niedziela, 11 stycznia 2015

Je suis Charlie - być malutka częścią wielkiego dnia - marsz republikański w Paryżu, niedziela 11 stycznia 2015






Dzień braterstwa, dzień jedności, dzień hołdu oddanego ofiarom terrorystów i wartościom republiki. 

Trudno byłoby mi być dzisiaj gdzie indziej będąc w Paryżu.  

Nie tylko ja odczułam potrzebę uczestnictwa w tym symbolicznym marszu, choć wokół mnie  ludzi było wszędzie tak wielu, że nie był to tak naprawdę marsz, a raczej zgromadzenie. Nie wszytkich bowiem dopuszczono do przemarszu wyznaczonymi trasami. Część, w tym i ja, doszła z trudem do Placu Republiki, gdzie zostaliśmy zatrzymani i zawróceni w stronę Chatelet. Nie szkodzi jednak, że nie udało nam się przejść oficjalną trasą. 

Dziś liczyło się uczestnictwo, liczyło się owo poczucie przeżywania momentów historycznych. 
Wokół mnie były osoby w każdym wieku, od niemowląt w wózkach (naturalnie z rodzicami), po osoby starsze. Były osoby różnych wyznań i narodowości. Wszyscy promieniowali pozytywną energią, uśmiechali się, żartowali, śpiewali Marsyliankę i co jakiś czas klaskali skandując "dziękujemy" , "Charlie", "Vive la France". 

To ogromna zmiana, ale ochraniające nas patrole policji i żandarmerii witano oklaskami, wszyscy się do nich uśmiechali. Zapewniam was, że znając dotychczasowe nastawienie społeczeństwa francuskiego do sił porządkowych, było to czymś niesamowitym. 

"GIGN, RAID, BRI, Police Nationale - Merci" -  takich napisow bylo wiele. 

Ale najwięcej było rysunków, wielkich ołówków i napisów :
"Je suis Charlie, Je suis Juif, Je suis Musulman, Je suis Policier "
(Jestem Charlie, Jestem Żydem, Jestem Muzułmaninem, Jestem Policjantem)

Flagi francuskie były dziś symbolem Republiki Francuskiej bez żadnych podtekstów nacjonalistycznych. Było ich więcej niż na jakimkolwiek mityngu politycznym przed wyborami prezydenckimi. Powiewali nimi wszyscy nie wstydząc się swego entuzjazmu i wzruszenia.

To był piękny dzień i choć mieszkam tu od ćwierćwiecza, to nigdy czegoś podobnego nie widziałam. Zresztą nie tylko ja. Podobno dzisiejsze tłumy można porównać jedynie do defilady  Generała de Gaulle po wyzwoleniu Paryża w 1944... 

Oto moje migawki. Szkoda. że nie potrafią przekazać wszystkich emocji.

Pozostaje nam tylko wierzyć, że politycy nie zepsują zbyt szybko tego jakże spontanicznego 

porywu narodu ( a raczej narodów) przeciwko terroryzmowi.






















Plac Republiki



"Mamy tam nowych, którzy proszą o papier i ołówki..."






Rozchodzenie się tłumów po mieście trwało godzinami, wszędzie - nawet daleko od Placu Republiki - było pełno ludzi...;


 --------------
Transport miejski był dziś za darmo. Część stacji metra w okolicach Placu Republiki i Nation była zamknięta. Wszędzie były tłumy, bo rozpraszanie się zabrało wiele godzin.


Po powrocie do domu dowiedziałam się z telewizji o tym, ze obok polityków francuskich marsz otworzyło ponad 50 szefów państw i ich przedstawicieli. Widziałam wśród gości nasza Panią Premier Ewę Kopacz i Przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska.
Brawa dla policji i żandarmerii, bo zadanie dziś mieli niełatwe .-

W innych miastach francuskich i w wielu krajach na świecie odbyły się również przemarsze i zgromadzenia ...


10 komentarzy:

  1. Ze zdjęć wynika, że byłyśmy niedaleko siebie...Szkoda, że się nie spotkałyśmy. Ludzie byli wspaniali, nie sądzisz?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ludzie byli dzis niesamowici. Ani slowa agresji czy pogardy. Nidgy bym nie uwierzyla.
    Mysle, ze nawet osoby umowione mialy dzis wiele problemow ze spotkaniem sie w tych masach ludzkich. Internet siadal, nawet siec telefoniczna czasem przerywala polaczenia. Ale ciesze, sie ze moglam tam byc, choc w telewizji pewnie lepiej bym wszystko zobaczyla :)

    OdpowiedzUsuń
  3. byłam na Marszu w Tuluzie, nie da się oddać tych emocji za pomocą zdjęć, tej jedności, Francji różnorodnej ale spójnej w obronie wolności, spojonej tymi samymi ideałami, które przodkowie wywalczyli jeszcze podczas Rewolucji, to nie są zbyt wielkie słowa, chociaż może trochę górnolotne.... no i ten spokój, brak problemów, incydentów, jestem pod ogromnym wrażeniem

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo, bardzo żałuję, że nie mogłam tam być! Gdyby gorączka chciała spaść chociaż do 38 to dotarłabym nawet na piechotę. Niemniej jednak śledziłam to, co się dzieje w telewizji i nie kryłam wzruszenia. To było coś pięknego i niezwykle silnego.

    OdpowiedzUsuń
  5. Podoba mi się ta jedność. Wszyscy przeciwko terroryzmowi i przemocy, bez wewnętrznych podziałów. Jeden marsz.

    OdpowiedzUsuń
  6. taka solidarność powinna być zawsze!

    OdpowiedzUsuń
  7. To wspaniałe musiał być doświadczenie - taka jedność, jednak okupiona za dużą ceną.

    OdpowiedzUsuń
  8. Echa przebrzmią, łzy wyschną...Świat wróci na stare tory...Kasa i konflikty...Bo konflikty to kasa...
    Na to szaleństwo lekarstwa nie ma...

    OdpowiedzUsuń
  9. A ja mam smutne mysli, ze ta jednosc jest tylko chwilowa... Kilka tygodni i ludzie zapomna... A tymczasem porabani islamisci planuja juz kolejne ataki na zapewne kazde z zachodnich krajow... :(

    OdpowiedzUsuń
  10. Oby idea tego marszu "przeżyła". Uczestniczysz w czymś naprawdę wielkim. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń