niedziela, 30 sierpnia 2015

Blaski i cienie ślimaczego życia we Francji, czyli ślimak na talerzu


W zasadzie powinniśmy nazywać Francuzów raczej ślimakojadami, a nie żabojadami. Żaby, owszem jadają od czasu do czasu, ale dużo częściej jadają przecież ślimaki. Ciekawa jestem skąd ta nazwa żabojadów? Czy był taki okres, że jadali więcej żab od ślimaków? Czy też jedzenie żabich udek bardziej szokuje cudzoziemców, niż jedzenie ślimaków?

Nie tylko zresztą Francuzi jadają ślimaki, bo Hiszpanie również się w nich lubują, choć jedzą je inaczej i trochę  inna odmianę. Ale o tym nie dziś.

Wróćmy więc do Francji i ślimaków zjadanych tonami. Tak, tonami! Ponad 30 tysięcy ton rocznie. Oczywiście skorupki też trochę ważą, ale mimo wszystko jest to ilość imponująca.

środa, 26 sierpnia 2015

Winobranie bez romantycznej otoczki

Z czym wam się kojarzy słowo winobranie (vendange)? 

Mnie się zawsze kojarzyło z gwarem wesołych rozmów wśród winnic i ręcznym zrywaniem gron do wiaderek. Takie dość romantyczne wyobrażenie. 

Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam jak wygląda ręczne winobranie, zweryfikowałam owo wyobrażenie dodając do tego pot, żar z nieba, bolący kręgosłup i zdrętwiałą  od sekatora rękę. Pozostały jednak wesołe rozmowy, przyśpiewki i zadowolenie z grupowego wysiłku. 
Winobranie ma swój nieodparty czar i dlatego tyle osób chce w nim brać udział, choć płaci się za nie minimalna stawkę.



Są oczywiście we Francji regiony winne, gdzie nadal dominuje winobranie ręczne. W Roussillon nadal też ono istnieje, ale nie ma już (np w naszej wiosce) dziesiątek zbieraczy (vendangeurs) przybyłych z Hiszpanii na kilka tygodni do winobrania jak to bywało 30-40 lat temu.  

Ci zaś, którzy są, to osoby tu mieszkające, które albo mają czas, albo specjalnie biorą urlop, żeby w tej "przygodzie" wziąć udział. I robią to chyba dla przyjemności. Tym bardziej, że poza fajnie spędzonym czasem, zarobionymi paroma groszami (oficjalna stawka 9,61 € za godzinę), kilkoma litrami wina "na wynos",  jest jeszcze zawsze wspólny posiłek fundowany przez właściciela po zakończeniu zbiorów.

Tradycja (tradition) owego posiłku (repas des vendangeurs) stopniowo zanika i w naszej wiosce  (village) jesteśmy jedną z nielicznych już rodzin, które starają się ją zachować. 

Niemniej jednak tradycja tradycją, a ekonomia ekonomią. Nie wszystkie parcele i szczepy są rentowne przy  ręcznym zbiorze. Dlatego stopniowo już od lat rośnie ilosc winnic "sur les fils" czyli na metalowych linkach. Te winnice można zebrać w ciagu kilku godzin, zależnie od powierzchni. 

Młoda parcela viogner, gdzie winobranie odbywa się dopiero po raz drugi.

Dziś (26 sierpnia) właśnie był u nas pierwszy dzień zbiorów. Tak wypadło, że na pierwszy ogień poszły dwie parcele przygotowane pod maszynę: szczepy (cépage) viognier i vermentino.

O 7.30 przybyła na miejsce ogromna maszyna, która jak wielki odkurzacz zaczęła jeździć wzdłuż rzędów winorosli.  Maszyna (machine à vendanger) jedzie powoli, jakby rozkraczona nad rządkiem i "przetrzepuje" rośliny obrywając z nich grona. Grona, nieco uszkodzone, zbierają się w dwóch ogromnych pojemnikach i są opróżniane do przyczepy co jakiś czas. 


Zwróćcie uwagę, że szofer nie patrzy przed siebie, lecz pod siebie. Przez kratkę w podłodze widzi co robi maszyna i czy równo jedzie.

W parę godzin obie parcele były zebrane. Zero romantyzmu. Jeden szofer z wynajętą maszyną, dwa własne traktory, każdy z przyczepą (benne) i w ten oto sposób w pół dnia trzy osoby zebrały kilka ton winogron*.  Przy obecnych cenach winogron, niestety często zbiory mechaniczne są jedynym rentownym rozwiązaniem. Trochę to smutne, bo gdzie z tu szukać romantycznych stron winobrania?Stasze osoby w naszej wiosce (village) czasem smutno kiwają głowami nad tą "masakrą" winogron. 

Widok na nasza wioskę z wzniesienia, na którym znajduje się parcela szczepu vermentino.

Niestety świat się zmienia i tylko najbardziej wartościowe szczepy opłaca się zbierać ręcznie. Na szczęście i u nas zostało jeszcze trochę starych winnic (vignoble ancien), niektóre mają po sto lat. Rzędy są wąskie i maszyna tam nie wjedzie, więc dopóki rentowne będzie zbieranie ręczne (vendange manuelle), dopóty nikt ich nie wyrwie, by posadzić nowe winnice przystowowane do obsługi maszynowej. 


Widok od przodu


A teraz przyznam się do małego szaleństwa z cyklu PIERWSZY RAZ

Otóż dziś po raz pierwszy weszłam po drabince na tę maszynę do winobrania i nawet przejechałam z szoferem kawałek między jedną a drugą parcelą. Strasznie kiwa i podrzuca  i nie raz miałam wrażenie, że zaraz sie wywrócimy. Byle koleina sprawia, że maszyna się niebezpiecznie (w moim mniemaniu) przechyla.  Często szofer musi patrzeć nie tylko przed siebie i na boki ale i pod nogi. Ma tam zreszta specjalną kratkę, przez którą widać wszystkie koleiny.  


Zdjęcie to zrobiłam z wysokości szoferki.
Robi wrażenie, szczególnie gdy maszyna jest w ruchu.

To ciężka i odpowiedzialna praca. Wyobrażacie sobie straty, gdyby taka maszyna przewróciła się na zakręcie miedzy jednym rzędem a drugim? I to z pełnymi zbiornikami. Lepiej nie myśleć. Zdarza się to jednak niezmiernie rzadko, bo maszyna jest jednak bardzo stabilna, ale niebezpieczenstwo wywrotki istnieje zawsze. 

W każdym razie dziś wszystko odbyło się bez kłopotu. Nawet zejść udało mi się bez drżenia łydek ze strachu, a mam przecież lek wysokości (vertige).  

__________________
* dzisiejszy poranek to 3, 5 godziny pracy wynajętej maszyny, która zebrała z obu parcel w sumie około 14,3 ton winogron
Z tych winogron za parę miesięcy powstanie wino w butelkach a będzie ich ponad 14 tysięcy. Orientacyjnie z 4,8 ton viognier będzie około 4, 9 tysięcy butelek (0,75l),
a z parceli vermentino gdzie zebrano 9,48 ton wyjdzie około ponad 9,7 tysięcy butelek wina (0,75l);
Jak dla mnie są to ilości nie do wyobrażenia :)
__________________


A teraz mam dla was kilka zdjęć z minionego poranka.


A osoby uczące się francuskiego mogą zajrzeć na QUIZLET (KLIK)
i powtórzyć francuskie słówka z tego wpisu.

W drodze do winnic takie widoki na pasmo Albères 





Winorośl przed przejazdem maszyny
Winorośl po przejeździe maszyny

Opróżnianie zbiorników do przyczepy






Pierwsza przyczepa już się zapełnia

Wnętrze maszyny widziane od tyłu

Tu już siedzę obok szofera


Przez tą kratkę szofer obserwuje drogę, no i rośliny

Z wysokości szoferki samochody osobowe wydają się dość niepozorne


Z oddali maszyna do winobrania wydaje się wręcz nieduża.


Pozdrawia was i mój Małż w roli kierowcy traktora

***

A na pożegnanie piękna kiść szczepu macabeu
która nabiera słodyczy w oczekiwaniu na winobranie ręczne już za kilka dni
Smacznego!




poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Opera Garnier w Paryżu w trzech ujęciach

Mamy w domu stare pudełko metalowe, a w nim trochę pamiątek i pocztówek sprzed ponad pół wieku.

Przeglądałam je dziś pobieżnie i zobaczcie jakie perełki znalazłam.


Pocztówka prawdopodobnie z lat dwudziestych XX w.


Ta pocztówka została wysłana 10/09/1965,
czyli można przypuszczać,
że zdjęcie zrobiono w pierwszej połowie lat 60-tych XX w.




Datę tego zdjęcia znam dokładnie, bo sama je robiłam: 1 maja 2014
Wyjątkowo nie było akurat tego dnia samochodów przed Operą, bo szykowano estradę na wiec polityczny.
Ja przechodziłam tamtędy akurat rankiem.



Zawsze mnie fascynują takie porównania różnych miejsc i zdjęć sprzed lat z widokami aktualnymi. Nie zawsze oczywiście trafiam na pocztówki sprzed prawie stu lat jak ta pierwsza, więc postanowiłam się podzielić z wami na blogu mym odkryciem.

A wy macie u siebie jakieś bardzo stare pocztówki lub zdjęcia rodzinne?


niedziela, 23 sierpnia 2015

Francuskie owoce morza dla początkujących - subiektywny poradnik

W wielu krajach turysta prędzej czy później napotka na swym szlaku owoce morza (fruits de mer) . We Francji będzie to raczej wcześniej niż później. Jedni popatrzą z ciekawością, a inni zechcą również spróbować. 

Dziś chciałabym wam wyjaśnić w paru słowach jak spożywać owoce morza we Francji. Gdy zdecydujecie się po raz pierwszy na degustację, radzę wybrać najprostszy zestaw. Wasze podniebienie będzie potrzebować czasu, by przyzwyczaić się do nowych smaków i bardzo prawdopodobne, że za pierwszym razem nie przypadną wam one do gustu (albo nie wszystkie) 

Aby przygotować wam tu mały poradnik dla początkujących, wybraliśmy się wczoraj specjalnie na romantyczną kolację do Port-Vendres, małego miasteczka portowego (w Pirenejach Wschodnich, departament 66), słynącego z dobrych restauracji zasobnych w świeże ryby i owoce morza. 

Na pierwszy ogień postanowiłam wybrać dla was najprostszy zestaw owoców morza o zwyczajnej nazwie "talerz owoców morza" (asiette de fruits de mer). 
Cena 13 €, czyli jak na francuską miejscowość nadmorską, dość przystępna.





W tym zestawie mamy 5 różnych owoców morza. Dwa rodzaje są ugotowane, choć podane na zimno, a trzy są surowe i tylko otwarte przez kucharza w ostatniej chwili.

Do tego dodatki : aïoli, sos z octu winnego (vinaigre de vin) z szalotką (échalote), cytryna do wyciśnięcia, masło do pieczywa i serwetka (nie do jedzenia, a do wytarcia sobie palców po zakończeniu).
Aïoli podawane jest raczej na południu Francji, natomiast w pozostałych regionach kraju często podawany jest majonez (mayonnaise).

Owoce morza spożywamy rękoma, posiłkując się wykałaczkami, nożykiem i małym widelczykiem.
Popijamy lampką białego wytrawnego wina. Śmieci wyrzucamy do specjalnego talerza lub pojemnika na stole (poubelle de table).
Przed przystąpieniem do konsumcji mozna przygotowac sobie pieczywo smarując je masłem (potem ręce będą brudne)

Owoce morza spożywamy w dowolnej kolejności, rodzajami lub naprzemiennie. Ja lubię rozpoczynać od tych surowych, ale to już indywidualna sprawa.

A wiêc do dzieła! Smacznego!


Ugotowane:

  • 3 krewetki różowe - wbrew pozorom najprostsze do jedzenia: bierzemy krewetkę do prawej ręki, a lewą urywamy głowę, ogon i nogi, następnie już łatwo wyłuskujemy z "pancerza" na grzbiecie; maczamy w aïoli i zjadamy
  • 5 trąbików zwyczajnych, czyli morskich ślimaków - tu przyda się wykałaczka lub metalowy szpikulec; odrywamy z wejścia do muszli "wieczko" (opercule), wbijamy wykałaczkę w miąższ i ruchem spiralnym wyciągamy go z muszelki; trzeba trochę wprawy, więc za pierwszym razem może wam to zabrać kilka dodatkowych sekund; następnie miąższ na wykałaczce maczamy w aïoli i do buzi

Surowe owoce morza:
  • 3 ostrygi - chyba najbardziej znane nam owoce morza; na talerzu podane są już otwarte (3 skorupki (wierzch jest wyrzucany po otwarciu); bierzemy więc skorupkę do lewej ręki, prawą ręką odcinamy nożem miąższ ostrygi od skorupy; następnie możemy bezpośrednio zjeść ostrygę przytykając skorupę do ust (lub zjeść ją malutkim widelczykiem); możemy też skropić ją przedtem sokiem z cytryny lub polać sosem z octu winnego i szalotki; osobiście radziłabym zacząć od sosu; gdy już ostrygi polubicie, cytryna wystarczy, a gdy je pokochacie, to nawet i ona nie będzie już potrzebna, bo smak wody morskiej zawartej w ostrydze wam wystarczy
  • 3 małże - tak, nie dziwcie się, można je jeść na surowo (i bez frytek); te tutaj są inne niż te do gotowania; są większe i bardziej płaskie; podawane jak ostrygi, otwarte, więc 3 małże, to sześć muszelek; spożywamy podobnie jak ostrygi posiłkując się nożem i ewentualnie widelczykiem
  • 3 migdały morskie - skorupiak mniej znany, mały, dość aromatyczny i spożywany podobnie jak małże i ostrygi


A teraz kilka zdjęć  i nazwy francuskie, które pomogą wam dobrze odszyfrować kartę przy zamawianiu owoców morza w restauracji.


krewetki (crevettes roses)
Trąbik zwyczajny, czyli ślimak morski (bulot, escargot de mer)


Otwarta ostryga (huître) polana sosem octowym.
Nożykiem odgarniamy miąższ z boków i odczepiamy od skorupy.
Nie obawiajcie się, ostryga umiera w momencie jej otwierania,
więc tu już ruszać się nie będzie.



małże, mule (moules)
zdj. źródło 


migdal morski (amande de mer)
zdj. źródło
(kliknijcie w źródło, by zobaczyć jak się otwiera takie migdały :)



Widelczyk do ostryg i innych skorupiaków jest wielkości łyżeczki do herbaty;
wykałaczki lub metalowe szpilki są niezbędne do jedzenia ślimaków (i tych morskich i  tych lądowych)
To mój domowy zestaw.



Na tym zakończę, a jeśli będziecie kiedyś we Francji w Pirenejach Wschodnich, to koniecznie zajrzyjcie do Port-Vendres, a może skusicie się świeżutkie owoce morza. 


A spacerując w porcie prawdopodobnie natraficie na pomnik ku pamięci polskich pilotów, ale o tym napiszę już przy innej okazji.



Port w Port-Vendres


_______________
Poszłam w ślady bardziej doświadczonych koleżanek z grupy blogów Kulturowo-Językowych i przygotowałam wam listę słówek z tego postu na Quizlet : KLIK

Kto się uczy francuskiego, może tam zaglądać i korzystać ze słówek. Zapraszam!




wtorek, 18 sierpnia 2015

Zamki Katarów : ruiny Zamku Termes

Wybraliśmy się ostatnio na wycieczkę po Krainie Katarów, a dokładniej po jej części nazywanej Corbières Minervois. Wycieczka miała na celu głównie podziwianie pięknych pejzaży surowego pasma Corbières, od którego wzięła nazwę znana i ceniona apelacja win francuskich (w każdej prawie wiosce można degustować i kupować lokalne wina)
Postanowiliśmy zatrzymać się i zwiedzić jeden z zamków katarskich, a dokładniej jego ruiny. 




Na trasie z Tautavel do Termes


Ruch katarów zaczął rozwijać się coraz bardziej w XII wieku, ceniąc prostotę, skromność i piętnując rozpustę i bogactwo  władz kościelnych. 

Nie będę tu opisywać szczegółowo ich doktryny, bo jeśli kogoś ona ciekawi, może sięgnąć po odpowiednie lektury napisane przez historyków. 

Dla nas ważny jest tu fakt, że średniowiecznemu kościołowi ruch katarów po prostu "bruździł" w zarządzaniu. Sprzyjały mu różne warstwy społeczne i rosnąca popularność katarów stawała się niebezpieczna. Kilka soborów wyraźnie obłożyło ekskomuniką wyznawców kataryzmu, a mimo to ruch nie tracił na popularności. Jego największymi ośrodkami były Tuluza i Albi oraz teren Langwedocji ... 

Aż w końcu papież Innocenty III zdecydował się na radykalne posunięcie i ogłosił pierwszą krucjatę europejska przeciwko Katarom. Słynna jest rzeź w Bezières z 1209, w której zginęło w samym Kościele Marii Magdaleny ponad 7000 osób (w tym kobiet i dzieci)... Ponoć Bóg miał "rozpoznać swoich".

Wspominam o tej krucjacie, gdyż zwiedzane przez nas Termes,  było oblegane przez kilka miesięcy przez wojska Simona de Monfort stojącego na jej czele.
Simon de Monfort, możny rycerz z Ile de France (okolice obecnego regionu paryskiego), zdobywszy leżące nieopodal Carcassonne w 15 dni, zaczął oblegać Termes, licząc na szybkie zwycięstwo. Trochę się jednak zdziwił...

Na trasie z Tautavel do Termes





W oddali po raz pierwszy zauważamy ruiny Zamku w Termes.
Zamku w Termes broniło 400 rycerzy, 20 rycerzy i ... specjalista od maszyn wojennych ... 

I pewnie Termenes nigdy by nie upadło gdyby nie susza, która dała się we znaki obleganym. W zbiornikach zaczęło bowiem brakować wody, choć żywności i wina mieli jeszcze na 5 miesięcy. Trudno jest jednak piec chleb na winie gdy cysterny na wodę pokazują suche dno... I nagle zdarzył sie cud, jak mogłoby się wydawać. Spadł bowiem obfity deszcz ... 

Tylko, że zbiorniki zanieczyszczone zostały przez padlinę... Mieszkańcy twierdzy pochorowali się na dyzenterię ..... twierdza upadła p 16 tygodniach...



Ruiny Zamku Termes
Właściciel i Pan Zamku Raymond de Termes został uwięziony i przeniesiony do lochów w Carcassonne, gdzie dokonał żywota kilka lat później. 

Na szczescie jego nieletni syn Olivier de Termes uchował się w zamku Corsavy (obecne Pireneje Wschodnie) w Roussillon, który należał do jego matki. Olivier będzie miał bardzo bogate i urozmaicone życie i stanie się jednym z rycerzy francuskiego króla Ludwika Świętego.... ale to już zupełnie inna historia i kto chce o niej poczytać (a zna francuski), niech sięgnie po książkę "Olivier de Termes. Le cathare et le croisé", autorem której jest Gauthier Langlois, znany historyk-mediewista.*

Wioska Termes u stóp ruin

Po upadku oblężenia twierdza została oczywiście skonfiskowana, a w 1228 włączona do korony francuskiej. Następnie ją przebudowano i włączono do granicznej linii zamków obronnych, gdyż to właśnie tu, w masywie Corbières przebiegała wówczas granica Królestwa Francji i Królestwa Aragonii.

Przez cztery wieki twierdza strzegła obrzeży Francji, a gdy została ona przesunięta (granica, nie twierdza), zamek Termes stracił na ważności, a w 1654 został wręcz zniszczony popadając w niepamięć. Dopiero w XX wieku historycy i archeologowie zainteresewali sie ruinami...

Aktualnie co roku trwają tam prace wykopaliskowe. Restaurowane są też niektóre elementy twierdzy.


Wioska Termes u stóp ruin

Ruiny od strony wioski




By dostać się do ruin, należy zakupić bilet wstępu w biurze informacyjnym w wiosce u stóp wzgórza zamkowego (4€/osoba dorosła). 
Na miejscu obejrzeć mozna 13-to minutowy film o historii zamku oraz malutką wystawę mu poświęcona. 

Przyda się też wypożyczony na czas wizyty, opis ruin i plan zamku (należy go oddać po powrocie)

Następnie możemy ruszyć na zwiedzanie ruin. Radzę zabrać wygodne buty i - szczególnie latem -butelkę wody, bo powyżej punktu informacyjnego nie ma już możliwości zakupu. 

Do ruin wspinamy się od 15 do 30 minut zależnie od formy.  

Miłośnicy historii i pięknych widoków nie będą zawiedzeni.


Mury obronne z wystającymi kamieniami... (mur à bossage)
Podczas obrony rzucano kamienie,
które rykoszetem uderzały w atakujących


Zagospodarowane specjalnie dla zwiedzających wejście  oraz rekonstrukcja jednej z bram

Widok z ruin na wioskę u stóp wzgórza.


Rekonstrukcja jednej z bram






Sala straży


Winnice widoczne wśród lasów










Trwają prace....

Wioska Termes w dole







Ruiny donżonu


Schodzimy po wizycie ku wiosce...



Jeden z uroczych zakątków wioski Termes...

Wracając w stronę Perpignan przejechaliśmy nieopodal ruin Zamku Aguilar (w pobliżu miejscowości Tuchan, zerknijcie na mapkę na początku wpisu). 
To w tym zamku, zamieszkał później wspomniany powyżej Olivier de Termes, syn obrońcy Zamku w Termes.  Aguilar otrzymał on od francuskiego króla zwanego Ludwikiem Świętym za zasługi w dowodzeniu krucjata do Ziemi Świętej.


Ruiny Zamku Aguilar


Powrót w stronę Perpignan. Widoki na winnice...


Widoczne w oddali Morze Śródziemne



--------------------------------------------------------

Strona oficjalna Zamku w Termes : KLIK TU 
Strona w czterech językach EN, FR, ES, DE.
Istnieje również aplikacja na smartfon.


Przydatne mapki z trasa i czasem dojazdu z Tuluzy, Narbonne i Perpignan