Jaka szkoda, że ten tydzień już się kończy… Oczywiście nie chodzi o tydzień jako taki ale o mój urlop, który kończy się wraz z nadchodzącą niedzielą. Dobrze było zwolnic rytm, pomieszkać w domu, pogłaskać kota… Nawet teraz mam w pobliżu trzy "asystentki", a dwa inne kociaki siedzą na tarasie wygrzewając się w wiosennym już słońcu.
W sumie nie widziałam w tym roku prawdziwej zimy. Deszcze, szarugi tak, ale zimy ze ślicznym śniegiem nie. Dziwny ten rok i wiosna staje się wszechobecna.
Rosną już dzikie szparagi, kwitną mimozy i migdałowce. Jeszcze tydzień, dwa i sady brzoskwiniowe pokryją się różowym kwieciem.
Tydzień urlopu to i mało i dużo. Pierwsze dni to regeneracja po intensywnych kilku tygodniach po świętach. Potem radość, że nie trzeba jeszcze wracać i chęć korzystania z każdej chwili, chęć patrzenia na świat przez różowe okulary zwane "slow life". Praca fizyczna w winnicy jest prawdziwą przyjemnością gdy świeci słońce i można zdjąć nawet kurtkę. Jest o tyle większą przyjemnością, że nie jest obowiazkiem ani pracą codzienną. Po paru godzinach spędzonych na podwiązywaniu młodych pędów do kijków czułam się jak pionier ujarzmiający naturę. Aż się sama z siebie śmieję, bo jako typowy mieszczuch zachwycam się kilkugodzinną pracą "na roli", ale pewnie po dwóch, trzech dniach po osiem godzin, padłabym drętwa i nie ruszyłabym się przez następne parę tygodni :))
Nie mam aspiracji udawania, że taka jestem mocna i wytrwała. Po prostu było przyjemnie i słonecznie.
Przyjemne było też zrywanie gorzkich pomarańczy u sąsiadki (za jej zgodą naturalnie, już choćby dlatego, że w ogrodzie jest duży pies:)). Trochę czasu zabrało krojenie owoców i smażenie konfitur. Jeszcze tylko ubieranie słoiczków, ale to już w przyszły weekend.
Pogoda była mieszana. Dziś akurat jest ciepło i słonecznie. Były jednak też dni wietrzne i nawet jeden deszczowy. Wówczas to siadłam do biurka i napisałam o widzianej przed urlopem sztuce o Marii Skłodowskiej (klik tutaj).
Było też gotowanie bigosu dla znajomych, co obiecałam im już w zeszłym roku, a odbyło się wczoraj.
Akcja propagowania :)) polskiej kuchni powiodła się, bo były też dokładki. Chyba im naprawdę smakowało, bo inaczej zadowoliliby się jedną porcją :)
Było też wyjście kulturalne do teatru w Perpignan. Spektakl satyryczno-muzyczny. Dla mnie prawdziwe odkrycie. Może jeszcze wrócę na blogu do owego wieczoru…
Jutro wieczorem ruszam więc ponownie w drogę, ale nawet jeśli nie widziałam zimy i sporty zimowe widziałam tylko w TV (w końcu trwają igrzyska w Soczi), to wrócę do pracy z podładowanymi akumulatorami. A póki co idę korzystać jeszcze ze słońca i slow life pozostawiając was z kilkoma migawkami fotograficznymi z porannej przejażdżki po okolicach naszej Południowej Arkadii.
Afisz paryskiej sztuki "Palmy Pana Schutza"
w Teatrze Michel
Nie nie chodzi wcale o palmy na piaszczystej plaży , a o Palmy Akademickie , order Palm Akademickich. Odznaczenie to istnieje we Francji od 1808 roku i niejeden wykładowca marzy o jego otrzymaniu.
Marzył o nim też Pan "Schutz" (tak przezywano dyrektora Paula Schützenbergera) , szef Marii Skłodowskiej i Pierra Curie, który nieźle im zalazł za skórę byle tylko jego podopieczni mieli z końcu jakieś osiągnięcia, dzięki którym on, Monsieur Schutz , dostanie upragniony order…
Prawdziwy order
(źródło: internet)
"Les Palmes de M. Schutz", pod takim właśnie tytułem grana jest obecnie w Teatrze Michel w Paryżu, komedia francuskiego autora Jean-Noëla Fenwicka.
Spektakl posiada też własną stronę FB (klik tutaj)
Ogromne zdjęcie wszystkich aktorów widoczne w holu teatru Michel.
Autorem zdjęcia jest Franck Harscouët
Od lewej stoją: Benjamin Egner (Pierre Curie), Michel Crémadès (rektor), Valérie Vogt (opiekunka dziecka)
Siedzą zaś : Constance Carrelet (Maria Skłodowska), Daniel Haussens ( Pan Schutz)
Wystający czubek głowy u dołu (widać go w całości na zdjęciu powyżej), to Guillaume Bouchède (kolega Pierra Curie)
Widownia Teatru Michel jest niewielka
Przed spektaklem
Podczas antraktu. Bar teatru znajduje się tuz obok widowni i stając w barze
widać - poprzez otwarte loże - cały parter (scena z lewej).
Owacje po spektaklu
Komedia ta jest świetnie napisana i zagrana. Wprawdzie puryści i znawcy biografii Marii Skłodowskiej załamują ręce nad pomieszaniem, wręcz naginaniem faktów i dat, które autor sztuki poukładał jak mu się żywnie podobało, ale jeśli nie zwrócimy uwagi na te wyraźne odstępstwa od prawdy, to trzeba przyznać, że komedia jest bardzo dobra i śmiejący się widzowie nawet się nie obejrzą a tu już koniec, kurtyna i owacje.
Wiele sytuacji zostało zaaranżowanych jak w to w komedii bulwarowej bywa, czyli żeby było śmiesznie, ale sama tematyka prac naukowych jest prosto i wyraźnie przedstawiona.
Charaktery są specjalnie nieco przerysowane, ale jednak bardzo sympatyczne. Nieśmiały i niezaradny Pierre Curie oraz przebojowa, sprytna i niesamowicie pracowita Skłodowska , są na scenie parą bardzo dobraną i rozweselają nas co krok.
Dla osób znających język polski , wstawki mówione "po polsku" są tym bardziej śmieszne, że dźwiękowo zbliżone bardziej do rosyjskiego niż polskiego, ale dla francuskiego ucha języki słowiańskie brzmią podobnie.
Francuska publiczność jest najwyraźniej zachwycona tego typu teatrem, który bez wzniosłych słów i przynudzania opowiada i przybliża sylwetki znanych i poważanych naukowców z francuskiego Panteonu.
Premiera miała miejsce 19 września 2013 , a sztuka grana będzie jeszcze do końca marca 2014. To całkiem niezła "żywotność" teatralna. Kto więc ma ochotę na miły wieczór to może jeszcze zdążyć :)
*****
Sztuka "Le Palmes de M. Schutz" grana była po raz pierwszy (w tych samych dekoracjach) w 1989 roku (premiera również 19 września) w teatrze des Mathurins. Cieszyła się wówczas ogromnym powodzeniem (ponad 1000 przedstawień). Zdobyła nawet prestiżową nagrodę francuskich teatrów w 1990, czyli Moliera i to aż w czterech kategoriach .
Przetłumaczono ją na wiele języków i grana była w ponad 20 krajach (nawet w Chinach i Japonii).
W Polsce też pewnie ją grano, ale nie udało mi się znaleźć szczegółów na ten temat (w tym okresie nie mieszkałam już w kraju, a internet jeszcze nie istniał :))).
Może wśród czytelników tego bloga ktoś coś wie o polskich realizacjach tej sztuki?
***
Po sztuce powstała też wersja powieściowa, a następnie….
Następnie powstał też w 1997 roku film w reżyserii Clauda Pinoteau, w bardzo dobrej obsadzie.
Marię Skłodowską gra Isabelle Huppert, Pierra Curie gra Charles Berling , a tytułowego Schutza świetny , nieżyjący już aktor, Philippe Noiret.
Na zakończenie zapraszam więc na "urywek" z filmu…
Dziś
będzie znów o winie w ramach ciekawostek. Parę tygodni temu pisałam już o innej
ciekawostce za jaką można uznać wino z Langwedocji o prowokacyjnej nazwie
«Vin de merde» (klik tutaj) W sumie mogłabym je nawet polecić, bo
okazało się całkiem dobre.
Kolor bardzo, bardzo ciemno bordowy...
Tym
razem będzie tylko o ciekawostce (bez polecania), bo wino Château Dupa 2011 degustowałam i z trudem wypiłam jeden kieliszek.
Jak dla mnie „kwasior”. A już się ucieszyłam, ze będę mogła kupić więcej
butelek i od czasu do czasu dla śmiechu sprezentować rodakom lub
polskojęzycznym znajomym.Trudno, nie
nadaje się, wiec to była pierwsza i ostania zakupiona przeze mnie butelka.
Wino
to, Médoc Bordeaux, zauważył w jednym ze sklepów w Strasbourgu mój kolega. Naturalnie
– ponieważ jest Polakiem - zwróciła jego uwagę druga część nazwy Château Dupa i
odruchowo sfotografował butelkę.
Gdy
ujrzałam zdjęcie, oczywiście uśmiałam się i natychmiast pomyślałam, ze kupie
jedna butelkę na spróbowanie. Sprawdziłam tez skąd się wzięła nazwa i okazało
się ze od nazwiska właścicielki winnicy, pani Céline Dupa. Może inne roczniki
były lepsze, bo widziałam Château Dupa z 2009 w kilku anglo– i
niemieckojęzycznych sklepach internetowych z winami.
Ja
jednak mogłam spróbować jedynie rocznika 2011, a ten jest absolutne do ….
No
właśnie J
W
tym przypadku polska terminologia odpowiada zawartości J
Otwarta brama na Cmentarz Montmartre i
widok na zbudowany ponad nim
most Coulancourt
Plakat tegorocznej akcji Paris Face Cachée
Cmentarz Montmartre miałam już okazję odwiedzać parokrotnie, lecz dopiero akcja Paris Face Cachée 2014 pozwoliła mi ujrzeć go w zupełnie inny sposób. Tak jak wspominałam w moim wpisie sprzed paru dni o pierwszej wizycie (KLIK TUTAJ), akcja ta ma na celu pokazanie Paryża od innej, mniej znanej strony.
Oczywiście najbardziej odwiedzanym cmentarzem Paryża jest Cmentarz Père-Lachaise i nie jest trudno znaleźć dobrego przewodnika-historyka by odwiedzić najważniejsze groby na owych osławionych 44 hektarach.
U bramy powitał nas jeden
z żywych mieszkańców
cmentarza
Z Cmentarzem Montmartre sytuacja wygląda trochę inaczej. Po pierwsze jest dokładnie czterokrotnie mniejszy, bo ma "tylko" 11 hektarów. Po drugie mniej jest wizyt dla szerokiej publiczności organizowanych przez specjalistów Dlatego też z wielką chęcią zakupiłam bilety w ramach trzeciej edycji operacji Paris Face Cacheé w pierwszy weekend lutego, aby móc go odwiedzić ze znanym historykiem-aktorem, specjalistą od wizyt na Cmentarzu Père-Lachaise i na innych nekropoliach.
Tym razem zabrał on nas na dwu i pół godzinną przechadzkę po Cmentarzu Montmartre do którego wejście ukryte jest skromnie w małej uliczce zwanej hucznie Aleją czyli Avenue Rachel (pomiędzy stacjami metra Blanche i Place Clichy). Przechadzkę według jego subiektywnie wybranej trasy, bo nie sposób obejść wszystkie interesujące groby w tak krótkim czasie.
Godziny otwarcia cmentarza
Ledwo co weszliśmy na tren cmentarza, a już trafiliśmy na grób jednego z najsławniejszych do tej pory aktorow i autorów teatralnych. To Sacha Guitry pochowany jest w tym zielonym grobowcu razem ze swą piątą i ostatnią żoną. Z ciekawostek dodam, że urodził się w Saint-Petersbourgu w 1885 roku, gdzie jego ojciec, znany aktor Lucien Guitry, grał we francuskim Teatrze Michel. Ojcem chrzestnym Aleksandra, czyli Sachy, był sam car Aleksander, na którego cześć został również Aleksandrem, zdrobniale Sachą. Sacha to w wymowie Sasza i to zdrobnienie przylgnęło do niego na całe życie.
Jego ojciec, qktor wybitny i uwielbiany, mial wiele romansów, między innymi z Sarą Bernhardt.
Thierry, nasz przewodnik opowiadał wiele ciekawostek, ale te akurat informacje o Sachy Guitry znałam , gdyż w swoim czasie czytałam jego biografię, a prowadził on bardzo bujne i urozmaicone życie.
NB aktualnie w Teatrze Rive Gauche w Paryżu grana jest sztuka Erica-Emmanuella Schmitta "The Guitrys" o tych latach gdy Sacha Guitry był mężem znanej aktorki paryskiej Yvonne Printemps (była to jego druga żona)
Grobowiec klanu Guitry
Nieco dalej, juz pod mostem Coulancourt grobowiec innego autora sztuk teatralnych.
To Eugène Labiche (1815-88), stworzył on podwaliny wodewilu, czyli lekkiej sztuki, gdzie główną rolę
odgrywają otwierające i zamykające się nieustannie drzwi.
Musi też być w niej obecny małżeński trójkąt czyli mąż, żona i kochanek albo kochanka.
No a trzecią cechą wodewilu bywał fakt, że wszystko dobrze się kończyło.
Grób Jule-Antoine'a Castagnary'ego jest w bardzo dobrym stanie,
bo przy budowie mostu Coulancourt został nim osłonięty od deszczy i wiatrów.
W ten oto sposob krytyk i dziennikarz, przyjaciel Gustava Courbeta
na zawsze już zamieszkał "pod mostem" i w sumie nieźle na tym wyszedł :)
Dwa powyższe zdjęcia to grobowiec inżyniera Henri Daydé. To on zbudował ów zainaugurowany w 1888 roku, most przecinający Cmentarz Montmartre. Jego grobowiec jest położony w taki sposób by na zawsze już mógł podziwiać swe dzieło.
Choć inne jego paryskie dzieła są może piękniejsze : Grand Palais, most Mirabeau czy też most Bir-Hakeim.
Następnie poszliśmy obejrzeć grób słynnej tancerki kankana La Goulue, czyli Luisy Weber. Była symbolem i prawdziwą królową kabaretów, a tańcząc strącała stópką kapelusze z głów panów i wypijała im alkohole ze stających na stolikach kieliszków. Stąd też wzięło sie jej przezwisko La Goulue (chciwa, spragniona, nie napita :)
Uwiecznił ją też na kilku swych obrazach słynny Toulouse-Loutrec…
Therry Le Roi przed grobem Krolowej Kankana
To dość oryginalny jak na cmentarz pomnik na grobie Otto Klaus Preisa,
niemieckiego kolekcjonera sztuki
Jest on dziełem Paula Landowskiego, tego samego,
który jest autorem monumentalnego pomnika Chrystusa w Rio.
Pusty od czasu przenosin do Panteonu w 1908 roku, grobowiec Emila Zoli
Hector Berlioz "przeprowadzał się" nawet po śmierci i to razem ze swymi dwiema żonami"
Grób słynnych zawodowych katów , ojca i syna SANSONów.
To ojciec był tym, który dokonał egzekucji na Ludwiku XVI.
A w czasie rewolucji i w okresie terroru kat miał pełne ręce
roboty, więc to był całkiem dochodowy fach .-
Do niedawna jeszcze grób Francois Truffaut był najczęściej odwiedzanym grobem na Cmentarzu Montmatre.
Reżyser, aktor i scenarzysta. Był jednym z prekursorów francuskiej nowej fali w kinie.
Nieco dalej grób Daniela Ifla zwanego Osirisem, bankiera i filantropa. Zażyczył sobie mieć na grobie rzeźbę Mojżesza, kopię rzeźby autorstwa Michała Anioła z Bazyliki Świętego Piotra. Ponieważ zmarł bezpotomnie, grobem opiekuje się Instytut Pasteura, któremu Ilfa zapisał cześć swego majątku.
Co parę kroków widać stare, niekiedy opuszczone groby. Dodają one uroku temu w końcu raptem XIX-wiecznemu cmentarzowi zbudowanemu na miejscu starych kamieniołomów.
Aż nagle trafiamy na grób z uroczą dziewczyną, tkaczką… To nie ona jednak leży w grobie, lecz malarz Gustave Achille Guillaumet (1840-87). Malowal on obrazy poświęcone Algierii, a owa młoda tkaczka jest jedną z postaci jego obrazu.
Cmentarz Montmartre nie jest bynajmniej płaski.
Momentami wygląda jak zbocze góry.
Aby dotrzeć do widocznego poniżej grobowca, trzeba wejść na jedną z "górek". Inaczej z dołu nic nie widać. To grób pewnej Jacqueline Didson i jej syna. Przedstawia on samą Jacqueline opłakującą śmierć swego dwudziestoletniego syna. Nie była zbyt artystycznie uzdolniona, ale wytrwale rysowała się przed lustrem aż w koncu efekt swej pracy przekazala artyscie, który wykonał odlew…
Jest piękna i doprawdy trudno od niej oderwać oczy ...
A tu już grób Aleksandra Dumasa syna, autora "Damy Kameliowej", a pierwowzorem do stworzenia jej postaci była jego ukochana Alphonsine Plessis. Pochowana zresztą na tym samym cmentarzu, ale nieco dalej.
Grob primabaleriny Marii Taglioni (matki). Młode ucznnice szkoły baletowej składają często kwiaty na jej grobie (i baletki, z których już wyrosły tak jak te w torebce foliowej na zdjęciu). To jednak nie matka, lecz córka Maria Taglioni była sławą europejską i upowszechniła taniec na czubeczkach palców. Córka pochowana jest na Cmentarzu Père-Lachaise.
Pozostajemy nadal w świecie baletu. Tym razem przed nami grób Nijinskiego, genialnego tancerza baletu paryskiego o rosyjskim pochodzeniu.
Nijinski w stroju z baletu Petrouchka do muzyki Stravinskiego.
Ponoć to jedna z najbardziej wyczerpujących ról męskich w balecie
Grobowiec świetnego muzyka i piosenkarza.
Michel Berger pochowany jest u wraz ze swą córką , którą miał z piosenkarką France Gall.
Opowiadający o Michelu Berger przewodnik
Kwiaty z oryginalnym grobowcu ze szkła
Kotów jest na cmentarzu sporo
Widzicie podpis?
- Umrzeć? Raczej zdechnąć! -
Nie kojarzy wam się to z powiedzeniem "Prędzej kaktus mi tu wyrośnie niż…" ?
Póki co ten grobowiec jest jeszcze pusty, a przygotował go sobie wyjątkowo sarkastyczny i ostry w swych osądach rysownik i karykaturzysta Siné
Thierry Le Roi prezentujący czasopismo Siné Mensuel od nazwiska rysownika, który chce spocząć pod kaktusem...
Na koniec zatrzymaliśmy się przy grobie znanego aktora, scenarzysty, pisarza i reżysera, Jean-Clauda Brialy (w młodości aktor nowej fali).
Był tak zakochany w historii Damy Kameliowej, że latami czekał na zakup koncesji obok grobu Alphonsine Plessis, kochanki Aleksanda Dumasa syna, która była pierwowzorem Damy Kameliowej.
Jean-Claude Brialy spoczął w grobowcu tuż obok grobowca Damy Kameliowej dokładnie 160 lat po jej śmierci.
Było to jego zamierzeniem przez długie lata i nie wyobrażał sobie być pochowanym gdzie indziej.
Grobowiec zmarłej w 1847 Damy KAmeliowej obok grobowca Jean-Clauda Brialy'ego
Tu Thierry Le Roi trzyma w ręku zdjęcie młodego Jean-Clauda Brialy
Ciekawy nagrobek terapeuty znanej piosenkarki Dalidy. Twarz jest wyrzeźbiona na "wklęsło" (popiersie zaś jest wypukłe) i gdy się przesuwamy z jednej strony na drugą, to mamy wrażenie, że wodzi on za nami oczyma. Niesamowite uczucie.
Najczęściej odwiedzany na Cmentarzu Montmatre grób to właśnie ten, w którym leży znana piosenkarka Dalida.
Promienie słoneczne nawiązują do Egiptu, gdzie się urodziła ( z pochodzenia była Włoszką) , a ten jakby łuk za nią przypomina scenę teatralną, zaś jej posąg naturalnej wielkosci przedstawia Dalidę skupioną przed wyjściem na scenę (przynajmniej ja tak to odebrałam)
Dalida popełniła samobójstwo w wieku 54 lat w 1987. Nie ma chyba we Francji osoby, która by nie potrafiła zanucić choćby jednego z jej szlagierów.
Na tym też zakończę relację z owej fascynującej wizyty cmentarza, choć o wielu zobaczonych grobach i wysłuchanych anegdotach nawet tu nie wspomniałam….
Na pożegnanie zapraszam do wysłuchania kilku przebojów Dalidy...