sobota, 12 listopada 2016

Castagnade, czyli pieczone kasztany wśród przyjaciół

   Wspominając kasztany w nawiązaniu do Francji większość Polaków myśli odruchowo : "najlepsze kasztany są na placu Pigalle". Przypomina się kapitan Kloss. Będąc dzieckiem, nie miałam nawet pojęcia, że można jeść kasztany, dlatego plac Pigalle wyobrażałam sobie otoczony pięknymi drzewami z kasztanami spadającymi pod stopy na jesieni.
   Kiedy już ktoś mnie uświadomił, że chodziło o pieczone kasztany sprzedawane przez ulicznych sprzedawców, to nadziwić się nie mogłam jak można jeść kasztany. Nawet kiedys próbowałam przekroić i zjeść zebrane w warszawskim parku kasztany, ale jakoś nie przypadły mi do gustu.

   Minęły lata i gdy pewnego dnia znalazłam się w Paryżu, postanowiłam oczywiście pojechać zobaczyć te kasztany na placu Pigalle. Oczywiście nie tylko nie rosły tam żadne drzewa kasztanowe, ale nawet sprzedawców z pieczonymi kasztanami nie było. Cóż za rozczarowanie !


Pieczony w domowych warunkach kasztan


   Po paru latach dane mi było przypadkiem spróbować kasztanów w lukrze (marron glacé). Potem spróbowałam kremu z kasztanów i nawet ciasta z mąki kasztanowej.

   Jednak dopiero gdy znalazłam się w naszej wiosce na południu Francji, w oko wpadła mi dziwna patelnia po przodkach pełna okrągłych dziur. To nie były dziury w starej patelni, lecz specjalnie zrobione otwory. Na moje pytanie po co komu dziurawa patelnia, usłyszałam zdumioną odpowiedź "No przecież do pieczenia kasztanów). 

  Gdy tylko nadeszła jesień mogłam posmakować pieczonych w takiej patelni kasztanów. Były przepyszne.

   My mamy swoje miejsce gdzie rosną dzikie kasztany jadalne, a pisałam o nich już w pierwszym miesiącu istnienia mego bloga (LINK TUTAJ).

   Ale jadalne kasztany są we Francji przede wszystkim uprawiane, bo ich spożycie jest bardzo duże. Połowa całej produkcji pochodzi z departamentu Ardèche, którego symbolem jest właśnie kasztan jadalny. 
   Kasztany można dostać we Francji wszędzie  i często kojarzą się z kasztanami sprzedawanymi na ulicy. Natomiast na południu Francji bardzo często używa się terminu "castagnade".  To coś jak grill ale z kasztanów. 

   I dziś właśnie byliśmy zaproszeni na takiego grilla z pieczeniem kasztanów na deser. 

   Najpierw był normalny posiłek z przystawką, mięsem z grilla, serami, a na deser przystąpiliśmy do pieczenia kasztanów w ogniu na trzech dziurawych patelniach specjalnie do tego celu przeznaczonych.

   Kładzie się kasztany na rozgrzaną patelnię i wkłada w płomienie ogniska. Co jakiś czas trzeba patelnię wyjąć i nia potrząsać, by kasztany piekły się równo.
Gdy tylko staną się czarne, okopcone wysypuje się je na gazetę i zawija je w nią na parę minut. 

   Następnie można się już zacząć nimi zajadać i zapewniam was, że są pełne aromatów i nieco słodkie. 

Coś przepysznego! A wy jedliście już kiedyś pieczone kasztany?

Zaimprowizowane ognisko i pierwsza patelnia już w ogniu



Z lewej kasztany dopiero co włożone do ogniska, z prawej już nieco opieczone

Trzy patelnie w ognisku. Ta z prawej włożona była najwcześniej. Jak widać kilka kasztanów wypadło do żaru podczas potrząsania patelnią.


Pieczone kasztany jeszcze przed obraniem

A oto dwa z nich już obrane:)




9 komentarzy:

  1. Wiesz, że ja smak kasztanów pieczonych poznałam w Rzymie a we Francji jakoś jeszcze nie miałam okazji ich jeść? Pamiętam, że bardzo mi wtedy smakowały. Jeśi natomiast chodzi o krem z kasztanów, to w ogóle nie jest moja "tasse de the" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mamy podobnie, bo ja za kremem nie przepadam. Za tymi lukrowanymi tez nie. Jedynie te pieczone lubie, ale w malych ilosciach.

      Usuń
  2. Super ton reportage , c'est vraiment cela et aussi "la panna castagnera" littéralement la poêle à châtaignes. Cela a un parfum inimitable, extraordinaire et pour tant je suis incapable d'en manger !!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kasztan domowej roboty to dopiero smaczny kasztan! Z dziejszego posta dowiedziałam się ciekawych rzeczy o nich, teraż żałuję, że będąc w Paryżu ani razu ich nie spóbowałam :< Ale może kiedyś na Południu się uda!
    http://sarowly.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem pewna, ze jeszcze nie raz bedziesz miala okazje.

      Usuń
  4. A u Ciebie jak zwykle można dowiedzieć się czegoś ciekawego :) Nie znałam patentu z dziurawymi patelniami :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze sie, ze dowiedzialas sie czegos nowego:) I dziekuje za udostepnienie:)

      Usuń
  5. hm, właśnie sobie uświadomiłam, że w tym roku po raz pierwszy nie jadłam pieczonych kasztanów :o

    OdpowiedzUsuń