środa, 7 listopada 2012

"Odgracanie" na wsi

       Wczoraj popołudniu zarządziłam domowe "odgracanie". 
     
W naszej wiejskiej Arkadii na Południu jest to proces nieostający, choć optymistycznie wierzę ze końca tego odgradzania kiedyś dożyję :)
     
     Muszę przyznać, ze moje dążenia minimalistyczne są tu za każdym razem wystawiane na ciężką probe. W starym domu, który nieomalże od 200 lat należy do tej samej rodziny, zawsze może się trochę rupieci uzbierać. Na dodatek nie zawsze był on zamieszkały na stale, a pod koniec ubiegłego XX-go wieku (Boże jak to strasznie brzmi!), gromadzone tam były różnorodne niepotrzebne przedmioty (bynajmniej nie antyki).

     Wczorajsze "odgracanie" było małym etapem, ale i tak poczułam się dużo "lżej". Oczywiście asystowały mi wszystkie nasze koty, bo przecież muszą dokładnie wiedzieć co z domu wynoszę:)


Początek "odgracania"

         Kręciły się cały czas pod nogami... wskakując do przyczepy, na samochód ... Oto dwa z nich:


                                    
                                          Clio nadzoruje


Mona tez pilnuje

       W ostatecznym rozrachunku wczoraj pozbyliśmy się następujących przedmiotów (nieużywanych i niepotrzebnych):

Gotowe do wywiezienia

  • stół
  • szafka nocna
  • wysoki taboret
  • telewizor (2 sztuki)
  • antena  TV
  • drukarka do komputera
  • dekoder telewizji cyfrowej
  • DVD
  • faks-telefon
  • telefon stacjonarny
  • telefon komórkowy 
  • ekspres do kawy na gaz
  • elektryczny ekspres do kawy
  • zestaw talerzy i misek szklanych
  • owalny garnek
  • 5-6 starych lamp i żyrandoli
  • pudełko z jakimiś drobiazgami (spakowałam je wiosna i już nawet nie pamiętam co tam było, ale widocznie nic czego by mi brakowało, bo go nigdy nie odpakowałam:)
       Oczywiście nie wywieźliśmy tych wszystkich rzeczy na wysypisko, bo większość działa i może się komuś przydać. Na szczęście mamy niedaleko Ośrodek Emmaüs. To stowarzyszenie  od kilkudziesięciu lat zbiera rzeczy niepotrzebne, czyści je i reperuje, a następnie sprzedaje po symbolicznie niskich cenach w swoich ośrodkach.  Kiedyś może poświęcę im osobny post, bo to bardzo ciekawe.







3 komentarze:

  1. Wiesz, my mieszkamy w naszym domu już cztery lata, a proces odgracania po poprzednich właścicielach jeszcze się nie skończył. Idziemy jak buldożery od pomieszczenia, do pomieszczenia:-)))A koty masz cudne!
    A.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki w imieniu Clio i Mony :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O, no to kawał dobrej roboty wykonaliście!
    O.

    OdpowiedzUsuń