Niedziela 12 maja była ostatnim dniem obchodów 200 setnej rocznicy śmierci marszałka Bessières'a w jego rodzinnej wiosce Prayssac w departamencie Lot (na północ od Tuluzy).
O sobotnich przygotowaniach do bitwy i o samej bitwie wokół kościoła w Prayssac pisałam w dwóch poprzednich tekstach.
Niedziela jednak miała być dniem walnej bitwy na polach wokół Preyssac, nieopodal biwaku obu "armii".
Zanim jednak do niej doszło wczesnym popołudniem, rano wszystkie "siły zbrojne" miały apel wokół pomnika marszałka, a potem "przepustkę na mieście".
Minuta ciszy podczas apelu |
Salwa honorowa ku czci poległych |
W tle widać uroczy budynek merostwa miejscowości Prayssac |
Pojawił się również w niedziele napoleoński kawalerzysta |
Po apelu, ale przed walną bitwą : Francuzi |
Po apelu, ale przed walną bitwą : Austriacy |
Przerwa na piwo ... |
Rozejm i nawiązywanie przyjacielskich kontaktów z "wrogiem" :) |
Aż wreszcie nadszedł moment rozstrzygającej bitwy francusko-austriackiej pod Prayssac w wersji 2013 !
GSM w wersji z 1813, czyli ówczesny telegraf wojenny |
To o tę specjalnie wybudowaną "wioskę" miała stoczyć się walka |
Salwy z działa Griboval'a nie ustawały...
Nie muszę chyba dodawać, że dzielni wiarusi Napoleona zwyciężyli niecnych Austriaków, którzy z zemsty za przegraną spalili wioskę.....
A po bitwie wszystkich wojaków oczekiwała ciepła strawa
Quelle épopée ! j'imagine le bruit les cris et les odeurs...Magnifique!
OdpowiedzUsuńWłaściwie... jestem przeciwna tego typu inscenizacjom. Przypomina mi to rozdrapywanie ran. I co z tego, że jeden, czy drugi był świetnym przywódcą, wybitnym generałem, wyśmienitym taktykiem, skoro zawsze przy tym ginęli ludzie... nie sądzę, żeby ci co we wszystkich tego typu starciach potracili życie chcieli akurat w taki sposób przypominać o sobie. A jakby tak, za każdego kto zginął sadzić co roku kwiat - i dzieci by się cieszyły i łąka wyglądałaby piękniej.
OdpowiedzUsuńNiemniej jednak, jak zwykle, chylę głowę przed wspaniałą umiejętnością budowania wartkiej i pełnej treści relacji.
To by było piękne, ale biorąc pod uwagę ilość poleglych od zarania dziejów zabrakłoby chyba łąk :)
UsuńJa tego typu imprezy traktuje bardziej jak spektakl historyczny. Akurat w praypadku Prayssac nie była to rekonstutucja konkretnej bitwy, bo takowa nigdy tam miejsca nie miała. Był to bardziej spektakl upamiętniający fakt, że w tej miejscowsci urodził się jeden z marszałkow Wielkiej Armii. Wydaje mi się, że tego typu imprezy w stylu festynów, są lepszym sposobem pokazania młodym co to okrucieństwo bitwy. Gdy usłyszą huk dzial, zobaczą jak prymitywne były warunki i jak wyglądały narzędzia chirurga wojennego, to chyba lepiej do nich dotrze jakie mamy szczęście żyjąc w naszych czasach. Tym bardziej, że obecnie młodzież żyje za bardzo w wirtualnym świecie nie mając pojęcia, że tylko w grze wideo mamy "kilka żyć" i nic nie boli...
Pozdrawiam serdecznie :) i dzięki za ciekawy komentarz :)
Najbardziej podoba mi sie widok dzielnych wojakow pijacych spokojnie piwko w kawiarence i "bratajacych" sie z "wrogiem"! ;)
OdpowiedzUsuńNo właśnie:)
UsuńAż żałuję, że nie uchwyciłam więcej takich sytuacji...
bardzo fajny wpis :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i zapraszam :)
obserwuję pierwiasteksmaku.blogspot.com
Dzięki, miło mi. Zajrzę też :)
Usuńhaha niezle, zawsze widzialam takie bitwy na filmach, nie mialam pojecia, ze sa one rozgrywane naprawde
OdpowiedzUsuńNo owszem rozgrywają prawie "naprawdę". To prawdziwi pasjonaci (i wolontariusze) :)
Usuń