niedziela, 25 stycznia 2015

Pięć pytań do blogera - W 80 blogów dookoła świata


Wpis ten powstał w ramach kolejnego projektu uczestników akcji "W 80 blogów dookoła świata". 
Poprzedni mój wpis w ramach tejże akcji możecie przeczytać klikając tutaj.

Spośród dziesięciu przygotowanych wspólnie pytań związanych z naszymi wrażeniami,  wspomnieniami czy planami dotyczącymi kraju X, każdy z nas miał wybrać pięć i odpowiedzieć na nie w dowolny sposób. 

W moim przypadku krajem X jest oczywiście Francja, a odpowiedzi na wybrane przeze mnie pytania znajdziecie poniżej. 

Na samym końcu znajdziecie również nazwy innych blogów i linki do pozostałych wpisów powstałych w ramach dzisiejszego projektu i opublikowanych równocześnie u wszystkich z nas.



Pytanie 1. 
Twój pierwszy pobyt we Francji.

Mój pierwszy pobyt nad Sekwaną miał miejsce dokładnie w lipcu podczas obchodów dwóchsetlecia rewolucji francuskiej. Trochę czasu już minęło od tamtej pory, ale pewnie wrażenia  pozostały jak żywe aż do tej pory. A wbrew pozorom dotyczyły one nie samych obchodów rewolucji, a dwóch momentów związanych z jedzeniem (i piciem).

Pierwsze wspomnienie dotyczy zakupów w średniej wielkosci supermarkecie Mammouth (sieć ta została później wchłonięta przez Auchan). Przypadkiem to właśnie Mammuth utkwił mi w pamięci jako pierwszy odwiedzony przeze mnie francuski sklep.  Owego dnia weszłam śmiało do środka, ruszyłam między półki i nagle...  zamarłam.

Stałam bowiem na początku alejki dłuuuugiej hen, hen, hen, po sklepowy horyzont i... pełnej serów.  Serów różnego autoramentu. 

W czasach gdy w Polsce można było kupić ser żółty i ser biały, zobaczyć nagle coś takiego było jak jakaś bajka. Niby wiedziałam, że we Francji jest ogromny wybór serów,  no ale wiedzieć a widzieć to nie to samo :)

Pomyślałam sobie wtedy, że nawet kupując codziennie inny ser, przez rok nie dam rady wszystkich spróbować.  
Potem były jeszcze stoiska z rybami i owocami morza, mięsem itd. Obfitość na każdym kroku, na każdej półce. 
Ale te niesamowite ilosci serów przebijały wszystko inne! :)



To akurat nie supermarket, ale specjalistyczny
sklep z serami i innymi wyrobami mlecznymi,
 zwany "fromagerie".
Wybór nawet tam jest imponujący :)


Drugie wspomnienie z tego samego pobytu dotyczyło sklepu z winami sieci «Nicolas». Gdy po raz pierwszy zobaczyłam jeden z tych sklepów, stanęłam po prostu przed wystawą i patrzyłam z głupią chyba miną, nie mogąc uwierzyć, że można tam kupić tylko i wyłącznie wina , dziesiątki różnych, najróżniejszych win.
I to nie dlatego, że państwo ma monopol na sprzedaż alkoholi (jak to wcześniej widziałam w sklepach Alko w Finlandii), ale dlatego, że to po prostu sklep specjalistyczny. 



Pytanie 2. 
Najbardziej zaskakujące "odkrycie" związane z Francją

To było pierwszej zimy jaką przyszło nam, młodemu małżeństwu francusko-polskiemu,  spędzać we Francji razem. Na święta zostaliśmy w domu. Po pierwsze na wyjazdy nie mieliśmy wówczas pieniędzy, a poza  tym mój Pan Mąż dopiero parę miesięcy wcześniej zaczął pracę w nowej firmie po przeprowadzce z Finlandii i zwyczajnie nie dostał urlopu. 

Spędzaliśmy więc swe pierwsze Boże Narodzenie we dwójkę.  Wigilia i pierwszy dzień świąt minęły nam bardzo miło. W drugi dzień świąt Pan Mąż wstał dość wcześnie i zaczął się krzątać w łazience i kuchni. Następnie zobaczyłam, że zaczyna się szykować do wyjścia. Otworzyłam już bowiem jedno i drugie oko coraz bardziej zdziwiona cóż takiego on wyrabia.
Pytam się więc co robi, a on na to, że idzie do pracy. Pomyślałam, że coś mu się pomyliło i mówię, że są przecież święta. A on na to, że przecież nie dostał urlopu i musi iść do pracy.

-A od kiedy trzeba brać urlop na święta ? Przecież dziś 26 grudnia ?

I nagle obudziłam się całkowicie i dotarło do mnie nareszcie, że on nie żartuje i  naprawdę wychodzi do biura, a ja jestem nie wiem po prostu, że we Francji jest tylko jeden dzień wolny od pracy 25-go grudnia.
Co za straszne odkrycie !!!

W ten oto sposób spędziłam ostatni dzień moich pierwszych francuskich świąt Bożego Narodzenia zupełnie sama  i czułam się jakby Francja mnie czegoś pozbawiła.

Dobra rada dla wszystkich mających w planach zamieszkanie we Francji : jeśli chcecie mieć dwa dni wolnego na Boże Narodzenie, to zamieszkajcie w Alzacji, bo tylko tam 26 grudnia jest również dniem wolnym od pracy :),  ma oczywiście swoje historyczne uzasadnienie.



Na pierwszym planie typowe francuskie ciasta bożonarodzeniowe
 zwane "bûche de Noêl",
 wspominałam trochę o nich dawno temu,
 na początku mego blogowania:) (KLIK TU)



Pytanie 3. 
Ulubione motto, cytat, powiedzenie, powiedzonko w języku francuskim


Podoba mi się poniższy cytat na temat szampana przypisywany Napoleonowi Bonaparte. 

Jest on typowy dla francuskiego sposobu myślenia,  że wszystko co najlepsze do jedzenia i picia może być tylko francuskie. 

Zawsze podziwiałam u Francuzów sposób w jaki potrafią rozprawiać godzinami o winach, szampanach i potrawach regionalnych. Z czasem i ja nauczyłam się rozmawiać z przyjemnością na te tematy i ze zdziwieniem spoglądać na kogoś, kto połyka w pospiechu i bez zastanowienia zawartość talerza, dyskutując równocześnie  np o polityce.

Czy można nie rozmawiać o tym co się ma na talerzu? :))) 



« Je ne peux vivre sans champagne, en cas de victoire, je le mérite ; en cas de défaite, j’en ai besoin.» 

"Nie moge żyć bez szampana, w wypadku zwycięstwa na niego zasluguje; w wypadku klęski  go potrzebuje"

Inna wersja po polsku to:
Jeśli wygrywasz, zasługujesz na szampana, jeśli przegrywasz, zwyczajnie go potrzebujesz. 

Jeden z najlepszych szampanów,
jaki miałam okazję skosztować :)




Pytanie 4. 
Twój największy sukces odnośnie nauki języka


Uznałam, że znam francuski dobrze, gdy byłam w stanie obejrzeć pierwszą sztukę teatralną po francusku. Pamiętam jak dziś moje obawy, że mimo wszystko nie wszystko zrozumiem jak należy. Może dlatego utkwiło mi w pamięci, że była to sztuka, w której grała Valèrie Kaprisky (aktorka francuska, której matka była Polką ; grała m.in w jednym z filmów Żuławskiego – « Kobieta publiczna » z 1884).

Owa sztuka, w której wtedy ją widziałam to były « Pasażerki » (« Les passagères ») Daniela Besneharda w paryskim Théâtre Gaîté-Montparnasse. Był rok 1992… wyszłam zachwycona. I teatrem i faktem, że zrozumiałam wszystko, no i samą grą aktorów.

"Pasażerki" 1992 w Teatrze Gaîté-Montparnasse w Paryżu
Źródło: Gallica.bnf.fr

Postanowiłam zmierzyć się z satyrą… nieco później poszłam na spektakl Guy Bedosa, o którym potem opowiadałam znajomym na jakimś spotkaniu towarzyskim. 

Zaczęli żartować i dowcipkować używając wielu zwrotów idiomatycznych i bawiąc się językiem nie zwracając uwagi, że jest wśród nich cudzoziemka. Aż w pewnym momencie włączyłam się do rozmowy dorzucając jakąś ripostę , a oni najpierw zamilkli ze zdziwienia, potem wybuchnęli (przyjaznym) śmiechem,  a następnie zdumieni pogratulowali mi świetnej znajomości języka Moliera. Niestety nie pamiętam już dokładnie cóż tak « wspaniałego » wówczas powiedziałam,  ale do dziś pamiętam to miłe uczucie satysfakcji.

Później wielokrotnie brałam udział czy to w negocjacjach czy to w rozmowach na trudne tematy i dawałam sobie radę. Ale tamtem pierwszy raz pozostał mi do dziś w pamięci.



Pytanie 5. 
Miejsce we Francji, którego jeszcze nie widziałaś, a które chcesz zobaczyć


We Francji odwiedziłam już wiele miejsc, lecz jest to tylko mała część tego czego jeszcze nie widziałam, a zobaczyć planuję.

Jednym z takich miejsc, które są na mej liście miejsc do odwiedzenia we Francji jest najdalej wysunięta na zachód wyspa Ouessant (link do zdjęć wyspy)

Leży ona jakieś 20 kilometrów na zachód od wybrzeży departamentu Finistére (najbardziej wysuniętego na zachód departamentu bretońskiego Nr 29). Głównym miastem tego departamentu jest Brest, do którego można dolecieć samolotem z kilku miast francuskich. Nawet szybka linia TGV francuskich kolei dojeżdża tam bez problemu każdego dnia z dworca Montparnasse w Paryżu.  Można też oczywiście pojechać do Brestu samochodem, ale to już dłuższa wyprawa z Paryża, że już nie wspomnę z Perpignan.

Ale Brest to jeszcze nie koniec i dalej pozostaje jedynie statek (klik) lub samolot (klik). Oba małe i pod warunkiem, że nie ma akurat sztormów.

Wyspa Ouessant ma 8 km długości i cztery szerokości i leży na terenie parku naturalnego. Jest tam jedna mała miejscowość Lampaoul i kilka ważnych latarni morskich.

Chciałabym tam kiedyś pojechać i tylko nie mogę sie zdecydować czy lepiej latem kiedy nawet i tam jest sporo turystów,  czy zimą gdy natura i sztormy ukazują swe  okrutne oblicze.

Daję sobie 3 lata na spełnienie tego marzenia (a raczej projektu) i mam nadzieję, że wyspa ta okaże się równie piękna jak moje wyobrażenie o niej.


Ta zielona kropeczka na prawo od kropki wykrzyknika to właśnie wyspa Ouessant :)



___________________________________________________________________

A oto inne wpisy w ramach tego projektu. 
Zapraszamy do odkrywania nowych horyzontów :)
___________________________________________________________________


Chiny



Francja



  
Holandia




Kirgistan




Niemcy




Rosja



  
Szwajcaria




Wielka Brytania





Włochy




Wietnam


______________________________________________________________________________


poniedziałek, 19 stycznia 2015

Ex libris : "Zabiorę Cie jesienią do Brukseli" - Agnieszka Korzeniewska (moja trzecia "Książka w podróży")



To nie jest typowy przewodnik po Brukseli, więc nie oczekujcie konkretnych adresów i informacji o standardowych atrakcjach turystycznych. Nie jest to też reportaż ani powieść. To zbiór krótkich opowiadań drukowanych wcześniej na blogu wśród wielu innych ważnych i mniej ważnych, poruszanych tam tematów.
Wyłuskane jak perełki i czytane jedne po drugich w formie papierowej książki, mają ogromny urok i zachęcają do pójścia śladami autorki i odkrycia opisywanych przez nią uliczek i zakątków.
Te opisy miasta, jako żywego organizmu to tylko pierwsza część książki.
Druga część to opowiadania na temat ludzi napotkanych przez Agnieszkę w jej belgijskim życiu. Niektórzy to napotkani tam Polacy i różnorakie ich losy, inni to byli pracodawcy, koleżanki z pracy czy znajomi. Sprzątające po domach Polki, pracujący na budowach Polacy, czy eurokraci równej narodowości mijają na brukselskich ulicach nielicznych (wśród tysięcy obcokrajowców) Belgów.

Prawdziwa galeria portretów nakreślony wprawnym piórem autorki.

Obie części uzupełniają się idealnie tworząc zadziwiająco spójną całość.

Agnieszka nie poczuwa się wprawdzie do pisarstwa, o czym wielokrotnie wspomnia na blogu czy FB, jednakże jest to bardzo udany debiut i chcąc nie chcąc autorka pisarką się stała i już pozostanie.

Dlatego jeśli macie ochotę poczuć "duszę", jaką ujrzała w Brukseli Agnieszka Korzeniewska, to sięgnijcie bez wahania po książkę "Zabiorę cię jesienią do Brukseli". Jestem pewna, że was ona nie rozczaruje.
_____________________________________


Wydawnictwo Białe Pióro, Warszawa 2014

Strona internetowa wydawnictwa : http://www.wydawnictwobialepioro.pl/


Ja swoje egzemplarze kupiłam w 
Księgarni Polskiej z Brukseli 
(Rue d'Angleterre 45, 1060 Bruxelles, Belgique tel: +32 476430655)
_____________________________________


Wyjeżdżając w grudniu na urlop specjalnie zakupiłam dodatkowy egzemplarz, by móc go zostawić w Bordeaux w ramach akcji "Książka w podróży" (KLIK), w której biorę udział.

W ten oto sposób książka Agnieszki Korzeniewskiej stała się moją trzecią pozycją, jaką puściłam w świat w ramach tej akcji. Oby jak najwięcej Polaków mogło ją przeczytać.