Po brzoskwiniowym piątku nastała morelowa sobota...
Dostaliśmy bowiem również skrzynkę dojrzałych moreli odmiany Rouge de Roussillon. Ponieważ nie mogłam zająć się nimi od razu (najpierw robiłam konfitury brzoskwiniowe,
o których pisałam tutaj), musiałam zacząć od przebrania owoców i odkrojenia kawałków zbyt dojrzałych, które zaczęły się lekko psuć...
|
Polówki aromatycznych owoców . |
|
Czyste, połówki moreli, które posłużą
do zrobienia konfitur |
|
Pestki wyrzucamy na łonie natury ,
a nuż coś wyrosnie:) |
|
Opady z nadpsutymi czesciami zbyt
dojrzalych owocow |
|
Największa misa do konfitur
, jaka nam została
w spadku bo babci mego małżonka
|
|
Gotowe, obrane owoce czekają na gotowanie.
W sumie było ich dokładnie 8 kg |
|
Dodałam 3,9 kg cukru... |
|
I zaczęło się misterium konfiturowe.... |
|
Ogromna łyżka jest niezbędna do mieszania takich ilości bez ryzyka oparzenia się :) |
|
Złote, słoneczne lato zamienia się w morelowy wulkan |
|
Konfitury gotowe do nakładania do słoików.
Połowę nałożyłam do słoiczków, a pozostałą część smażyłam jeszcze trochę dodając wodę kwiatu pomarańczy (eau de fleur d'oranger). W ten sposób mam dwa rodzaje konfitur: morele "naturalne" i morele z nutką kwiatu pomarańczy :) |
|
Ten lejek kupiłam w zeszłym roku w Polsce.
To specjalny lejek do konfitur.
Kosztował parę złotych i okazał się bardzo wygodny.
Ma dużą dziurkę i kilka rozstawów od spodu, wiec
pasuje do wielu różnych słoików, |
|
Bardzo lubię słoiki marki Famille Weiss*. Napełniony słoik nakrywamy jednorazowa pokrywka i dociskamy zakręcając metalowa pokrywka. Pasteryzujemy i po wyjęciu odkręcamy , wylewamy wodę, sprawdzamy czy słoik się dobrze zassał , wycieramy wszystko do sucha i ponownie zakręcamy. Otwarcie następuje przez zrobienie dziurki pośrodku pokrywki wewnętrznej. Gdy powietrze dostanie się do środka, można ja zdjąć i wyrzucić. Nakrętka służy do zakręcenia napoczętego słoika żeby moc go przechować w chłodnym miejscu przez jakiś czas. W tego typu słoikach można tez przechowywać różne pasztety , ale ja akurat ich nie robię... |
|
Moje pasteryzowanie na tarasie pod figowcem :)
Tu akurat zdjęcie zwykłych słoików z nakrętkami |
Z sumie wrobiłam 28 słoików :)
A tymczasem Mona wypoczywała sobie machając tylko od czasu do czasu ogonkiem :)
Z takimi zapasami możesz już otworzyć B&B! Podziwiam zapał i pracowitość. Morelowe przetwory wyglądają bardzo smakowicie.Szkoda, że koty nie lubią konfitur. Na pewno by Monie smakowały!
OdpowiedzUsuńo to się nazywa hurtowa produkcja :) ale już czuję smak i zapach tych moreli :)
OdpowiedzUsuńune de mes confitures préférées: en 1er, la cerise, en 2 l'abricot
OdpowiedzUsuńEnsuite tout me va...
je vais à nouveau avoir un peu de temps pour visiter les blogs
Wygadają przepysznie!
OdpowiedzUsuń