wtorek, 7 stycznia 2014

Le vin de merde, żart czy prowokacja ?

Czytelnicy i czytelniczki bloga, którzy znaja język francuski nie raz zapewne słyszeli u Francuzów pełne zniecierpliwienia lub wręcz złości wykrzykiwania typu:

  • une vie de merde!  (podłe / dziadowskie życie)
  • quelle bagnole de merde!  (co za rupieć / gruchot!)
  • bordel de merde!  (o cholera! ale ciut mocniej :)
  • le vin de merde!  (podłe wino, kwasior!)


Wiadomo, że wszelkie takie zwroty i wykrzykniki zawierające słowo "merde" (gówno w dosłownym tłumaczeniu) do najgrzeczniejszych nie należą i zawierają w sobie mniejszą lub większą dozę  wulgarności. 


Jak więc zareagowalibyście gdyby w restauracji ktoś wam chciał zasugerować zamówienie butelki o nazwie "Le vin de merde"? 

Niedowierzaniem? Zdziwieniem? Oburzeniem? Postukaniem się w czoło?

Wino, święty trunek dostojnej Francji znieważone taką nazwą!

 Żart czy prowokacja?

Wino o oficjalnej nazwie "Le vin de merde" istnieje naprawdę i do super tanich nie należy (aktualnie 
6,50 € za butelkę białego, różowego czy czerwonego). Dodam, że we Francji w regionach produkujących wina można dostać je i to  całkiem niczego sobie, za cenę dobrego soku pomarańczowego.  Dlatego napisałam, że 6,50 to nie jest najtańsze wino. Ale też i nie na tyle drogie, żeby nie kupić na spróbowanie…

Można też dostać w sprzedaży  wielka butelkę zwaną magnum. 

Nazwa magnum oznacza, ze butelka zawiera dwa razy wiecej, niż butelka standardowa, czyli 2 razy 0,75 l = 1,5 l.

Le Vin de Merde można też zamówić (min 6 butelek, czyli karton) na stronie internetowej www.levindemerde.com

Kto wpadł na tak szalony pomysł i dlaczego? 




Le pire… … cache le meilleur
(Najgorsze …   … kryje najlepsze)

Le vin des philosophes
(Wino filozofów)

Niedaleko Montpellier w Langwedocji leży mała miejscowosc Aniane (37 km na północny zachód od Montpellier). 

Restaurator Jean-Marc SPEZIALE miał dość uprzedzeń klientów wobec win z Langwedocji. 
Uważał, że wieloletnie starania winiarzy podniosły poziom jakości lokalnych win, a mimo to ludzie często myśleli o winach Langwedocji jako tych gorszych, "vin de merde" -  po prostu :)

Postanowił chwycić byka za rogi i stworzył przedsiębiorstwo promocji win lokalnych o prowokacyjnej apelacji "Le Vin de merde. Vin des philosophes."


Symbolem i logo tego wina jest … oczywiście mucha ! Wiadomo, że kojarzy się z g…

Widnieje ona nawet na korku, o czym można się przekonać po otworzeniu butelki.


Kilka lat temu zaczął je sprzedawać w swej restauracji i stopniowo rozszerzał krąg klientów. Po pierwszych zdziwieniach, oburzeniach, ochach i achach, wino zdało chyba egzamin. 

Najlepszy dowód, że mozna je kupić nawet w dużych sklepach poza Langwedocją.  Ludzie zauważają nazwę , czują się zaintrygowani i kupują butelkę czy dwie na spróbowanie. 

Wino jest doprawdy dobre… "najgorsze kryje najlepsze" jak widnieje na butelce. 

Ale prawdę mówiąc, nawet gdyby było kiepskie, no to w końcu przecież sama nazwa byłaby co najwyżej zgodna z zawartością :))) 

Uważam, że to świetny chwyt marketingowy. Wino musi być dobre, no bo przecież nie chodzi o sprzedanie jednej butelki, tylko większej ilosci.  I tak jest w istocie!

Ja sama zakupiłam tuż przed świętami w Leclercu w Le Boulou (nieopodal naszej poludniowej Arkadii)  po butelce różowego i białego. 

Dopiero po degustacji pojechałam kupić większą ilość, bo uznałam to jako świetny pomysł na prezent dla przyjaciół, gdy się jest do kogoś zaproszonym np na kolację… I szkoda, że nie było już czerwonego, ani magnum...

Śmiech i dowcipy gwarantowane… 


A tu dla chętnych link do FB: 




16 komentarzy:

  1. Pomysł może kontrowersyjny, ale mnie rozbawił:-))) Ciekawe, czy będzie je można kupić i w Polsce. Wina z Langwedocji pijałam i jak to bywa - trafiały się i perełki i " le win de merde", a ostatnimi czasy mam fazę na wina z Portugalii, sama nie wiem czemu, jakoś tak mi podchodzą:-)))
    Uściski
    A.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne!!! Ale faktycznie etykieta może odstraszyć :) jak "muchozol" :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. pijamy francuskie wino zwane przez nas "pavulon", nie znając wymowy tak czytamy jego nazwę.
    Pavulon jest lekiem stosowanym przez przestępców w celu usypiania ofiar!

    OdpowiedzUsuń
  4. Swietny pomysl!
    My od dawna pijamy wina z Langwedocji, co roku bierzemy udzial w grudniowych targach w Colmar, na ktorych sa tlumy ludzi..
    Alzackie wina oprocz reislingow tez nie sa uwazane za top topow, wiec moze regiony wzajemnie sie wspieraja;) Pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń
  5. a powszechnie uważa się, że Francuzi nie mają poczucia humoru i dystansu do samych siebie, a tu proszę :) będę polować na to wino! świetny pomysł na prezent z przymrużeniem oka :) tylko faktycznie mogli sobie podarować tę muchę ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. swietna cikawostka :)
    ...wino dla filozofow hehehe

    pozwolilam sobie wrzucic 'zajawke' Twojego posta na Polskich Blogach Kobiecych na Swiecie
    BUZIAKI XXX

    OdpowiedzUsuń
  7. he he dobre :D
    ta mucha jest boska :P

    OdpowiedzUsuń
  8. Koniecznie muszę spróbować! :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. J'ai bien ri Nika, même si "on " m'a raconté l'histoire. A quand le "Pisse Dru" ? Allez, vite ! J'attends !

    OdpowiedzUsuń
  10. Ciekawy post! Jak tylko wybiorę się do Francji poszukam tego wina, choćby po to, żeby zabrać korek na pamiątkę, bo moja kolekcja nie posiada jeszcze takiego cuda :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziekuje serdecznie za komentarze. Prawde mowiac nie sadze, by sprzedaz tegowina rozwinela sie na szeroka skale. Raczej lokalnie lub - powiedzmy - regionalnie. Stad dobrze, ze chociaz mozna zamowic internetowo. Dostawa jednego czy dwoch kartonow na terenie Francji nie jest pewnie szalenczo droga. Szczegolnie gdyby kupowac z kims na spolke. Dla zartu pewnie pare osob daloby sie namowic.
    Natomiast poza Francja dostawa moze byc juz na poziomie cen zaporowych.
    W sumie to taka ciekawostka, ale ja bardzo lubie takie ciekawostki :)
    Pozdrawiam Nika

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo ciekawy post ;) Naprawdę, czytałam go z ciekawością. Dziękuję za tak długi komentarz na moim blogu, musiałaś się nieźle namęczyć ;) Pozdrawiam!
    Margaret ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. W tłumaczeniu dosłownym powinno być "Lej kwas w mordę"...:o)

    OdpowiedzUsuń
  14. Przeczytałam z zainteresowaniem i uśmieszkiem.
    Twórca ma duży dystans do siebie i swojej profesji. To fajne ! nie boi się :-)
    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  15. Ów ktoś musiał mieć dystans do siebie. :) Pierwsza kupiłabym kilka butelek. Mam nadzieję, że jest wytrawne. :)

    OdpowiedzUsuń