wtorek, 25 listopada 2014

Kuchnia francuska - moja osobista lista "pięciu przebojów"



Zapraszam serdecznie do mego pierwszego wpisu w ramach akcji 


W ramach tej akcji raz w miesiącu jej uczestniczki - blogerki wybierają wspólny temat i określonego dnia publikują równocześnie wpisy na swych blogach. Każda pisze z punktu widzenia kraju, z którym czuje się najbardziej związana, gdyż albo tam mieszka, albo tez naucza języka owego kraju (a często i jedno i drugie)

 W listopadzie tematem jest pięć "hitów" kuchni danego kraju, w moim wypadku będzie to pięć ulubionych potraw z kuchni francuskiej. Wybór jak najbardziej subiektywny.

Jeśli chcecie dowiedzieć się co napisały pozostałe uczestniczki naszej akcji, to zapraszam do konsultowania linków podanych na końcu tego wpisu :)

***


Porywam się z motyką na słońce, próbując wybrać 5 (tylko !) moich ulubionych elementów kuchni francuskiej. Gdybym mogła wybrać 50 ulubionych dań lub produktów typowych dla tej kuchni, to jeszcze bym dała radę, ale pięć ?

Myślałam i myślałam i ciągle nie  wiedziałam co tak naprawdę wybrać.

Postanowiłam więc zrobić listę i to w miarę logicznie : zupa, przystawka, danie główne, deser i coś na podwieczorek.



1) ZUPA CEBULOWA, czyli SOUPE A L’OIGNON

Z wyborem mojej ulubionej zupy nie będzie problemu, bo bezsprzecznie polecam zupę cebulową, jako moją najukochańszą zupę (z tych typowo francuskich)
Kiedyś, w czasach PRL-u  robiło się czasem tak zwaną « zupę nic ». Bez mięsa, bez kiełbasy i po prostu z tego co się miało akurat pod ręką w lodówce, czyli na ogół z włoszczyzny. 
W zasadzie zupa cebulowa jest taką « zupą nic » w wersji francuskiej, a że Francuzi umieją ładnie podać nawet listek salaty, więć i zupa cebulowa od dziesiątek lat króluje jako eleganckie danie na stołach wielu restauracji i w wielu domach prywatnych.
Jest to także chyba najbardziej znana poza granicami tego kraju zupa francuska .

(kto ma ochotę na przepis, to zapraszam na jeden z pierwszych wpisów na moim blogu

Zupa cebulowa w moim wykonaniu


 
2) QUICHE LORRAINE

Zaliczę quiche do przystawek, choć bardzo często w poączeniu z zieloną sałatą i pomidorem quiche pełni rolę dania głównego w czasie posiłku w środku dnia czyli francuskiego « déjeuner ».  Jest to bardzo popularne danie we francuskich bistro, gdzie ludzie wpadają zjeść coś ciepłego i lekkiego podczas przerwy na obiad.

Wersja najbardziej klasyczna to quiche lorraine, czyli z boczkiem , ale równie często można spotkać z porami, z łososiem, z cebulą czy inne bardziej oryginalne i wymyślne.  Na ogół quiche kroi się jak tort i każdy dostaje 1/6  całości. Czasem jednak podawane są porcje indywidualne, czyli małe krążki.

Bazą do quiche jest ciasto, lekko podpieczone w okrągłej formie o wysokich brzegach. Na podpieczone ciasto kładzie się farsz i zalewa się go rozbełtanymi jajkami ze śmietaną i startym serem. Upraszczam oczywiscie, ale w sumie każde quiche jest  taką zapiekanką na bazie jajek.  Przepisów w internecie całe zatrzęsienie nawet po polsku, więc ja sama nigdy  o tym akurat daniu nie pisałam.

Link do przepisu po francusku na stronie www.meilleurduchef.com 

Zdjęcie pochodzi ze strony cytowanej powyżej jako źródło przepisu
www.meilleurduchef.com


3)  CONFIT DE CANARD

Z wyborem dania głównego miałam trochę kłopotu, ale ostatecznie po przeanalizowaniu mych ulubionych przysmaków , to właśnie  « confit de canard » zyskało miano N°1.  Nigdzie udko z kaczki smażone w głębokim tłuszczu nie smakuje tak jak we Francji. Po prostu rozpływa się w ustach. Można je jeść samym widelcem, mięso jest delikatne i samo odchodzi od kości. Nawet skórka jest smakowita i choć mozż niezbyt dietetyczna, to można jż skonsumować ze smakiem.
Confit de canard podawane jest na ogół z ziemniakami z piekarnika pokrojonymi w plasterki. 
Kto pojedzie do sud-ouest czyli do południowo-zachodniej części Francji , ten  będzie miał okazję spróbować najlepszych confit de canard, a te najlepsze pochodzą moim zdaniem z departamentu Gers w  Gaskonii.

Kto ma ochotę spróbować swoich sił i zna francuski, polecam nastepujący przepis



 
4) CREME BRULEE

Jest to najdelikatniejszy, najsmaczniejszy, najbardziej wysublimowany deser kuchni francuskiej.  Wszystko zależy od jakości składników, a jest ich niewiele : śmietana kremówka, żółtka, wanilia i cukier.  Zapieczony krem jajeczny podawany jest na zimno  w płaskich kokilkach i dopiero tuż przed podaniem jego powierznia posypywana jest cassonade czyli cukrem brązowym i "opalana" (stąd nazwa brulée) albo pod grillem piekarnika albo przy pomocyspecjalnego mini-palnika  (jak u spawacza). Tworzy się wówczas na zimnym kremie ciepły karmel i to ten kontrast jest najbardziej oczekiwany przy degustacji udanego crème brulée.

Pamiętam, że gdy po raz pierwszy odkryłam we Francji crème brulée w bistro nieopodal mojego ówczesnego paryskiego miejsca pracy, to niemalże dzień w dzień przez cały miesiąc chodziłam tam na obiady i zamawiałam crème brulée (po jak najmniejszej sałatce).  Dopiero po miesiącu poczułam przesyt i od tamtej pory dozuję sobie tę przyjemność od czasu do czasu, by nie popaść w przesadę.

Kto pozna crème brulée temu już zawsze będzie lecieć ślinka na sam widok tej nazwy w tekście.

A kto ma zamiar spróbować zrobić własną domową wersję , to polecam przepis  z
TEGO BLOGA  (po polsku)





5)  FÔRET NOIRE (Czarny Las)

Gdybym mogła udać się do eleganckiej kawiarni, czy cukierni na kawę w porze podwieczorku, to zamówiłabym do owej kawy bez zastanowienia  jedno z najlepszych i najbardziej eleganckich ciast o nazwie Fôret Noire. 
Ciasto owo wygląda jak  piękny czarno-biały tort : czekoladowe ciasto połączone jest z bitą śmietaną. W środku wisienki, a na wierzchu wiórki czekoladowe. 
Jest to absolutnie « obowiązkowe » ciasto do degustacji przy pierwszej podróży do Francji (i prwy każdej następnej) Jest ono lekkie, delikatne i aromatyczne. Można zjeść ogromnż porcję i mieć chęć na jeszcze… 

Uwaga, grozi uzależnieniem !

Link do francuskiej wersji przepisu ze strony www.meilleurduchef.com  



Zdjęcie ze strony cytowanej powyżej:
www.meilleurduchef.com 











*******************************************
Linki do pozostalych wpisow w ramach naszej akcji znajdziecie ponizej:


Chiny

Biały Mały Tajfun Baixiaotai - 12 potraw Yunnanu



Francja

Francais-mon-amour - Moje osobiste top 5 kuchni francuskiej


Love For France - Boeuf bourgignon


Uzależnienie od francuszczyzny - Jak wybrać francuskie wino



Hiszpania

Hiszpański na luzie - Czosnek w kuchni hiszpańskiej




Holandia

Język holenderski - pół żartem, pół serio: Holenderska kuchnia





Niemcy

Blog o języku niemieckim - Dziwne niemieckie dania.


Willkommen in Polschland - Kuchnia niemiecka a sprawa polska


Niemiecka Sofa - Kuchnia w Niemczech - przepis na Currywurst




Norwegia
Rosja

Rosyjskie Śnadanie "bliny, kawior, Łomonosow



Szwajcaria
Szwecja
Wielka Brytania




Włochy
Wietnam


Wietnam.info - Kuchnia wietnamska




czwartek, 20 listopada 2014

"Bogowie" film : Religa + Kot = rewelacyjna kreacja

Chyba sam Religa nie zagrałby siebie samego lepiej niż zrobił to Tomasz Kot. 

Film "Bogowie", który wszedł w Polsce na ekrany kin od 10 października 2014 ma bardzo dobrą prasę i równie dobre opinie wśród szerokiej publiczności.

To raczej rzadkość, by jakiś film był tak dobrze oceniany i przez krytyków i przez widzów. Wszystkie osoby, z którymi zetknęłam się podczas pobytu w Warszawie na początku listopada, pytały się czy już widziałam ten film, więc poszłam go zobaczyć, by zrozumieć skąd ten entuzjazm.

"Bogowie" to film i mocny i trudny. Równocześnie jest to film dla każdego (dorosłego). Nawet osoby o "delikatnych" nerwach mogą zamknąć oczy podczas trudnych scen na sali operacyjnej. 
Ja sama tak robiłam podczas filmu kilkukrotnie i potem tylko zerkałam, 
czy już dam radę patrzeć dalej :)

To film o fanatycznym lekarzu, który żyjąc w absurdalnych czasach i warunkach, potrafił przenosić góry. I to gory nie wielkosci Beskidu Niskiego, lecz przynajmniej tak ogromne jak Tatry.

Tomasz Kot, wedle osób które znały osobiście Profesora Zbigniewa Religę, stworzył prawdziwą kreację. Każdy gest, sposób poruszania sie i mówienia, został dopracowany do perfekcji. Dlatego zaczęłam ten wpis słowami, iż sam Religa nie mógłby zagrać takiej roli lepiej od Kota.





Zwiastun filmu




Film pokazuje kilka ważnych lat zmagań Zbigniewa Religi od czasu jego powrotu ze stypendium w USA do pierwszych transplantacji serca w Polsce  na początku lat osiemdziesiątych. 

Siermiężne warunki PRL-u są szarym tłem dla wizjonerskiej działalności kardiologa.  Religa jest pokazany i jako odważny w swych planach kardiochirurg  i jako człowiek pełen wad. 

Raptus i apodyktyczny choleryk, który zwalnia najlepszych współpracowników, by zaraz potem ich ponownie przyjąć kwitując swe zachowanie zwrotami w stylu, "nie wygłupiaj sie i wracaj do roboty". 

Świetny organizator i negocjator, który sprawia, że młodzi lekarze i pielęgniarki stają osobiście  do roboty na placu budowy nowej kliniki i z entuzjazmem godnym stachanowców uruchamiają  tę "swoją klinikę". 


Tomasz Kot jako Zbigniew Religa
Zrodlo: filmpolski.pl
Równocześnie mamy wrażenie, że nie tylko system i braki materialne sprzysięgły się przeciwko Relidze. Świat medyczny, zacny i dostojny, broni się i nie chce lub nie może  otwarcie poprzeć szalonego kardiochirurga. 

Nawet jego szef mówi mu otwarcie, że w dopóki on stoi na czele kliniki, żadnej transplantacji serca nikt tam nie zaryzykuje…  

Brzmi to prawie jak "po moim trupie"…  i powoduje, że pełen pasji Religa porzuca warszawskie życie, zostawia  w Warszawie rodzinę i zgadza się na objęcie przyszłej kliniki w Zabrzu.  Kliniki dopiero mającej powstać w latach, gdy o wszystkim decyduje władza partyjna…

Religa, choć rozczarowany trudnościami, zapiera się i prze dalej jak buldożer…  Swe rozterki i frustracje topi niejednokrotnie w alkoholu i puszcza z dymem papierosów odpalanych jeden od drugiego… Poświęca też życie rodzinne. Nie dla kariery, ale dla swej misji, w którą uwierzył i której  zaprzedał duszę… 

Jego buta odstręcza, ale  i pociąga… Religa i jego ekipa chce niemożliwego, chce czegoś co w ówczesnym społeczeństwie jest tematem tabu … 
Anonimy zarzucają im, że uważają się za Bogów, którzy mogą decydować o ludzkim życiu…  
Rodziny chorych obawiają się nawet o to, że ich bliscy z nowym sercem staną się kimś innym…  

Oglądając ten film z perspektywy dzisiejszych czasów i setek, tysięcy udanych transplantacji serca na całym świecie, aż trudno pojąć ówczesne zarzuty i obawy… 


Najsłynniejsze chyba zdjęcie  wyczerpanego Religi czuwającego przy pacjencie po operacji transplantacji serca (asystent zmęczony śpi w rogu sali)
Zdjęcie zrobione w 18987 przez Jima Stanfielda, ukazało się  w National Geographic i zostało okrzyczane Zdjeciem Roku
źródło : internet


Tomasz Kot w swej rewelacyjnie zagranej roli przenosi nas na zupełnie inny poziom świadomości… 

Czy Religa był potworem, szaleńcem? A może prawdziwym wizjonerem i prekursorem Nowego?

Oczywiście był tym wszystkim po trochu, bo przecież gdyby nie jego fanatyczny upór i szaleństwa, to wizjoner -kardiochirurg nigdy nie mógłby  mieć pola do popisu…



Jeśli więc tylko będziecie mogli to obejrzyjcie "Bogów" przy najbliższej okazji. 
Wyjdziecie po projekcji wzmocnieni, lepsi, wzruszeni i zadziwieni… 

Po prostu INNI.

***

… Żeby innych zapalić, trzeba samemu płonąć…

(maksyma widniejąca na grobie Zbigniewa Religi 
na warszawskim Cmentarzu Wojskowym Powązki, 
Aleja Zasłużonych A/29)


wtorek, 18 listopada 2014

Liebster Blog Award (podwojnie) , czyli odpowiadam na pytania...

Jakiś tydzień temu zostałam nominowana przez miłą parę podróżników z Poszli-Pojechali.pl  do wzięcia udziału w zabawie w pytania - odpowiedzi.
Na większość mogłam odpowiedzieć bez zastanowienia, ale były i takie, które wymagały trochę namysłu   
Nie zdążyłam jeszcze zakończyć odpowiadania, gdy dowiedziałam się, że nominowała mnie również Ania z bloga Illumineuse.wordpress.com
Na szczęście pytania są zupełnie inne. 
Postanowiłam odpowiedzieć więc równocześnie na obie serie pytań, za które mogę tylko podziękować  bo są bardzo oryginalne i daleko im do standartowych "kawa czy herbata?" albo "książka czy ebook?"


Oto więc moje odpowiedzi na pytania od Poszli-pojechali.pl
1. Obyczaje i rytuały – czy wyrobiliście sobie jakiś zwyczaj, związany z przybyciem w nowe miejsce?

Po przyjeździe do nowego hotelu od razu rozpakowuję bagaże.  Nawet jeśli mam ich ze sobą mało, to wyjmuję i znajduję miejsce dla każdej rzeczy. W ten sposób "oswajam" nowe lokum, które przez jakiś czas będzie moim "domem". 
Dopiero po rozpakowaniu czuje, ze dotarłam i mogę ruszyć poznawać otoczenie.
Oczywiście nie dotyczy to moich "podróży" z domu do domu (mam trzy takie miejsca i w każdym normalne domowe wyposażenie, kosmetyki i ubrania, więc ze sobą mogę w zasadzie wozić jedynie moje "przenośne biuro", czyli laptopa). 

Mam też inne przyzwyczajenia. Np często fotografuję to co jem w  restauracjach czy ogólnie na mieście.  Tak mi zostało z lat, gdy było mi to przydatne w pracy. A gdy ktoś się pyta po co to robię,  to żartuję, że to dla ubezpieczenia, na wszelki wypadek gdyby coś nam "nie podeszło":))




 2. Robale, jaszczurki, pająki – wybiegacie z pokoju z krzykiem, czy akceptujecie, jako część lokalnego ekosystemu?

Jeśli mam koło siebie któregoś z mych mężczyzn (męża lub któregoś z synów) to jak przystało damie, wydzieram się na cale gardło, żeby przystąpili natychmiast do akcji :)
Jeśli jednak publiczności brak, to sama zabieram się do usunięcia bestii albo z tego świata, albo chociaż z mej drogi.  Robale tłukę bez litości,   pająki raczej wyrzucam na zewnątrz  Podobnie jest np z malutkimi jaszczurkami, które mi namiętnie znosi moja kotka Mona (ona to robi z miłości oczywiście:)




3. Trasy lokalne i wycieczki po okolicy – z wynajętym kierowcą, z biura, wynajętym samochodem czy komunikacją lokalną?

W miastach -  zdecydowanie komunikacja lokalna, tak jak mieszkańcy.  Gdy jedziemy do małych miejscowości  to raczej samochodem. I jedynie podczas rejsów statkiem  czasem uczestniczymy w wycieczkach zorganizowanych, bo nie zawsze port jest w centrum i czasem czas jest zbyt ograniczony, a ja podświadomie boje się  ze jak zabłądzimy  to statek na nas nie poczeka (no bo naprawdę by nie poczekał:)




4. Zdjęcia z wyjazdu – wyrabiacie gigabajty fotek, by potem wybrać najlepsze, czy cztery razy zastanawiacie się, zanim podniesiecie aparat do oka?

Fotek robię raczej sporo i staram się potem wybrać te najlepsze. Szczególnie przy zdjęciach nocnych robię ich sporo, bo za każdym razem pomstuje, ze nie umiem ich dobrze robić i ponad polowa jest do kitu :)




5. Zbieracie przedmioty związane z odwiedzonymi miejscami i Wasze mieszkanie pełne jest „durnostojów” i zbieraczy kurzu, czy zadowalacie się zdjęciami?

Kiedyś przywoziłam jakieś pamiątkiCzęść była użytkowa, a cześć wręcz przeciwnie. Potem miejsca w końcu brakło, wiec je porozdawałam i od tamtej pory przywożę jedynie pamiątki nadające się do konsumpcji (wino, ciastka, wędliny  przyprawy) lub inne, które się zużyją , ale do czegoś posłużą (notes, gumka, albo np młynek do pieprzu gdy akurat mi się takowy w domu popsuł)
Np z wyjazdów na początku listopada przywiozłam sobie jedynie paprykę w proszku z Budapesztu i trochę pierników z Torunia. 
I tyle wystarczy, bo to zdjęcia i wspomnienia maja dla mnie największą wartość:)




6. Jakie wydawnictwo, według Was, ma najlepsze przewodniki?

Z francuskich serii bardzo lubię zielone przewodniki Michelin (Le Guide Vert Michelin
Natomiast wśród polskich publikacji odkryłam lecąc tym razem do Budapesztu z Warszawy przewodnik wydawnictwa ExpressMap  seria explore! guide. Bardzo mi przypadł do gustu jego układzdjęcia i mapki, wiec pewnie kupie inne pozycje z tej serii.



7. Zdarzyło się Wam takie lądowanie lub taki lot, że gdy już samolot zatrzymał się, mieliście ochotę klaskać?
Będąc młodą panienka,  początkującą w turystyce, w zamierzchlych czasach gdy istniało jeszcze ZSRR, leciałam kiedyś Aeroflotem z Kijowa do Baku. Było to w grudniu i pogoda byla mocno srednia. Wial silny wiatr. Pilot podchodził dwukrotnie do ladowania i dwukrotnie nagle podrywał maszyne, bo go "znosilo"… Przy trzecim podejsciu zauwazylam, ze wbiłam dlonie w porecze fotela i zamarłam czekajac czy znow nie bedziemy sie nagle wzbijac ku gorze…. Ale nie , trzecie podejscie zakonczylo sie ladowaniem z paroma "podskokami", ale szczesliwie zakonczone.  Wszyscy jak jeden maz wowczas klaskali pilotowi :) 
Tym bardziej, ze już wówczas bowiem Aeroflot słynął z samolotów nie pierwszej młodości :)



8. Ulubiony film związany z Azją?

Nie powiem, żebym znała wiele filmów związanych z Azją, ale "Siedem lat w Tybecie" z Bradem Pittem w roli głównej zrobiło na mnie ogromne wrażenie w swoim czasie.





 
9. Najdłuższy stopover w historii, jak długo zdarzyło się wam koczować na lotnisku?
Chyba 5-6 godzin na lotnisku w Kijowie… Daaawno temu. W sumie to ja rzadko latam na trasach z przesiadkami :)
 
10. Utwór, który najbardziej kojarzy się Wam z podróżami.


Jean Michel Jarre (np Magnetic Fields)
Przez kilka dobrych lat często  słuchałam Jean Michela Jarre'a podczas długich podróży samochodem nocą z Paryża na weekend do Bretanii 


********

Jak juz wspomniałam,  kilka dni później zostałam rowniez nominowana przez Anie z bloga Illumineuse.wordpress.com 
Przy czym warto podkreslic, ze pytania Ani sa zupelnie w innym stylu. Wesze tu jakis psychologiczny podstep (Ania jest z wyksztalcenia psychologiem), ale trudno - zaryzykuje. 

Oto jej pytania: 

1. Co byś zrobiła/zrobił, gdyby się okazało, że Twój sąsiad to homo sapiens?
Nic szczególnego. Niech sobie będzie kim chce, byle nie używał wiertarki gdy ja chce spać :)
2. Najdroższa rzecz, którą kupiłaś/kupiłeś sobie w prezencie (i miałaś wyrzuty sumienia) to?
Nie przypominam sobie takiej sytuacji. Wychodzi mi, ze albo kupuje rzeczy w rozsądnych cenach, albo nie mam żadnych wyrzutów sumienia :)
3. Idąc leśną ścieżką w zimowy dzień, znajdujesz przy drodze niewielkie pudełko. Podnosisz je, otwierasz… co jest w środku?
(Tu węszę jakiś podstęp…) 
Powiedzmy, ze w środku są zapałki :)
4. Dlaczego ogórek nie śpiewa?
No przecież śpiewa :) Szczególnie gdy udaje mikrofon podczas zabawy dziecięcej :)
5. Najdziwniejsza rzecz, którą zgubiłaś/zgubiłeś?
Niewiele rzeczy w życiu zgubiłam, ale kiedyś zgubiłam obrączkę przewijając dziecko w samochodzie podczas postoju przy autostradzie. Było chłodno, zdejmowałam rękawiczki, obrączka była za luźna, a w samochodzie niewygodnie przewijać dziecko na tylnych siedzeniach. Dopiero w domu zdałam sobie sprawę ze zguby. Samochód został przeszukany, ale bez powodzenia...
6. Skąd Litwini wracają?
Pewnie z jakiejs imprezy :)
7. Twój ulubiony dowcip?
Nie mam pamięci do dowcipów, choć je bardzo lubię. 
8. Niezwykła przygoda, w którą, gdyby nie przytrafiła się tobie, nigdy byś nie uwierzyła/uwierzył?
W 2003 roku rosyjska straz graniczna w Sankt-Petersburgu zatrzymala przy wjezdzie mojej grupy eventowej ( jakies 150 osob) jednego pasazera, a byl nim francuski pilot Air France, ktory wczesniej pilotowal Concorde. Wizę miał w paszporcie, który został anulowany przy wyrabianiu nowego biometrycznego wymaganego przy lotach do USA. Ktoś coś źle sprawdził na merostwie i wmówił mu, ze bez problemu wjedzie pokazując oba paszporty. Bez problemy to wjechałby może wszędzie, ale nie do Rosji. Po trzygodzinnych negocjacjach, rozmowach z konsulem francuskim i wieloma rosyjskimi urzędnikami… "groziło mu" spędzenie nocy na twardych siedzeniach na lotnisku w oczekiwaniu na wysokiego ranga urzędnika, który jako jedyny mógł przybić odpowiednia pieczątkę gdzie trzeba…
Grupa dawno była w hotelu i jadła sobie kolacje, gdy… przyjechaliśmy do nich. Nie wiem jak to się udało, ale go wyciągnęłam z tego lotniskowego "aresztu" BEZ żadnego paszportu czy dowodu tożsamości, obiecując się stawić tam z nim następnego dnia rano po odbiór dokumentów z pieczątką ważnego urzędnika. 
Chyba mieli już dość mojego gadania, tłumaczenia i nalegania, a ze po rosyjsku mówiłam biegle, wiec mogłam tak gadać jak katarynka do rana :)
Gdyby mi to ktoś opowiedział to bym nie uwierzyła, choć w Rosji nie takie absurdy się spotyka po dziś dzień, bo oni je maja we krwi.
9. Kolejne miejsce na mapie podróży to…? 
Jak zwykle Paryż, potem Strasburg - to takie moje zwyczajowe "podróże".  Potem będzie dla odmiany Rzym, już za niecałe 10 dni. Potem znowu: Bruksela, Paryz, Perpignan, a na Swieta Bordeaux.
10. Ilu mężczyzn potrzebnych jest do wkręcenia żarówki?
Jak dla mnie żaden. Sama potrafię :)
11. Supermoc, którą chciałabyś/chciałbyś posiadać?
Przyspieszanie tempa snu. Jak fajnie byłoby spac po 3-4 godziny  i byc w super formie :)

-------------------------------------------------------
A teraz moja kolej na pytania i nominacje :
  1. Jaki byl najwyzszy szczyt, na ktory sie wspiales/-las?
  2. W jakich jezykach potrafisz porozumiewac sie podczas podrozy?
  3. Czy wiesz w przyblizeniu ile odwiedziłeś/-las juz panstw?
  4. Czy wiesz w przybliżeniu ile lotow odbyles/-las w ciagu ostatnich 12 miesiecy?
  5. Twój największy projekt podróżny na najbliższe 10 lat?
  6. Czy pamiętasz na czym byles po raz pierwszy w zyciu w teatrze?
  7. Koncert twego życia?
  8. Czy płynąłeś -las statkiem morskim lub rzecznym? A jesli nie to czy planujesz kiedys sprobowac?
  9. Jakie było najbardziej oryginalne danie, które miałeś/-las okazje kiedykolwiek zjesc?
  10. Kim marzyło ci sie zostac w młodości?
  11. Kiedy ostatnio zdarzyło ci sie byc offline przez ponad dobe?

Do zabawy zapraszam - jeśli tylko zechcą odpowiedzieć -  następujące blogi:

„Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz je o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował”.