czwartek, 21 maja 2015

San Jordi po katalońsku, czyli dzień Świętego Jerzego (23/4) w Barcelonie


Dzień Świętego Jerzego (23/04) jest dniem bardzo szczególnym w Katalonii. Dwa lata temu pisałam już o tym jak starają się obchodzić to święto mieszkańcy regionu Roussillon na południu Francji, gdzie tradycje katalońskie są nadal bardzo żywe.
Ten wpis możecie przeczytać KLIKAJĄC TUTAJ.

I jeśli macie ochotę do niego zajrzeć, to radziłabym to zrobic już teraz.
Dlaczego? Odpowiedź jest dość prosta.
Obchody Sant Jordi (Święty Jerzy) w Barcelonie są tak wspaniałe, że te w Perpignan wypadają na ich tle dość blado. Dziś mam zamiar napisać o mej jednodniowej wizycie w Barcelonie specjalnie z okazji tego spektakularnego święta. Dlatego, jeśli zaczniecie od Barcelony, to potem Perpignan sprzed dwóch lat nie będzie już taką atrakcją :)

Wypad do Barcelony 23 kwietnia był spontaniczny. Nie było czasu na przygotowania , ale biorąc pod uwagę cel wizyty, nie były one aż tak niezbędne.
Celem było przejście się po miejscach, gdzie odbywały się kiermasze książkowe i spotkania autorskie. Chaciałam poczuć te odświętną atmosferę na własnej skórze, a konkretnie to raczej własnymi nogami. 



23 kwietnia wypadał w tym roku w czwartek. Samochodów na autostradzie z Francji nie było zbyt wiele. Dojazd do Placu Katalonii w centrum Barcelony też obył się bez korków.
Parking koło tego Placu nie jest najtańszy, ale przy tak krótkiej wizycie szkoda tracić czas na szukanie parkingu na peryferiach i dojazd do centrum metrem.




Pomimo wczesnego jeszcze przedpołudnia ludzi na Placu Katalonii było już sporo. Co kilka metrów rozstawione od rana stoiska ozdobione katalońskimi kolorami narodowymi oferowały róże. Głównie czerwone. Zresztą już podczas jazdy przez miasto, na każdym niemal rogu ulicy zauwazyć można było takie stoiska.
To sprzedawanie róż na każdym kroku przypomniało mi sprzedawanie konwalii na 1 maja w całej Francji (KLIK TU). Tyle, że konwaliom nie towarzyszyły francuskie flagi.

Plan na dzień był dość prosty: przejść się po La Rambla od Placu Katalonii jak najdalej ku morzu. Po drodze zajrzeć do kilku miejsc : na słynne targowisko La Boqueria, zobaczyć teatr opery Le Liceu, w zrobić skok w bok do Placa Real i aż po Plac Saint Jaume, bo wyczytałam przypadkiem, że  tego dnia w Ratuszu Barcelony są dni otwarte, więc liczyłam na zwiedzanie. Potem późny obiad według hiszpańskich zwyczajów, szwędanie się po Dzielnicy Gotyckiej , spacer po nabrzeżu i powolny spacer powrotny inną trasą.

Plan został wykonany z nawiązką :)

Dzień był słoneczny i ciepły, więc spacer po mieście, pomimo wszechobecnego tłumu zwiedzających barcelończykow i chmary turystów zagranicznych, okazał się wielką przyjemnością.


Zapraszam i was, poczujcie się jakbyście i wy tam byli :)

(nieco niżej przypominam legendę Świętego Jerzego i dlaczego 23 kwietnia stał się to katalońskim świętem)







Oryginalne róże zrobione ze starego papieru


Pojawiały się też często flagi z niebieskim trójkątem i białą gwiazdą zwolenników niepodległości Katalonii

Autorzy podpisujący swe książki




Telewizja przeprowadzająca wywiady uliczne


Plac Katalonii

Tu coś dla mnie - książki o teatrze :)
Szkoda tylko, że nie władam katalońskim...

Le Liceu - opera barcelońska

Już od dziecka młodym Katalończykom wpaja sie szacunek do dzielnego Świętego Jerzego.

A dlaczego? 
Dawno, dawno temu żył w Katalonii nieopodal wioski Montblanc (okolice Tarragony) okropny, okrutny smok.
By go ułagodzić Katalończycy co roku losowali spośród siebie jedną osobę, która musiała mu być oddana na pożarcie.

Aż któregoś roku zły los trafił się córce króla. Cóż było robić? Księżniczka miała zostać kolejną ofiarą smoka.
Ale w momencie, gdy smok już zacierał łapy na myśl o smakowitej księżniczce, nagle pojawił się piękny jeździec na równie pięknym rumaku i odważnie zaatakował smoka włócznią. Śmiertelna rana smoka uratowała księżniczce życie, a obficie tryskająca ze smoka krew zrosiła rosnące w pobliżu róże.

Święty Jerzy, bo on ci to był owym jeźdźcem, zerwał najpewniej okrwawioną różę i podarował księżniczce w wyrazie hołdu.
Od tamtej pory kobiety w dniu Świętego Jerzego obdarowywane są w Katalonii różami.
O tym co było potem legenda milczy, lecz Święty Jerzy stał się z czasem symbolem zwycięstwa Dobra nad Złem , symbolem wolności, patronem zakochanych i całej Katalonii.


Obchody organizują władze miasta

Wiemy już dlaczego kobiety dostajż 23 kwietnia róze, ale dlaczego mężczyznom ofiarowuje się tego dnia książki?
Choć i kobiety też przecież mogą książkę dostać:)
 
Otóż w 1926 roku Oficjalna Izba Książki w Barcelonie ogłosiła dzień 23 kwietnia Dniem Książki. Nie z okazji Świętego Jerzego, lecz jako rocznicę daty śmierci Cervantesa i Szekspira.
 
Święto Książki połączyło się natulaną drogą ze świętem róży i zakochanych.
Dzień Książki rozprzestrzenił się dzięku ruchowi na rzecz języka i kultury katalońskiej.
 
W latach sześćdziesiątych minionego wieku Dzień Książki zaczął być obchodzony w innych krajach hiszpańskojęzycznych, a w 1995 UNESCO ogłosilł dzień 23 kwietnia "Światowym Dniem Książki i Praw Autorskich".
Ot i cała historia w wielkim oczywiście uproszczeniu.
 
Wpis ten jest pierwszym z mego zaplanowanego "tryptyku barcelonńkiego" na temat mego wypadu do Barcelony.
Już wkrótce kolejne części, na które zapraszam serdecznie:)
 
Oryginalna dekoracja wystawy jednego ze sklepów


Barcelońska młodzież najwyraźniej nie jest wybredna co do "widoków" na La Rambla :))


7 komentarzy:

  1. Wiedziałam, że ten dzień jest dniem książki (w Zaragozie też były z tej okazji liczne atrakcje książkowe), ale nie wiedziałam dlaczego, cenna uwaga!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zazdroszczę! Mnie ostatnio bardzo ciągnie do Barcelony, byłam tam dwa razy, ale cały czas mam niedosyt, bo jeszcze wtedy były to wycieczki fakultatywne, więc wiadomo jak to wygląda...

    OdpowiedzUsuń
  3. J'ai retrouvé avec plaisir les charmes de cette journée à travers ton billet; tu as bien rendu cette fête autour du livre , de la rose et de la foule.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ech...no i znów zatęskniłam za Barceloną

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo radosne święto piękne róże i książki idealne połączenie! A te papierowe róże rewelacja!

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo ciekawa, tym bardziej, że mój Jedynak - jest Jerzy, akurat za patrona ma x. Jerzego Popiełuszkę, ale św. Jerzego też przecież ma w przesłąniu. Legenda o nim przypomina tę o wawelskim smoku :) Róże i książki ... sympatyczne podarki.

    OdpowiedzUsuń
  7. No i poczułam sie jakbym tam rzeczywiście była, zwiedze z Toba kawał Europy :)

    OdpowiedzUsuń