślałam więc , że "Filomena" zrobiła na mnie większe wrażenie, niż myślałam początkowo i postanowiłam napisać o tym filmie na blogu.
Film został zaprezentowany 31 sierpnia 2013 na Festiwalu Filmowym w Wenecji. Autorzy scenariusza otrzymali tam nagrodę.
W Irlandii i Wielkiej Brytanii wszedł na ekrany na jesieni zeszłego roku, a we Francji i Belgii na początku stycznia 2014.
W Polsce zobaczyć go będzie można od 21 lutego 2014, czyli już niedługo.
Warto podkreślić świetną, po prostu niesamowitą grę aktorską głównej bohaterki, którą zagrała niemalże osiemdziesięcioletnia (ur. 1934) brytyjska aktorka Judi DENCH. Szeroka publiczność kojarzy ją głównie z rolą M. , szefowej Jamesa Bonda, choć grała w wielu innych produkcjach kinowych i telewizyjnych.
Rolę dziennikarza zagrał równie dobry Steve COOGAN. Pokazał on bardzo wyraziście rozterki i wahania butnego dziennikarza i wręcz jego "dojrzewanie" i nabieranie życiowej mądrości.
Film został nakręcony na podstawie prawdziwych zdarzeń opisanych przez głównego bohatera, dziennikarza Martina SIXSMITHa w książce zatytułowanej "The Lost Child of Philomena Lee".
Bohaterowie noszą i w książce i w filmie swe prawdziwe imiona i nazwiska.
Jeśli chcecie spędzić czas na obejrzeniu dobrego filmu, to polecam z całego serca obejrzenie "Tejamnicy Filomeny" (bo taki jest jego polski tytuł)
A ja siedzę i szukam co by tu sensownego obejrzeć :)
OdpowiedzUsuńdzięki !
Mam nadzieje, ze ci się spodoba:)
UsuńNika, dzieki:)
OdpowiedzUsuńA Judy Dench-uwielbiam:)
Po tej roli ja tez :)
UsuńNiko, zaczęłam czytać recenzję i szybko zaprzestałam, bo jest tak interesująca, że boję się doczytać treści, albowiem Film zaraz sobie obejrzę, jeśli tylko jest na kinomanie:)
OdpowiedzUsuńMoja prababcia nosiła to piękne imię:)
Pozdrawiam:*
No proszę, a to takie niespotykane w Polsce imię :)
UsuńDziekuję, jestem pewna, że się zawiodę na twoim zdaniu. :)
OdpowiedzUsuńA ja mam nadzieje, ze się nie zawiedziesz :))
Usuń
OdpowiedzUsuńUn sujet bien douloureux! Tu me donnes vraiment envie de le voir, je regarderai s'il passe à Perpignan. Bonne journée
Il passe en ce moment au Castillet au centre :) Sujet difficile, mais le film génial :)
Usuńzachęciłaś :) obejrzę w miarę wolnego czasu :)
OdpowiedzUsuńciesze sie :)
UsuńO! Dzięki serdeczne za tą zachętę, obejrzę na pewno:) Pozdrowienia serdeczne!
OdpowiedzUsuńCiesze sie . Ja również pozdrawiam :)
UsuńJudy Dench to jest klasa sama w sobie. Widziałam jakieś zwiastuny w tv, chyba na BBC czy gdzieś... Nie mogę się doczekać:) Swoją drogą, powinni Cię zatrudnić do recenzowania - opłaciłoby im się:)
OdpowiedzUsuńMusieli by mnie zatrudniać tylko do recenzowania dobrych filmów, bo jak mi się jakiś nie podoba, to nic o nim nie napisze i już:))
UsuńMiesiac szybko zleci i zaraz bedzie w kinach i w Polsce :)
Nie bede sie powtarzac ale tez uwielbiam Judy D. dodatkowo film biograficzny to interesujace. Po przeczytaniu recenzji wskoczylam na portal oceniajacy filmy i ma tam calkiem wysoka note-a wiec kierunek kino! :)
OdpowiedzUsuńNapisz potem jak ty ten film odebrałaś ...
UsuńUwielbiam tego typu kino. Recenzja bardzo ciekawa. Zwiastun również mnie zachęcił. Będę polować na ten film w moim kinie :)
OdpowiedzUsuńU ciebie w Vannes graja go w kinie Garenne, ale nie wiem jak dlugo :)
UsuńNatchniona Twoim postem pobiegłam dzisiaj do kina. Właśnie wróciłam, więc piszę na gorąco :) Niech Was nie zwiedzie zwiastun. Przygotujcie lepiej chusteczki! Wzruszająca i mądra historia. Świetnie zagrana. Zdarza mi się tłumaczyć prywatne listy i poznawać ludzkie historie, również te o szukaniu np. rodzeństwa, które zostało adoptowane przez francuskie rodziny i wiem, że to nie są łatwe tematy.... dlatego ten film wzruszył mnie podwójnie. Piękny film o miłości matki do dziecka oraz wybaczaniu. Prosta forma. Zrównoważone dialogi. Zabawne wstawki. Ogólnie wszystko na swoim miejscu :) Pozdrawiam!
UsuńNo to mnie dopiero zaskoczylas :) Nie myslalam, ze wybierzesz sie tak szybko :)) Ciesze, sie ze tak dobrze go odebralas ...
UsuńWtorki to mój dzień wolny od pracy, więc jak tylko sprawdziłam repertuar kin, nie mogłam nie skorzystać z takiej okazji :)
UsuńUwielbiam Judi Dench, jest świetną aktorką. W Niemczech film ma wejśc dopiero w lutym i już się cieszę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Niko!
O.
Miłego oglądania, to naprawdę wartościowy film :)
UsuńCiekawe, kiedy bedzie w kinach u nas? Chetnie bym obejrzala.
OdpowiedzUsuńPrzeczytalam caly blog, swietny, pisz dalej !!!
Pozdrawiami do zobaczenia.
Iwona z Perpignan
Dzięki za czytanie tylu postów :) Toś się zawzięła :)
UsuńW Perpignan film graja w tym tygodniu w centrum w kinie Castillet (sprawdź na cine-movida.com); no to à bientôt :))
Ostatnio w Castillet widzialam "Tel père, tel fils", piekny japonski film. Jesli bedziesz miala okazje to idz, na pewno warto. A bientôt
UsuńIwona
Spróbuję zobaczyć przy okazji skoro polecasz. Tym bardziej, ze wiem iż Japonia się interesujesz :)
UsuńWitaj Nika, dziękuję Ci za komentarz i cieszę się że film Ci się podobał.
OdpowiedzUsuńWarto może przypomnieć, że działo się tak nie tylko w latach piędziesiątych i nie chodziło tylko o kobiety niezamężne.
Dla zainteresowanych więcej tutaj.
http://www.blogerzyzeswiata.pl/2014/02/kosciotrup-szafie-irlandzkiego-sumienia-pralnie-magdalenek/