czwartek, 6 grudnia 2012

Mikołajki w Brukseli

      

        Tak się złożyło, ze Mikolajki wypadają w tym roku w środku tygodnia, więc przyszło mi je spędzać w mej północnej Arkadii, czyli w Brukseli. 
         Chcąc nie chcąc porównywałam przygotowania i obecność tematyki "mikołajkowej" w Brukseli z jej wyraźnym brakiem w Paryżu. 
         To trochę tak jakbym się cofnęła do czasów dzieciństwa. W Polsce jest to jednak ważny dzień i wszystkie dzieci (małe, duże i te całkiem dorosłe) czekają na jakiś podarek. 

       

Oczywiście pamiętam również dobrze szkolne Mikołajki, gdy każdy przynosił jakąś maskotkę i potem losowo trafiała mu się inna. Fajne to wspomnienie. Może dlatego, że trafiały mi się zawsze jakieś ładne maskotki? 



      Od wielu jednak lat nie świętowałam już żadnych Mikołajek. We Francji (za wyjątkiem Alzacji) nie jest to jakiś specjalny dzień. Tak samo 8 marca prawie nikt poza feministkami nie świętuje tam Dnia Kobiet :)



   W Brukseli jednak Mikołaje są obecne już od dwóch-trzech tygodni na każdym kroku. Każda cukiernia ma swe Mikołaje z czekolady czy piernika, a żywe Mikołaje chodzą dostojnie po jarmarkach bożonarodzeniowych i po galeriach handlowych rozdając dzieciakom słodkie prezenty.

   

    Zaś wieczorem o 18h30 ma mieć miejsce mikołajkowa parada na Starym Mieście. Jeśli nic mi nie stanie na przeszkodzie, to wybiorę się tam, żeby zobaczyć jak to wygląda.....

5 komentarzy:

  1. Też bym się wybrała na taką paradę:)
    Może wstawisz u siebie dokumentację fotograficzną? :)
    O.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mam już szans na żadną dokumentację z tego roku , bo Belgowie mnie zaskoczyli i zrobili sobie tę paradę mikołajkową już wczoraj, czyli dzień przed Mikołajkami ! Podobno były też sztuczne ognie...
    Dowiedziałam się o tym dopiero dziś i - eufemistycznie to ujmując - byłam bardzo niepocieszona.
    No ale pretensje mogę mieć tylko do siebie, bo nie sprawdziłam do końca co i jak :(
    Z dokumentacji więc nici. Może za rok? (jeśli "podskoczysz" do Brukseli , to możemy wybrać się razem:)
    Pojechałam sobie mimo wszystko pochodzić po jarmarku bożonarodzeniowym i zrobiłam trochę zdjęć. Zobaczę jakiej są jakości i może wrzucę je na blog jeszcze dziś, bo jarmark jest przeuroczy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niko, dziękuję za zaproszenie. Rzeczywiście, ode mnie to niedaleko :)
    Zobaczymy, co przyniesie następny rok.
    O.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy tak piszesz o arkadii na polnocy przypomnial mi sie super przezabawny film "Jeszcze dalej niz Polnoc" (Bienvenue chez les Ch'tis) Ogladalas? A jesli tak, to czy rzeczywiscie tak jest czy to tylko stereotypy ? :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że oglądałam. To jedna z lepszych komedii francuskich ostatnich kilku lat! Film był oczywiście przerysowany, ale dużo w nim prawdy. Stereotypy są oczywiście stereotypami, ale skądś się zawsze biorą. Np w mojej wiosce w Roussillon rdzenni mieszkańcy mówiąc o "północy" maja na myśli wszystkich mieszkających na północ od Tuluzy i Lyonu :)
      Znów Paryżanie i w ogóle Francuzi myślą bardzo stereotypowo o Belgii. Dla nich ludzie pijacy litry piwa (a nie wina) to po prostu niebezpieczni dziwacy :)
      To jest doprawdy temat rzeka !
      A wracając do filmu ciekawa jestem jak brzmi po polsku, bo niektóre gry słów w dialogach są po prostu majstersztykami i bardzo trudno je przetłumaczyć. Chyba muszę go sobie kiedyś obejrzeć w polskiej wersji z czystej ciekawości.

      Usuń