Dziś po raz pierwszy w tym roku objadłam się czereśniami prosto z sadu...
Są jak najbardziej bio i eko :)
i nawet myć nie trzeba po dzisiejszym ulewnym deszczu :)
Przyniosła mi je w prezencie Lison, która przygotowuje wpis na temat swego rodzinnego sadu i ogrodu.
Sad leży na zboczach Albères, prawie na granicy z Hiszpanią.
Gdy wpis u niej będzie gotowy dodam tu link ...
-----
20/6 dodałam więc link TUTAJ:)
Prosto z sadu... |
śliczne i ekologiczne... |
i słodkie... |
J'en ai fait un festin ce matin, tout en cueillant celles qui sont photographiées sur ce post.
OdpowiedzUsuńI jeszcze dopowiedz, że było 20 stopni, a szczerzę Cię znienawidzę :P (w Bretanii leje, 12 stopni, a przed kompem siedzę w zimowym swetrze...)
OdpowiedzUsuńDobrze by było :), ale nie dopowiem, bo u nas też lało przez większą część popołudnia i właśnie spojrzałam na termometr: jest 12°C na zewnątrz, a ja w domu siedzę w polarze :)))
UsuńTylko przed południem było parę słonecznych momentów, ale niewiele cieplej...
uwielbiam czeresnie :)
OdpowiedzUsuńzazdroszczę .. po prostu tak :^)
OdpowiedzUsuń