czwartek, 25 czerwca 2015

Francuzi na wakacjach

Zachód słońca nad Oceanem Atlantyckim w Le Pouliguen (44)
Płatny, co najmniej miesięczny urlop jest we Francji i w całej Europie czymś zupełnie normalnym i trudno nam sobie wyobrazić, że ktoś moze go nie mieć (albo mieć go mało). Gdy wspomina się kraje spoza Europy, gdzie ludzie mają raptem dwa tygodnie urlopu, to wszyscy wznoszą oczy do nieba, bo przecież "jak tak żyć"..?

Francuzi są szczególnie przywiązani do swych wakacji. We Francji urlop i długie weekendy to  tematy wręcz święte. Wydaje się im, że istniały od zarania dziejów, a tymczasem płatne urlopy wprowadzono raptem w 1936 roku, gdy w wyborach parlamentarnych  do władzy doszedł Front Populaire, a i to nie obyło się bez strajków.

Wówczas to bowiem związki zawodowe wykorzystały korzystny moment po wyborach  i rzucily w całym kraju hasło do strajku, aby zmusić nowy, lewicowy rząd do konkretnych posunięć. Nie chodziło jedynie o urlopy, ale przede wszystkim o 40-godzinny tydzień pracy.

Na czele rządu stał wówczas słynny Leon Blum i choc jego rząd nie ostał sie długo, to po dzień dzisiejszy kojarzy się z Porozumieniami Matignon (Accords de Matignon) podpisanymi w czerwcu 1936.

To w nich ustalono ustalono m.in. ów 40-godzinny tydzień pracy i dwa tygodnie urlopu płatnego.

Tak, tak,  to nie pomyłka!
Pierwsze urlopy płatne, które zapoczątkowały powstanie tak zwanej turystyki masowej, trwały jedynie dwa tygodnie.

Dopiero w dwadzieścia lat i o jedną wojnę światową później urlop płatny stał się trzytygodniowy.
W 1969 zaś roku wydłużył się do czterech tygodni, a w 1982 dołożono pięty tydzień.

25 dni pracujących, czyli 5 tygodni urlopu obowiązuje we Francji do dziś. Do tego niektórzy szczęściarze mają tzw. RTT, ale nie jest to regułą, więc nie bedę się tu wdawać w szczegóły.



Zrodlo



Przyjęło się więc uważać rok 1936 jako rok narodzin powszechnego prawa pracownika do urlopu płatnego.

Wcześniej tylko niektórzy uprzywilejowani pracownicy mieli jakikolwiek urlop. Na przykład francuscy urzędnicy państwowi mieli już od 1853 roku prawo do dwóch wolnych tygodni (dzięki Napoleonowi III-emu). 
Na początku XX wieku dołączyli do nich pracownicy metra i gazowni.
Jako ciekawostkę dodam, że najwięcej - aż 21 dni -  uzyskali po pierwszej wojnie światowej pracownicy transportu miejskiego w Paryżu (później firma przekształciła się w istniejące do dziś RATP).

Jednakże wróćmy jeszcze na moment do roku 1936 roku, gdy cała Francja radośnie wyruszyła na urlop. Większość wybrała się oczywiście nad morze ( na szczęście Francja ma sporo wybrzeży). Jechano (nawet po parę dni) rowerami, pociągami, a nieliczni samochodami. Do dnia dzisiejszego rok 36 kojarzy się z beztroską letniego wypoczynku i zwycięstwa związkowców.

Później nadeszły jednak mroczne czasy drugiej wojny światowej i dopiero kilka lat po wojnie Francuzi zaczęli ponownie i coraz bardziej masowo wyruszać na wypoczynek.

Pokolenie urodzone w czasie wojny było pierwszym, które zaczęło systematycznie wyjeżdżać na urlop letni.

Rozwinął się transport, przemysł samochodowy i ośrodki wczasowe. Nadeszły piękne lata 60-te gdy cały Paryż wyjeżdżał latem np na Lazurowe Wybrzeże.

Wiele wiosek przerodziło się w XX wieku w miejscowosci letniskowe. 

Migracja ludności do miast i rozwój przemysłu spowodowały, że wiejskie domy rodziców służyły jedynie do spotkań rodzinnych podczas świąt i urlopów.

Do tej pory niektórzy spadkobiercy utrzymują domy dziadków i pradziadków i ustalają kto kiedy spędza tam urlop. Stworzono nawet formę prawną  (SCI), która polega na posiadaniu "udziałów" w takim wspólnie zarządzanym domu rodzinnym. 
Ja sama miałam okazję oglądać kilka takich domów z końca XIX wieku nad Atlantykiem i powiem wam, że maję one ogromny urok, a wakacje tak spędzane to najpiękniejsze wspomnienia, szczególnie dla dzieci.

Nad Oceanem Atlantyckim (Belle Ile)

Przygotowując ten wpis zerknęłam na strone INSEE (francuski urząd statystyczny), by sprawdzić, czy moje obserwacje z ostatnich 25 lat znajdują potwierdzenie w statystykach.
I rzeczywiście, moje spostrzeżenia pokrywają się w ogólnych zarysach ze statystykami (ale oszczędzę wam tu tabelek, nie obawiajcie się:)

Podam jednak kilka cyfr, bo są dość ciekawe.

W 1964 mniej niż połowa  mieszkańców Francji wybrała się na urlop (minimum 4 noce poza domem w celach wypoczynkowych)
40 lat później, w 2004 bylo ich juz 65%, czyli prawie dwie trzecie.  Kto się tak rozochocił i kto podróżuje najwięcej i najdłużej ?
Oczywiscie "młodzi emeryci"... Dopiero osoby po 70 podróżują trochę rzadziej.

Aktualnie w wiek emerytalny wchodzi tak zwane "pokolenie baby boom", co oznacza, że podróżujących (i nakręcających konsumpcję) emerytów będzie coraz więcej.


46% wszystkich urlopów letnich to pobyty nad morzem. Większość z nich to pobyty u rodziny, u przyjaciół lub we własnym domku letniskowym.

Ogólnie rzecz biorąc Francuzi kochają swoje domki letniskowe, gdziekolwiek by one nie były. Spędzają tam święta i weekendy. Majsterkują, remontują, zapraszają rodzinę i przyjaciół. Nie straszne im korki i kilkugodzinna podróż, aby tylko spędzić kilka dni nad morzem.

Mówię to z całym przekonaniem, bo sama przez kilkanaście lat jeździłam regularnie 460 km z Paryża nad Ocean. Nawet na 3-dniowe weekendy.


Ocean Atlantycki we Francji


I powiem wam, że w tym szaleństwie jest metoda. Nawet zmęczenie kilkugodzinną podróżą i korkami na wylocie ze stolicy, ulatniają się gdy tylko czlowiek poczuje wiatr od morza. Wówczas najważniejsze jest pójść przywitać sie z Oceanem, choćby o pierwszej w nocy :))

No, ale nie o moich wspomnieniach miałam tu dziś pisać.

Revenons a nos moutons - "wracamy do naszych baranow", czyli wróćmy do tematu :)

W latach 60-70 minionego wieku firmy często zamykały podwoja na cały sierpień i wszyscy jechali na urlop na 4 tygodnie. Pozostały tydzień można było wziąć sobie kiedy indziej.

Takie zwyczaje panują jeszcze i obecnie, ale nie sa już regułą.  Ludzie biorą latem dwa -trzy tygodnie urlopu, a resztę rozdzielają sobie na kilka części, aby móc jeździć częściej, choć krócej.

Największy kłopot mają zawsze rodzice dzieci w wieku szkolnym, bo nie dość, że latem jest 8 tygodni wakacji, to są jeszcze ferie jesienne, swiateczne, zimowe i wiosenne. Z grubsza rzecz biorąc dwa tygodnie za każdym razem....

Tu już urlopu nie starcza i trzeba się posiłkować dziadkami, świetlicami, a później i koloniami.


Jak więc spędzają urlopy Francuzi?


1. Przede wszystkim jeżdżą do rodziny (rodzice, teściowie, dziadkowie itd) albo do ich domku letniego.

2. Wyjeżdżają do własnego domku letniskowego (o ile takowy posiadają, a jest takich osób 17%)


Domki letniskowe w zabudowie szeregowej
nad Oceanem Atlantyckim

3. Wynajmują na tydzień, dwa lub dłużej dom nad morzem lub na wsi (gite lub meublé). Na ogół robią to sami lub dzielą wynajem z przyjaciółmi. Takie eksperymenty jednak  to prawdziwy test na trwałość przyjaźni, bo nie każdy ma przecież te same zwyczaje i nie każdy wychowuje podobnie swoje dzieci.


"15 août" (15 sierpnia) to film z roku 2000 
o grupie urlopowiczow, którzy wynajęli 
rodzinnie willę nad Oceanem w znanym kurorcie La Baule

4. Masa ludzi kocha się w życiu na kempingu. Czasem jeżdżą rok w rok w to samo miejsce i kemping staje się ich domem na cały sierpień (lub w ostateczności chociaż lipiec), a nie na tydzień czy dwa.  Niektórzy nawet zostawiają swoje przyczepy kempingowe na przechowanie na całorocznym parkingu nieopodal miejsca, gdzie spędzają urlopy. Nie każdy bowiem ma dom z garażem w miejscu zamieszkania.



Komedie "Camping" (2006) i "Camping 2" (2009)  
ułatwią wam zrozumienie filozofii życia na kempingu.  
Ciekawostka: "Camping 3" jest właśnie kręcony tego lata:)



5. Koniec lat 60-tych i lata 70-te to rozpowszechnienie się masowej turystyki wypoczynkowej i ośrodków wczasowych z programem sportowo - rozrywkowym nazywanych we Francji Klubami (Club ! - uwaga, nie mylić z Clubami w Hiszpanii, dokąd udają się mężczyźni w konkretnym celu).


Zaczęło się od ośrodków nad morzem i we Francji. Początkowo nawet były to domki kempingowe. W czasem podniesiono standard, otwarto Cluby zagraniczne. Francuscy turysci zaczęli latać tam samolotami czarterowymi. Niektóre jak np kluby marki Look pozostały wygodne lecz niezbyt drogie. Inne jak np Club Med przerodziły się w ekskluzywne ośrodki wypoczynkowe, gdzie turyści jeździli na lans i na podryw.

Jaki cel ma idealny Club? Tak wszystko zorganizować, aby turystom nie chciało się opuszczać ośrodka. Spektakle, sporty wodne, zajęcia sportowe dla dorosłych i dla dzieci. Do tego dodajmy np formułę z pełnym wyżywieniem lub nawet all inclusive (jedzenie i napoje bez ograniczeń) i nikomu nie chce się nawet wyjść poza teren klubu.

Takie ośrodki istnieją do dziś choć obecnie turystyka masowa przeniosła się raczej do innych krajów. Najwięcej turystów w Francji wyjeżdża do Włoch, Hiszpanii, Maroka i Tunezji.

Z kolei kultowe komedie "Les Bronzés" (Opaleni) 
trupy z teatru Splendid  to świetny obraz początków Clubu Med


Ale masówka i tanie rozrywki nie mogły wystarczyć pewnym grupom socjo społecznym, które widziały w podróżach coraz większe możliwości odkrywania świata. 

Powstała potrzeba organizowania wyjazdów grupowych, tzw. objazdówek autokarowych lub samolotowo - autokarowych. Grupie turystów towarzyszył pilot odpowiedzialny za opiekę nad uczestnikami i nad realizacją programu. Prekursorem tego typu wyjazdów we Francji byl istniejący do dziś tour operator Nouvelles Frontières. 





"Restons groupés" ("Nie rozpraszać się") to film  z 1998 roku o przygodach 
grupy turystów na wyjeździe objazdowym w USA  
spowodowanych nieuczciwością tour operatora



Od tamtej pory powstała też spora ilość mniejszych, wyspecjalizowanych, bardziej elitarnych tour operatorów, gdzie kładziono nacisk na program kulturalny i zwiedzanie. Takie firmy jak Clio, Intermèdes, Arts & Vie  są znane z oryginalnych programów kulturalnych i z tego, że opiekunami są nie zawodowi piloci, lecz historycy, którzy często mają podróż za darmo pod warunkiem, że wykonają pracę pilota i uzupełnią komentarze lokalnych przewodników swymi specjalistycznymi komentarzami. 

Powstanie strefy Schengen (klik) i wspólnej waluty euro niezmiernie ułatwiło podróżowanie po starym kontynencie. 

Dodajmy do tego rozwój nowych technologii (telefony komórkowe i internet) oraz powstanie tanich linii lotniczych i jasnym się stanie, że obecni TO maja ciężkie życie od jakichś piętnastu lat. 

Każdy może sobie polecieć dokąd chce za niewielkie pieniądze. Wszystko lub prawie wszystko można zarezerwować drogą internetową. 
Wiele agencji turystycznych przestało być potrzebnych, a te które pozostały musiały diametralnie zmienić styl i metody pracy. 

Lat temu jeszcze 20 czy 30 agencja turystyczna zajmowała się wszystkim od A do Z. Doradzała dokąd jechać, co zobaczyć, rezerwowała bilety, hotele i szykowała śliczny carnet de voyage , czyli zestaw informacji , voucherów i biletów, do którego dodawano przewodnik. 
Klient płacił za te usługi i często nawet nie zastanawiał sie ile taka agencja na nim zarabia. 


Od roku 2000 rynek turystyczny we Francji zrobił się bardziej drapieżny i bezwzględny. Powstały centrale sprzedaży przez internet, które negocjowały dla siebie odpowiedni procent u tour operatorów za każdą sprzedaż. 

Klienci chcieli mieć coraz większy wybór, więcej informacji, możliwość kupienia pobytu czy biletu nawet w środku nocy. 
Starzy tour operatorzy musieli pójść z duchem czasu i zacząć opracowywać swoje strony internetowe do sprzedaży bezpośredniej. Zaś centrale sprzedaży (Promovacances, Go Voyages) zaczęły zajmować się produkowaniem własnych produktów turystycznych, żeby wyeliminować pośredników. 

W ten sposób stopniowo role tour operatora i centrali sprzedaży internetowej zlały się w jedną. 
Aktualnie można często kupić pobyt wypoczynkowy z dolotem z dużą zniżką kilka miesięcy naprzód (tzw early birds) lub nawet dzień przed wylotem (last minute)

Każde puste miejsce z zakontraktowanego produktu to strata pieniędzy. Ceny zmieniają siê zależnie od popytu i ilości "klików".  Jeśli jakaś data źle się sprzedaje (np początek lub koniec serii czarterowej), to często promocje zapełniają puste miejsca poniżej kosztów. Nic to jednak nie szkodzi, bo ci, którzy pojadą w okresie, gdy popyt jest największy zapłacą dużo wyższą cenę. Najważniejsze by w sumie cały produkt w sezonie przynosił dochód. 

Na podobnej zasadzie działają też centrale sprzedaży linii lotniczych i trzeba przyznać, że tanie linie  lotnicze stanęły ością w gardle szacownym liniom regularnym.  Obecnie nawet zadzierający nosa Air France wprowadził podstawową taryfę z jednym bagażem podręcznym, a mimo to firma nie ma się najlepiej pod względem finansowym.

Do tego dodajmy ogromne rozpowszechnienie się mody na krótkie wypady do innych miast europejskich i nie tylko. Nazywa się je we Francji z angielska city break.  Jakże łatwo kupić jest promocyjne bilety do Rzymu czy Wiednia, zamówić w internecie hotel, a na miejscu samemu dawać sobie radę... 


I pomyśleć, że jeszcze w latach 90-tych tego typu wyjazdy na długie majowe weekendy organizowane były przez szacownych tour operatorów, z grupami jeździł pilot i cały program, łącznie z wyżywieniem organizowany był zawczasu. 

Specjalnie nie wspominałam do tej pory o wyjazdach młodzieży na wymiany studenckie czy do pracy, albo na wolontariat, bo nie są to wyjazdy uznawane za typowo turystyczne. Niemniej jednak młodzież jeździ teraz po świecie dużo więcej niż jeszcze 20-30 lat temu i gdy później zaczynają pracować, to podróż na drugi koniec świata na kilka dni nie jest już czyms niezwykłym. 

Nawet 3-dniowy weekend w Nowym Jorku trudno obecnie uznać za jakąś ekstrawagancję....

Myślę, że do tematu produkcji turystycznej we Francji przyjdzie mi jeszcze kiedyś powrócić na łamach bloga.  Ja sama w swoim czasie przez 16 lat ewoluowałam zawodowo razem z francuskim touroperatingiem i znam go od podszewki, ale teraz jeśli nie zakończę tego wpisu, to z rozpędu napiszę tu powieść - rzekę :)


Powiedzmy więc, że na ten raz to by było na tyle :))



Kilka słówek i wyrażeń do zapamiętania 
dla osób uczących się języka francuskiego :

juillettiste - turysta wyjeżdżający na urlop w lipcu
aoûtien- turysta wyjeżdżający na urlop w sierpniu

chassé croisé - weekend gdy jedni wyjeżdżają na urlop,
 a inni z niego wracają, co powoduje korki na autostradach

résidence secondaire - domek letni
résidence principale - główne miejsce zamieszkania (dom lub mieszkanie)
circuit - objazdówka
séjour - pobyt

vol low cost - lot tanimi liniami
vol régulier - lot regularnymi liniami lotniczymi
vol charter - lot czarterowy


accompagnateur - pilot wycieczek
guide - przewodnik
pilot - pilot (samolotu)
hôtesse de l'air - stewardessa
steward - steward


Uwaga ciekawostka:
pax - tak w turystyce określa sie klienta-turyste 
(grupa 30 pax, to grupa 30-to osobowa)
jest to określenie międzynarodowe 
używane wśród osób pracujących w turystyce

to (tour opérateur) = tour operator






Zapraszam was serdecznie do lektury wpisów pozostałych 

uczestników 15-ej edycji akcji "W 80 blogów dookoła świata"

(linki poniżej)





Francja
Blog o Francji, Francuzach i języku francuskim Wakacje à la française
Gruzja okiem nieobiektywnym Wakacje po gruzińsku  

Hiszpania
  
Kirgistan
O języku kirgiskim po polsku Kirgiskie morze 

Niemcy
Niemiecki po ludzku Niemcy i urlop 
Językowy Precel  Niemieckie wakacje

Norwegia
  
Rosja
Rosyjskie Śniadanie Jak spędziłem koniec lata

Stany Zjednoczone  
Specyfika języka Amerykanin na wakacjach  

Szwecja
  
Wielka Brytania
Learn English Śpiewająco  Co robi Brytyjczyk na wakacjach?
  
Włochy
Włochy by obserwatore Włoch na wakacjach 
Italiachemeraviglia  Wakacje all'italiana 



wtorek, 23 czerwca 2015

Byla sobie Polka

Jak zapewne zuważyliście, od czasu do czasu biorę udział w projektach
 
Kilka tygodni temu padł pomysł stworzenia filmiku ze zdjęciami Klubowiczek...
Któraś napisała wiersz...
 
No i powstal z tego wierszyk z filmem, albo raczej film z wierszykiem?
 
Kto się przyjrzy, to i mnie tam dojrzy:)
 
Jeśli jesteście ciekawi naszego klubowego filmiku, to zapraszam do obejrzenia :)



sobota, 20 czerwca 2015

Waterloo 2015 - podczas bitwy - zwiastun

Od dwóch dni, czyli od czwartku 18 czerwca 2015,  trwają oficjalne obchody i rekonstytucja bitwy Waterloo. 

200-lecie zobowiązuje, więc aż 6 tysięcy pasjonatów przywdziało na kilkq dni swe mundury i przybyło na słynne pole bitwy...

Nie mogło tam i mnie zabraknąć, więc już w zeszłym roku w lipcu kupiłam bilety na obchody i oba wieczory "bitwy".

Dziś wrzucam tu jedynie kilka zdjęć jako zwiastun przyszłych wpisów, a sama już za chwilę pojadę ponownie do Waterloo, by spędzić tam drugi dzień wśród biwaków, a wieczorem obejrzeć drugą część walk.

Miłej soboty wszystkim życzę!








czwartek, 18 czerwca 2015

La Boqueria - najbardziej znane targowisko barcelońskie


 
 
Mercat de la Boqueria  to miejsce, które koniecznie trzeba zobaczyć odwiedzając
Barcelonę.  Zresztą uważam, że w każdym odwiedzanym mieście warto zajrzeć na jakieś targowisko. Na te najbardziej znane, ale i na takie "dla tubylców". Będąc w Barcelonie warto zacząć swe wizyty targowe od najbardziej znanego targowiska w samym centrum, tuż koło słynnej Rambla, nieopodal Opery (Gran Teatre el Liceu).
 


Sama hala targowa z 1840 roku, to dzieło znanego barcelońskiego architekta.
Był nim Josep Mas i Vila.
Tragowisko to nazywane jest również Targiem Świętego Józefa (Mercat de Sant Josep)
 
Zajrzyjcie tam koniecznie i spróbujcie owoców, soków czy nawet zjedzcie coś konkretnego na miejscu.
Oczywiście jest to miejsce znane wielu turystom i kilka tygodni temu na prośbę sprzedawców, grupy turystyczne mają wstęp wzbroniony w weekendy.
 
No, ale gdy jesteście sami i robicie zdjęcia dyskretnie i nie przeszkadzając kupującym, to doprawdy nikt wam nie zwróci uwagi.




I jak tu się oprzeć takim owocom?


Kupienie paru przypraw może być świetnym pomysłem
na prezent dla przyjaciół, rodziny czy też dla siebie samego...



Można też na miejscu spróbować przekąsek nazywanych tam pinxo catalan

Owoce morza i ryby to najciekawsze według mnie stoiska na tym targowisku.
Aż się ma ochotę coś kupić...
Następnym razem chyba zabiorę lodówkę turystyczną do samochodu
i zrobię sobie zakupy tuż przed powrotem do domu w Roussillon
(to tylko 170-180 km, więc powinny dojechać bez kłopotu...-



Suszone filety z dorsza...


I te różnorodne owoce morza :) Ach...





Szczypce jadalne pod różną postacią :)

Prześliczne rybki :)
(szczególnie ta na środkowym miejscu , nieprawdaż?)




Pysio nieco obrażony :)
 
Cargol - to po francusku petit gris, czyli ślimak jadalny. Jest on mniejszy od winniczka i bardzo smaczny.
W Katalonii przyrządza się je na wiele sposobów, np w sosie z nóżkami wieprzowymi.
 


A wy macie jakies ulubione targowiska
do polecenia?
( nie tylko w Barcelonie)
 

środa, 17 czerwca 2015

King Marcel - czyli hamburgerownia w stylu "elegancja Francja"


W pierwszych dniach czerwca przechodziłam przypadkiem ulicą Montmartre niedaleko Giełdy Paryskiej (La Bourse), gdy nagle uwagę moją przykuła otwarta na oścież całą fasadą restauracja ze ścianą wypełnioną butelkami.

Może gdybym szła po drugiej stronie ulicy, zwróciłabym uwagę i na szyld.  Głowy jednak po nocy nie zadzierałam i gdyby nie ta ścianka z butelkami wina, poszłabym pewnie dalej jakby nigdy nic.









Ten widok jednak zaintrygował mnie i spojrzałam uważniej co to za miejsce.
Okazało się, że to restauracja szybkiej obsługi w wersji eleganckiej i - przede wszystkim - francuskiej.

Było już późno, bo wracałam z teatru, ale postanowiłam zabrać tam na obiad mych potomków w ramach testowania owych 100% francuskich hamburgerów z najlepszej, renomowanej wołowiny z Limousin.



Następnego dnia dotarłam na miejsce w towarzystwie moich dwóch królików doświadczalnych chętnych jak najbardziej do testowania jadła w stylu luksusowego MacDo na francuską modłę.


Pierwsza ciekawa sprawa: każdy z hamburgerów "ma na imię" Marcel.  W historii Francji było paru Marcelów i rzeczywiście jest to typowo francuskie imię, choć obecnie nieco trąci myszką.

Na tablicy z menu widnieje więc Marcel Proust obok Marcela Cerdan, a Marcel Pagnol obok Marcela Michelin. No i jest też Hamburger Dnia czyli Marcel du Marché.

W sumie śmieszny pomysł takie nazewnictwo i tylko mam nadzieję, że wyróżnieni Marcelowie nie przewracają się w grobach z oburzenia :)



Mięso jest w 100% pochodzenia francuskiego z regionu Limousin. Dostarczane świeże codziennie.

Pieczywo pieczone na zamówienie każdego dnia przez wybraną piekarnię w okolicy.

Sery pochodzą z wybranych regionów i robione są na specjalne zamówienie.

Frytki robione są na miejscu, ze świeżych ziemniaków i smażone już po zamówieniu.

Nawet keczup robiony jest na miejscu (!)

Do tego można zjeść na miejscu sałatki i zakończyć posiłek deserem.

Wśród napojów są napoje bezalkoholowe w prawdziwych opakowaniach , a nie rozcieńczane z koncentratu i nalewane z kurka.

Jet też piwo i wino na kieliszki ( białe, różowe i czerwone)


Wystrój wewnętrzny lokalu nawiązuje do lat 50-60 tych. Nawet pracownicy mają specjalne ubranka w stylu paryskim.






Ale to co nam wszystkim przypadło du gustu to fakt, że mięso jest smażone po zamówieniu tak jak lubimy, a nie jak leci. Oczywiście opóźnia to nieco obsługę, ale warto te parę minut poczekać.

A później na tacy pojawia się prawdziwy hamburger z francuską flagą i w ślicznym papierowym ubranku. Ubranko ma ładną zasłonkę, którą należy odchylić i można już jeść elegancko, nie dotykając dłońmi samego jedzenia i nie bojąc się, że coś ze środka wypadnie.

Duże brawa dla wynalazcy tego patentu. Super wygodne!



Zamiast frytek można zamówić małą sałatkę










Toalety bardzo czyste



Umywalka niewidoczna z sali,
 ale pozwala umyć dłonie przed jedzeniem  bez pójścia do toalety.
Hamburger dnia zmienia się codziennie
w zależności od tego co jest dostępne na rynku :)



Informacje praktyczne: 
Najbliższe metro to Grands Boulevards (8,9) lub Bourse (3)

Adres:
166, rue Montmartre
75002 Paris
tel: 01 42 36 42 85

www.kingmarcel.fr

Paryska restauracja King Marcel, to już czwarta, jaką otwarto (dwa miesiące temu według tego co powiedział mi szef).

Dwie pozostałe istnieją w Lyonie, a trzecia w jednej z alpejskich stacji narciarskich.
Ich adresy znajdziecie na stronie internetowej. A już wkrótce może otwarte zostaną nowe restauracje. Szef tej paryskiej wspominał, że firma ma w planach także Brukselę:)


Jeśli wiec lubicie hamburgery i chcecie sobie spróbować ich francuskiej wersji w stylu bardziej eleganckim niż w zwykłej sieciowej hamburgerowni, to polecam szczerze ten właśnie adres.

Wpis nie jest absolutnie sponsorowany i za nasz posiłek zapłaciłam jak każdy normalny klient :)




Kilka słówek i wyrażeń do zapamiętania 

dla osób uczących się języka francuskiego :


un marché - rynek, targowisko
des produits de saison - produkty sezonowe

boeuf - wołowina
blanc de poulet - pierś z kurczaka


sur place ou à emporter - na miejscu lub na wynos

un oignon - cebula  
une aubergine -  bakłażan    
une courgette - cukinia        

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Maj 2015 - podsumowanie miesiąca



Podsumowanie maja 2015 jest bardzo miłe, wiele długich weekendów, świąt i okazji do robienia nowych rzeczy (zobacz kalendarium KLIK)

To chyba dla wyrównania tych majowych przyjemności początek czerwca był tak intensywny, że dopiero teraz zrobiłam moje podsumowanie miesiąca poprzedniego :)


Podsumowanie w punktach

1.     2050  przejechanych pociągami TGV, Thalys podczas 7 przejazdów  
2.     5600 km samolotem, to 5 przelotów (Vueling, Easyjet, Wizzair, Air France)
3.    pierwszy raz widziałam « biały » ślub w naszym zabytkowym kościółku na południu Francji
4.    pierwszy raz w tym roku jadłam czereśnie z Céret już w połowie maja (KLIK)
5.    pierwszy raz zrobiłam czekoladowe muffinki z marchewką na podstawie przepisu Evy z bloga Kuchnia Freelancerki (KLIK)
6.    udział w czwartej Balade Gourmande domeny Vaquer (Roussillon) - dzień degustacji win i lokalnych specjałów ; opowieści o historii okolic i sposobach uprawy
7.    dłuższy weekend w Warszawie
8.    historyczna przechadzka śladami wolnomularzy w Warszawie (nawet ja – warszawianka – dowiedziałam się wielu nowych rzeczy J)
9.    czterodniowy pobyt w Strasburgu
10.  udało mi się znaleźć czas na jeden seans waterbike w Paryżu i jeden seans aquabike w Brukseli
11.  osiem spektakli teatralnych (1 – Bruksela, 6 – Paryż, 1 – wioska pod Perpignan)
a.      Bruksela, Théâtre Royal de Galleries – « Bullemans et Coppenolle »
b.      Bruksela, Théâtre Royal du Parc – « Vampires »
c.      Paryż, Théâtre Montorgueil – « Couscous aux lardons » - klasyka komedii paryskiej grana od wielu lat
d.      Paryż, Théâtre de la Ville – « Antygona »  - po angielsku, z Juliette Binoche w roli glownej
e.      Paryż, Théâtre de Paris – « Open Space » - oryginalny spektakl « onomatopeiczny », głośny choć bez jednego słowa tekstu
f.       Canohès (66), Théâtre du Réflexe - "Lâcher de prises"
g.      Warszawa, Teatr Roma – « Mamma Mia » (musical)
h.      Warszawa, Teatr Rozmaitości – « Druga kobieta » - (w roli głównej Danuta Stenka ; gra też stuletnia Danuta Szaflarska ; reżyseria Grzegorz Jarzyna)

             






W maju wzięłam też udział w trzech projektach blogosfery:







Nocne majowe niebo w mej paryskiej Arkadii

Majowe winnice nieopodal mej Południowej Arkadii


A wy jak ocenialiście wasz tegoroczny miesiąc maj?