piątek, 7 grudnia 2012

Jarmark bożonarodzeniowy w Brukseli, czyli przegapiona parada mikołajkowa



Poprzedni wpis zakończyłam planując pójście na paradę mikołajkową  w centrum Brukseli. Niestety nie przewidziałam faktu, że Belgowie mogą ją zorganizować 24 godziny PRZED Mikołajkami i zrobiłam się w konia jak jakiś zółtodziób (żółtodzióbka?)

Okazało się bowiem, że parada miała miejsce owszem o 18.30, ale nie 6-go lecz 5-go grudnia. Niezbadane są wyroki belgijskich Mikołajów …

Pocieszam się, że w przyszłym roku Mikołajki będą znów w środku tygodnia, więc będę znów mogła spróbować pójść na paradę mikołajkową. Tym bardziej, iż bardzo lubię sztuczne ognie, a wczoraj na zakończenie podobno były bardzo ładne.
Pretensje mogę mieć tylko do siebie, bo wielokrotnie uprzedzano mnie, że Belgia jest czasem dziwnym (czytaj : odmiennym od innych) krajem i w zasadzie powinnam być przygotowana na wszelkie niespodzianki. Nie sprawdziłam do końca i dostałam po nosie.

Tuz kolo wyjścia z metra na placu Świętej Katarzyny


Na pocieszenie postanowiłam więc po pracy pojechać do starego centrum i przejść się po jarmarku bożonarodzeniowym liczącym około 250 stoisk i kramów, lodowisko, zjeżdżalnię i ogromne koło-karuzelę.
Śniegu wprawdzie nie ma, bo to trochę co popadało w tym tygodniu, znikło od razu. Kramiki pokryte są jednak sztucznym „śniegiem”, więc można przed samym sobą udawać, że jest prawdziwa zima.

Sztuczny "śnieg" na dachu



Trasa liczy sobie około dwóch kilometrów, bo gdzieś te wszystkie atrakcje trzeba było porozmieszczać. Wysiadłam na stacji metra Sainte-Catherine (Święta Katarzyna), gdzie mieści się najważniejsza część z lodowiskiem, karuzelą i większością kramów.

Lodowisko i wypożyczalnia łyżew (6€/godz.)


Zjeżdżalnia dla dorosłych za całe 2€50
Kolo-karuzela produkcji niemieckiej:
290 ton i 55 m wysokości


Ludzi było sporo jak na środek tygodnia i temperaturę około 1-2 stopni. Zrobiłam dużo zdjęć, ale niektóre wyszły poruszone, bo robiłam „po ciemku”. Wybrałam jednak te najlepsze, żeby pokazać wam fajną atmosferę, jaka tam panuje. Do tego powinniście sobie włączyć jakąś świąteczną muzykę (bo tam ciągle coś puszczają), zrobić grzane wino i już możecie sobie wyobrazić, że jesteście w brukselskiej „wiosce świątecznej”.

Kiełbachy, kiełbasy i kiełbaski

Likiery "na metry"
(zwróćcie uwagę na rożnej długości drewniane
podstawki do kieliszków stojące na samym przodzie)

Stoisko z polskimi wyrobami drewnianymi

Stoisko z orzeszkami w polewach różnorakich i różnistych
W życiu nie widziałam tylu owoców kandyzowanych na raz!

Wata cukrowa jak w dzieciństwie
Polskie wyroby na innym jeszcze kramiku
Sklep chyba tylko dla Mikołajów :)

Sery z Sabaudii
Przyjrzyjcie się dobrze,
to choinka udekorowana ...różami


Ze Świętej Katarzyny przeszłam na placyk obok, gdzie były tematyczne stoiska bałkańskie, bo co roku organizatorzy zapraszają kogoś innego jako gościa honorowego.
Było tam jednak ciemniej i zdjęcia nie wyszły zadowalająco. Za to grała prawdziwa, „bałkańska” orkiestra.

                                                                    ********


La Bourse, czyli Giełda (1873)


Następnie trasa prowadzi do pięknie udekorowanego Budynku Giełdy (La Bourse), a potem koło Kościoła Świętego Mikołaja (XIIw.) i na Wielki Plac (Grande Place).

Kontrowersyjne piękno "choinki"
na Grande Place (25m)


Na placu stoi kontrowersyjna „choinka”. Jest to może jedyna choinka, na której szczyt można (za opłatą skromnych 4 €) wejść po schodkach w „gałęziach”, ale brak jej jednak trochę uroku. Nic dziwnego, ze pomysł takiej nowoczesnej choinki wywołał w Brukseli już w listopadzie ogromne krytyki i dyskusje.  Powiedzmy sobie szczerze, że chyba trudno byłoby nie znaleźć ładniejszej choinki na tak prestiżowe miejsce.

Dobrze, że na Wielkim Placu jest też Szopka z prawdziwego zdarzenia i na szczęście bez udziwnień.
Szopka na Wielkim Placu


Na zakończenie nie mogłam sobie odmówić jakiejś nierozsądnej przyjemności kulinarnej. Na sprzedawane wszędzie grzane wino nie miałam jakoś ochoty. Na tuczącą francuską tartiflette raczej też nie....
Miałam jeszcze do wyboru, hamburgery, kaszanki, kiełbaski, ostrygi, ślimaki i pełno innych specjalności z całej Europy. Czyste szaleństwo! 


Gotowanie francuskiej tartiflette na miejscu
(ziemniaki, boczek, cebula i ser reblochon
 to główne składniki tej zimowej potrawy z Górnej Sabaudii)
                              

                               Nie wspomnę już o słodyczach, które kusiły na każdym kroku...


Tu kusi Mikołaj z czekolady...

... a tu kusi Mikołaj ze speculoos,
czyli cynamonowej,
 lokalnej odmiany ciasteczek



Postanowiłam zaszaleć kalorycznie, ale lokalnie i na słono. Zafundowałam sobie porcję typowych frytek belgijskich. Takich prawdziwych, ze specjalnych ziemniaków, gotowanych dwukrotnie w specjalnym tłuszczu, co podobno sprawia, iż mają one unikalny smak.



Łakomy szyld frytkarni

To nie kobitka
 z warkoczykami tylko pan w kapturze z frędzelkami

 Sosów do wyboru było chyba z dziesięć. Spodobała mi się nazwa piri-piri, więc ten właśnie wybrałam. Wiedziałam, że to ostra papryczka (chyba portugalska), ale nie przypuszczałam że o mało nie zostanę smokiem wawelskim, bo sos był ostry niemożebnie.

Frytki te okazały się wystarczająco sycące,
bym nie myślała już o żadnej kolacji
po powrocie do domu

*************

A za rok muszę zobaczyć tę paradę i już :)))

6 komentarzy:

  1. Piękny nastrój :). A co do choinki, to głośno było o niej w mediach. Ja jestem raczej za tradycyjnym drzewkiem (ale rozumiem potrzebę innowacji ;))
    O.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach te Marche de Noel, so lovely.I miss them.

    OdpowiedzUsuń
  3. a mnie TA CHOINKA bardzo sie podoba !!!
    oczywiscie na Grande Place

    OdpowiedzUsuń
  4. uwielbiam jarmarki bozonarodzeniowe! u nas tez dzis pierwszy zostal otworzony. niestety na Cyprze klimat swiat nawet w polowie nie jest tak odczowalny jak gdzie indziej w Europie...

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajna relacja, mam nadzieje, ze uda mi sie odwiedzic ten jarmark w ostatniej chwili i tez jakas notke na blogu zrobic, choc czasu malo, coraz mniej - w piatek jade do Polski. Sama sporo pisze o Belgii, tym bardziej mi milo, bo po raz pierwszy jestem na tropie blogerki z Brukseli :)Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze się, ze tu trafiłaś. Ja Belgię odkrywam dopiero od dwóch lat. Z chęcią zajrzę do ciebie na blog by poznać twe spojrzenie na ten kraj. Milej podroży do Polski i wesołych świąt!

      Usuń