wtorek, 11 sierpnia 2015

Z Wiednia do Brukseli i od wiosny po jesień czyli dwie powieści Katarzyny Targosz

   Tytuł powieści jest zawsze bardzo istotny, a często nawet najistotniejszy.

   Po książki nieznanej mi wcześniej Katarzyny Targosz sięgnęłam tylko i wyłącznie dlatego, że zaintrygował mnie tytuł "Jesień w Brukseli".  Oczywiście rzucił mi się w oczy gdzieś wśród internetowych reklam, bo słowo jesień i Bruksela kojarzy mi się z książką Agnieszki Korzeniewskiej "Zabiorę cię jesienią do Brukseli", o której kiedyś wspominałam już na łamach bloga.

   A tu nagle znów jakiś tytuł i z jesienią i z Brukselą, ale autorka zupełnie inna. Od razu poczytałam sobie o tej książce z internecie i okazało się, że jest to druga powieść młodej polskiej autorki - blogerki zamieszkałej w Bukowinie Tatrzańskiej.
Pierwsza jej powieść "Wiosna po wiedeńsku" ukazała się w 2014, ale jakoś nie wpadła mi w oko pośród setek innych książek. "Jesień w Brukseli" ukazała się już w 2015.


   Postanowiłam przeczytać je obie w takiej kolejności, w jakiej się ukazały. Miałam szczęście, bo zanim zdecydowałam się na zakup, koleżanka blogerka zaproponowała mi pożyczenie, co mnie ucieszyło, bo staram się walczyć z nałogiem kupowania książek, biorąc pod uwagę ilość już posiadanych.

   Do pierwszej zabrałam się niemalże od razu, ale nie mogłam jej przeczytać jednym ciągiem z braku czasu. Wciągnęła mnie jednak na tyle, że nosiłam ją ze sobą i gdy tylko miałam parę minut, wyciągałam i czytałam kawałek. 

   Bohaterka pierwszej powieści, Katarina, to Polka mieszkająca od kilku lat w Wiedniu i zakochana w tym mieście. Jest projektantką mody przeżywającą brak weny twórczej,  singielką mieszkającą z dwojgiem przyjaciół we wspólnie wynajmowanym mieszkaniu. Bohaterka, nieco postrzelona , przeżywa nieprawdopodobne przygody. Zostaje zamieszana w morderstwo, w sprawie którego śledztwo prowadzi jej były chłopak. Zostaje też porwana przez mafię, a następnie uratowana przez policję, próbuje z kilkorgiem przyjaciół wytropic rosyjskiego mafiozo, żeby pomóc w wyjaśnieniu nieporozumień i udowodnić swą niewinność. Równocześnie poznaje ciekawego, pociągającego mężczyznę, ale dawna miłość ożywa... 

W sumie dobra lektura, choć tło wydarzeń może wydać się nieco naciągnięte i przesadzone w swej wymyślności. 

   Po jej zakończeniu poczułam się jak przed laty gdy skończyłam czytać "Całe zdanie nieboszczyka" Joanny Chmielewskiej, gdzie główna bohaterka przeżywała równie nieprawdopodobne przygody. 


   Sięgając po drugą powieść Katarzyny Targosz spodziewałam się kontynuacji tego samego stylu, a tymczasem powieść okazała się już od początku zupełnie inna. Przede wszystkim sam tytuł okazał się podstępem, bo akcja wcale nie dzieje sie w Brukseli , a w Krakowie. 
   Główna bohaterka, Konstancja, mieszka na nowoczesnym osiedlu, w części nazywanej Brukselą (jak się pod koniec okazuje,  Konstancja jest kuzynką Katariny z pierwszej powieści) 

   Nie wiem czy istnieje naprawdę takie osiedle w Krakowie, ale jeśli czekaliście jak ja na powieść z Brukselą w tle, to tu jej się nie doczekacie. Pewnie to zamierzony efekt, ale był moment, że poczułam się zawiedziona. Tylko, że po kilkudziesięciu stronach perypetie Konstancji i jej dylematy wciągają czytelnika tak bardzo, że brak prawdziwej Brukseli w tle staje się nieistotny. 

   Konstancja rozstała się właśnie po pięciu latach ze swym chłopakiem i musi sama stanąć na nogi wprowadzając się do nowego apartamentu, który miał być ich wspólnym domem. Nie ma akurat pracy, szuka też towarzystwa i seksu, skoro już wielka miłość nie chce się jakoś pojawić. Pakuje się w dziwne sytuacje, zaplątuje, leczy co trochę kaca (prawdziwego i moralnego).  
   Akcja poprowadzona jest na wielu płaszczyznach, ale nie ma tu już jakichs porwań i nieprawdopodobnych wydarzeń. Konstancja jest szukająca się trzydziestolatką, która na przestrzeni kilku jesiennych miesięcy spotyka osoby,  jakie mimowolnie wpłyną na jej życie i dojrzewanie. 

   To prawda, że tytułowa jesień jest w tej powieści słowem wieloznacznym i odnieść je można do wielu płaszczyzn... 
Czy bohaterka dojrzeje do dorosłego życia? Czy znajdzie wielką miłość?... 

   Ta druga powieść jest dużo bardziej dojrzała i głębsza, nie popadając jednak w przesadę.  Autorka zmienia ton i pisze prosto i bez owijania w bawełnę, a równocześnie czytelnik ewoluuje wraz z bohaterką ....

   Przeczytajcie, warto z pewnością. 

   Czy muszę dodawać, że tę drugą pozycję przeczytałam jednym tchem w jeden wieczór ?



12 sierpnia 2015 zabrałam obie książki Katarzyny Targosz
na pożegnalną przechadzkę po belgijskiej Brukseli :)

10 komentarzy:

  1. Również walczę z kupowaniem nowych książek. Ostatnio mało skutecznie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Och, gdybym miała od kogo pożyczyć to bym sobie poczytała. Ja już nie walczę z kupowaniem książek. Dla mnie to inwestowanie w siebie, dlatego postawiłam sobie warunek: książki te muszą mnie do czegoś prowadzić. Pokochałam poradniki, książki o biznesie i sukcesie, a także podręczniki i atlasy związane ze studiami i moją pasją :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyznaje podobna zasade i dlatego jedyny rodzaj ksiazek, ktory moge przeczytac i niekoniecznie zaraz posiadac, to wlasnie powiesci. Zajrzyj do biblioteki, moze juz maja te dwie powiesci, albo popytaj wsrod znajomych:)

      Usuń
  3. O tym, że jest inna książka z jesienią i Brukselą w tytule dowiedziałam się dopiero po wydaniu mojej książki, ale obecnie chyba niemożliwe już jest stworzyć coś, co w niczym nie przypominałoby tego, co już gdzieś było;) Takie czasy:)

    Tak, krakowska Bruksela istnieje naprawdę. Wszystkie miejsca w moich powieściach to miejsca autentyczne. Polecam mój wpis o miejscach akcji z "Jesieni w Brukseli" - http://www.matkanaszczycie.pl/2015/06/krakow-konstancji-i-moj.html

    Dziękuję za recenzję, a właściwie - dwie recenzje:) Pozdrawiam ze Szczytu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tytul nie jest identyczny, wiec to nie problem, a wrecz przeciwnie. Chetnie zajrze poczytac o krakowskiej Brukseli, wiec dziekuje za link. I w ogole milo mi niezmiernie goscic autorke:)
      Pozdrawiam, dzis akurat z belgijskiej Brukseli :))

      Usuń
  4. Obie książki zapowiadają się ciekawie, ale zaczęłabym chyba od tej pierwszej. Też mam już problem z miejscem na książki, czas na czytnik...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kazda z tych powiesci jest odrebna caloscia i mozna je czytac w dowolnej kolejnosci, ale ja tez wole zawsze w kolejnosci w jakiej sie ukazaly.

      Usuń
  5. Brzmi ciekawie i w sumie w moim stylu. U mnie na pulpicie twórczość Katarzyny Michalak. Mam za sobą serię kwiatową, z kokardką i owocową. Znasz te pozycje? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam tylko nazwisko, ale patrzac na liste (imonujaca) jej powiesci nie widze znajomego tytulu.

      Usuń