niedziela, 30 grudnia 2012

"Brodacz z Roussillon", czyli chleb z "brodatej" pszenicy - produkt regionalny Roussillon




 Nasze plany wycieczkowe na dziś spaliły na panewce, choć niezależnie od nas. 
  Wracając w południe przejeżdżaliśmy przez małą miejscowość niedaleko Perpignan (ok 23 km), Ille-sur-Têt i trafiliśmy przypadkiem na prawdziwa perełkę - piekarnio-cukiernię z produktami regionalnymi o nazwie Boulangerie du Couvent. 
    Mój Ślubny Rycerz przypomniał sobie, że jakiś czas temu słyszał iż to właśnie w tej piekarni wypieka się tradycyjny chleb o nazwie "Le Barbu de Roussillon" (Brodacz z Roussillon). Oczywiście zatrzymaliśmy sie od razu, żeby sprawdzić co to takiego.

tradycyjne wyroby

i te typowo świąteczne ....

a także słone specjały lokalne

tradycyjne bagietki tez oczywiście były

     Kilkanaście lat temu pewien młynarz z Cucugnan w sąsiednim departamencie Aude - pasjonat starych odmian, trafił na kilkanaście ziaren odmiany pszenicy o nazwie blé barbu, czyli pszenica brodata. Nazywano ją tak bo każde ziarenko kłosa zdobił włosek jak wąs, stąd skojarzenie z brodą. 
     Jej produkcję zarzucono pod koniec XIX wieku, gdy pojawiły się odmiany bardziej rentowne.
   Młynarz z Cucugnan przez parę lat eksperymentował, by uzyskać większą ilość starodawnego ziarna, aż w końcu inny pasjonat, rolnik z Pia w naszym departamencie Pireneje Wschodnie, mógł zasiać 5 hektarów . 


a oto i dwa "brodacze" podłużne
 z odpowiednim opisem

     Cała produkcja mąki otrzymanej z owej brodatej pszenicy zostaje dostarczona innemu pasjonatowi, a jest nim Henri Poch z Ille-sur-Têt. Znany piekarz i cukiernik tradycyjnych produktów z Roussillon zaangażował się wraz z małżonką całym sercem w produkcję dwóch starodawnych rodzajów chleba. Jeden jest okrągły, a drugi podłużny. Skórka jest chrupiąca, miąższ miękki i wilgotny.

Stary budynek klasztorny znajduje sie na uboczu wioski, a mimo to klienci tłumnie ściągają do piekarni.

Zakupiliśmy oczywiscie bochenek i czym predzej ruszyliśmy do domu, by go spróbować (kosztowało mnie to trochę silnej woli, by dać dziecku dobry przykład i nie zjeść połowy bochenka już w drodze:)

zdobyty "brodacz" opakowany


i w całej krasie


grube pajdy "brodacza", szkoda
że nie widać na zdjęciu zapachu


     Pachniał po prostu bosko, a jaki był dobry! Został tylko malutki kawałek. Pewnie nie raz jeszcze zboczymy z drogi, żeby moc zjeść takie cudo. 

     No i przypadkiem dowiedziałam się, ze w starym klasztorze, gdzie mieści się piekarnia, właściciele zagospodarowali trzy pokoje gościnne (chambres d'hôtes), więc gdyby ktoś przypadkiem tamtędy przejeżdżał wakacyjną porą, to można się zatrzymać na noc i oczywiście pojeść "brodatego chleba" do woli...

3 komentarze:

  1. Zdjęcia wypieków podziałały na moją wyobraźnię:-))) Znalazłam już ich stronę internetową i jestem absolutnie zachwycona! A pokoje - sam miód i cymesik. No i ceny - rzekłabym przystępne, bo wychodzi taniej niż w niektórych hotelach w Polsce ( oczywiście porównując warunki i estetykę:-)))
    Pozdrawiam i wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!
    Asia

    OdpowiedzUsuń
  2. Och, ja za wypiekami piekarniczymi Francuzów przepadam, pewnie bym nie wytrzymała, żeby nie spróbować już w drodze ;)
    Dobrego nowego roku!
    O.

    OdpowiedzUsuń
  3. Matko!!! aż zgłodniałam :)))

    OdpowiedzUsuń