poniedziałek, 16 grudnia 2013

Fourques - degustacje win i zup po raz pierwszy



Za górami, za lasami .... 
No może  niezupełnie, bo za paroma wzgórzami na północ od naszej południowej Arkadii, leży wioska Fourques. 

     Do tej pory nie miałam jakoś okazji o niej pisać. Wioska urokliwa, spokojna i słynąca na całą okolicę ze sklepu z tradycyjnymi wedlinami katalońskimi (Maison Paré), no i z wyrabianym na miejscu sosem aïoli, ale o tym może przy innej okazji.

     Na początku miesiąca, po raz pierwszy miała w Fourques miejsce operacja pod haslem : "Winiarze z Fourques gotują swą zupę". 

     Nie wiem kto wpadł na taki właśnie pomysł, bo degustacje win kojarzą się na ogół z jakimiś wędlinami lub oliwkami, a nie z gorącą zupą. Ale pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę. 

    

W drodze do Fourques... a w tle ośnieżony szczyt Canigou

Podobnymi choinkami udekorowane ulice całej wioski
     Kilku okolicznych producentów win otworzyło podwoje swych Piwnic (Cave) i powitało odwiedzających częstując nie tylko swymi winami, ale i gorącą zupą.  Każdy z nich przygotował inną 

Ponieważ całe przedsięwzięcie  miało miejsce w niedzielę gdy w centrum wioski odbywał się lokalny jarmark bożonarodzeniowy i akcja zbiorki pieniędzy w ramach Telethon'u (francuski odpowiednik Orkiestry Świątecznej Pomocy), to i gości w wiosce nie brakowało. Dla co bardziej leniwych piechurów (lub na wypadek mniej pewnego kroku po pierwszych degustacjach :), przewidziano pociąg turystyczny, który za darmo przewoził gości od jednego producenta do drugiego, czyli z jednej degustacji na drugą.




    Aby mieć prawo do degustacji zup, należało zakupić za 5 euro przygotowany specjalnie na ten dzień kubek z łyżeczką i wstążką o katalońskich kolorach (katalońskie korzenie regionu Roussillon zobowiązują :)
Oczywiście, po degustacji każdy miał prawo kupić sobie butelkę, czy nawet karton wina :)
Tylko zupa była nie na sprzedaż :)

   I my tam byliśmy;  wina i zupy degustowaliśmy... 

Choć nie wszędzie, bo inaczej bym nie dotarła na czas (i na własnych nogach) do pociągu TGV, jako że wyjeżdżałam na północ tego właśnie popołudnia. No ale do paru miejsc zajrzałam i nawet mam dla was z jarmarku zdjęcia żywego drobiu...  



Le Vignerons de Passa ...


... i ich zupa wiejska (soupe paysanne)



U wejścia do części gdzie odbywał się jarmark bożonarodzeniowy zamknięto ruch uliczny





Świeże jaja,  żywy drób i .... ślimaki


Ekologiczne, tradycyjne wyroby wędliniarskie, no  i nabiał

Prawdziwy kowal pokazywał na co go stać :)

Różnorakie wyroby pszczelarskie

Naturalnie nie mogło zabraknąć ceramiki

Wolontariusze na stoisku Telethon'u
A na deser naleśniki w zaimprowizowanej naleśnikarni :)


Ekologiczna produkcja win w Domaine San Marti (i zupa cebulowa na okrasę)


W końcu to święta :)





 Mam nadzieję, że za rok będę miała okazję zwiedzić pozostałe miejsca degustacji...








24 komentarze:

  1. Faaaajnie :)))
    Jak ja lubię takie imprezy!!! Zazdroszczę. No i słońca zazdroszczę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to trudno czlowiekowi dogodzic :) Ty bys chciala slonca, a ja troche sie juz stesknilam za bialym puchem, tym bardziej ze niepredko snieg pewnie zobacze :) No moze w styczniu jak wpadne jak po ogien do Warszawy?

      Usuń
  2. Ale fajna impreza! Przygarnęłabym coś z ceramiki i oczywiście sery:) A do tego dobre winko.. Pozdrowienia serdeczne - naprawdę jest tak ciepło? Panowie tylko w T- shirtach:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz, kowalom przy ogniu na pewno było cieplej, ale fakt ze tego dnia (8 grudnia) świeciło piękne słońce i było jakieś 16 stopni :)

      Usuń
  3. Bardzo miło mi się z Tobą przechadzało po tych degustacjach. Najbardziej wciągnęły mnie zupy... bo uwielbiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez lubie zupy, choc we Francji jada sie je raczej tylko zimowa pora :)

      Usuń
  4. Lubie takie imprezy;) Cala spolecznosc lokalna w akcji:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wlasnie, cala wioska chyba sie w te impreze zaangazowala...

      Usuń
  5. ho ho spróbowałabym winko i zupkę :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Wszystko fajnie, uwielbiam takie imprezy. Ale o co innego mnie zazdrość "zżera":) - przecież Wy tam normalnie liście na drzewach macie!!! No kto to widział w grudniu!!! Taka rozpusta!:)))

    OdpowiedzUsuń
  7. I region kwietnie i się bawi. Super inicjatywa, fajna impreza, dzięki, że się podzieliłaś. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. To musiało być niesamowite przeżycie :) Dzięki za ciekawego posta, może będzie nam dane kiedyś jechać :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wino i zupa? Rzeczywiscie nietypowe polaczenie...

    OdpowiedzUsuń
  10. świetna akcja i super zorganizowana! chętnie bym popróbowała:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwazam, ze ktos mial naprawde dobry pomysl. Niby nic, ale trzeba bylo na to wpasc i przekonac ludzi do uczestnictwa...

      Usuń
  11. Masz ciepełko ?? Daj trochę !! ;o)

    OdpowiedzUsuń
  12. Miałaś piękną pogodę w tym dniu! A musze się zapytać, bo ile gatunków i rodzajów win francuzi wyprodukowali i tyle ciekawa jestem, ile rodzajów zup przygotowano do degustacji. Czy to było cos w stylu, 1-2 zupki na rozgrzewkę bo mamy grudzień czy faktycznie było ich wiele? :)))
    Ja pamiętam tylko tyle, że za moich czasów (mieszkalnych we Francji) jadłam ... minestrone xD
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, minestrone nie bylo :) Otwartych bylo 8 miejsc do degustacji i tylez bylo roznych zup.
      Na zdjeciu z prospektem mozna sprobowac odczytac nazwy winiarzy i ich zup :) Kazda inna :)

      Usuń
    2. To minestrone to był mały żarcik, bo w trakcie moje życia w Paryżu mieszkałam z włoską rodziną.. :D

      Usuń
  13. Mnie osobiście wystarczy słowo "degustacja" żebym wiedziała, że impreza będzie udana :). I jaki fajny kubek został na pamiątkę.

    OdpowiedzUsuń