Polecono nam pewne bistro w zwykłej, normalnej wiosce kilka kilometrow od naszej Południowej Arkadii. Wioska typy "sypialnia", skąd wiele osob udaje sie do pracy w pobliskim Perpignan i kilku pomniejszych miejscowościach. Terrats (co po katalońsku oznacza tarasy) , bo tak się właśnie owa wioska nazywa liczy sobie ponad 700 mieszkańców. Jest tam poczta, sklepik i owo bistro gourmand, które nam polecono
W starym centrum ma kościołek romański i stara fontanna. Poza tym wiekszosc wioski to nowe domy mieszkalne.
Cóż ma w sobie takiego specjalnego owa knajpka? Ładny wystrój, mila właścicielka (kucharka, kelnerka, pomywaczka i sprzątaczka w jednym) i przede wszystkim smakowite dania lokalnej kuchni z dobrej jakości równie lokalnych produktów. Pani Agnés, czyli po naszemu Pani Agnieszka jest kobieta doświadczona, energiczna i uśmiechnięta. Gdyby jej bistro gourmand (czyli bistro dla smakoszy :) było w jakiejś nadmorskiej miejscowości, tłumy waliłyby do niej od rana do nocy. Co innego w tej spokojnej wiosce wśród winnic gdzie trudno jest trafić przypadkiem, bo który turysta by przypuszczał, ze można tam znaleźć taki skarb gastronomiczny.
|
Jedna z ulic Terrats |
|
Bistro "L'Antre pots" od strony placu Saint Julien
Nazwa taka trochę z przymrużeniem oka :)
(Legowisko, jama kumpli, słowem miejsce skąd
nie ma ochoty się wychodzić. I to prawda :) |
|
Bistro znajduje się na Placu
Świętego Juliana, powyżej śliczna
tabliczka ceramiczna z nazwa placu
na jednym z budynków |
|
Widok bistro wewnątrz : malowane kafelki to godło Terrats, pejzaż pobliskich gór ze szczytem Canigou i kataloński taniec sardane. Pośrodku tablica przed wejściem do knajpki z Zestawem Dnia za 16, 90 €, który zmienia się co dnia zależnie od produktów sezonowych, zakupów rybnych i mięsnych dokonanych przez właścicielkę. |
|
Ja wybrałam na przystawkę ślimaki po katalońsku (boskie!!!), a mój Ślubny Rycerz strzelił sobie carpaccio z melona marynowanego w winie banyouls (podobne do porto) z miętą (spróbowałam troszkę i na pewno ściągnę od niej ten pomysł bo dodatek mięty jest świetny . Do posiłku zamówiliśmy oczywiście różowe wino z lokalnych winnic Terrasou. |
|
A to uczta dla podniebienia, to to właśnie danie nam polecono i dla niego pojechaliśmy do Terrats. Mowa o marmitte de pechêur, czyli kociołku rybaka. Cóż my tu mamy: małże, krewetki, langustę, kawałek dwa rodzaje ryby i coś ośmiornicowanego. Trzy połówki młodych ziemniaków to jedyny dodatek jarzynowy z tego kociołka :) Wszystko po prostu przepyszne i tak obfite, ze aż trudno mi było skończyć... Na deser pojedziemy innym razem, bo nie miałam już sil na zjedzenie czegokolwiek po takim daniu. |
Myślę, że z chęcią tam jeszcze kiedyś wrócimy, bo cenię bardzo ludzi, którzy z uśmiechem i pasją dzielą się z innymi owocami swojej - jakże przecież wyczerpującej - pracy:)
|
Jedyny "współpracownik" Pani Agnieszki |
|
Uroczy kącik w WC |
|
Na koniec zrobiłam kilka zdjęć lokalnemu zakładowi winifikacyjnemu , to stad pochodziło wino do kolacji. Terrasous istnieje od 1932 i posiada tak zwana Wieżę Bouteillé. Nie jest to wieża Eiffela, ale tez nosi nazwę od nazwiska swego inżyniera, który ja opracował. Jest to wieża winifikacyjna zbudowana w 1972. We Francji są tylko trzy podobne, ale tylko ta jedna jest trzy-poziomowa. |
|
Sfotografowałam wizytówkę, bo może ktoś kiedyś zawita w nasze okolice i zechce odwiedzić bistro Pani Agnieszki.
W koncu to tylko 18 km od Perpignan w stronę Hiszpanii.
Dzwoniąc z zagranicy zamiast zera należy wpisać +33.
Strony internetowej brak. Może kiedyś, jak się interes będzie rozwijał :) |
Dziękuję za ten wpis:-))) Sama przyjemność czytać o takich miejscach.
OdpowiedzUsuńUsciski łączę!
Asia
Lubie pisać o takich miejscach i ludziach, bo są niepowtarzalne:)
UsuńUwilbiam owoce morza! Jesli kiedys jakies zawirowania losu rzuca mnie w ten zakatek Francji, napewno wpadne do Pani Agnieszki! ;)
OdpowiedzUsuńZakątek mało znany w sumie, bo wszyscy kojarzą raczej Paryż, zamki nad Loara i Prowansję, ale warto przyjechać i do Roussillon, bo pełno tu ciekawych miejsc.
UsuńTo jest czego mi brakuje u nas w Polsce. Małe karczmy przydrożne, które kiedyś skutecznie wykonczyły inne polskie władze. Tyle mamy urokliwych wiosek i miasteczek, a nie uswiadczysz w nich nawet skromnego baru. Tylko prawdzwie turystyczne miejscowosci mogą sie nimi poszczycic.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia z Gajowki.
Gdy ludzie nasycą się fast foodami i niedzielami w galeriach, zaczną w końcu szukać wiejskich zakątków do niedzielnego odpoczynku. Może wtedy więcej takich miejsc będzie miało szanse zaistnieć i "odżyć"?
UsuńJ'ai un post en attente sur ce bistrot gourmand que j'ai découvert par le plus grand hasard; Agnès fait tout seule mais avec un tel amour! je suis contente que sa cuisine ait fait de nouveaux adeptes. A bientôt Nika...et pourquoi pas à l' antre potes entre amis?
OdpowiedzUsuńQuand tu vas le publier, je vais ajouter le lien dans mon post ci-dessus :) Ton post va avoir sans doute plus de valeur pour le bistrot, car tes lecteurs habitants pas loin vont pouvoir aller pour vérifier sur place :)
UsuńMerci pour ce "tuyau":)
Nika
Uwielbiam Ludzi z pasją...:o)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie klimaty.
OdpowiedzUsuńMyślę, że do knajpki zaglądają mieszkańcy wioski.
Mam nadzieję, że u nas też tak kiedyś będzie.
Nigdy rano nie byłam głodna, ale na widok marmitte de pechêur dostałam ślinotoku :)
OdpowiedzUsuńJa w tej knajpce na pewno wsiąkłabym na dłużej :))
pozdrawiam :)