W nawiązaniu do mego poprzedniego wpisu o majówce i wierszu polskiej żony Francuza, dostałam dziś mail z wierszem Lucynki, mej wieloletniej polskiej przyjaciółki (i Pecetki, dla wtajemniczonych) poznanej już na miejscu we Francji w jednym z mych pierwszych miejsc pracy...
Wiersz mi bardzo przypadł do gustu, więc poprosiłam o zgodę na podzielenie się nim z czytelnikami mego bloga...
/... /
Mieć za męża Francuza, to odpowiedzialność duża
Kulinarny ciągły stres, bo wiadomo jak to jest
Gdy Francuzi się spotkają, o jedzeniu
Potrawy sprzed kilku lat, to ich żywioł, to ich świat!
No I wino, to jest temat! Lepszy niż jakiś poemat
Który rocznik, co za kolor, nowy zapach, jaki smak
Czy to róża czy poziomka, może jakiś inny kwiat…
Różne przypuszczenia snują, przy tym zdrowo
Pani domu rada temu, krząta się, po kuchni lata
Mięsko, sosik, bukiet jarzyn, no i jeszcze ta
Tu pomiesza, tam pokroi, doda pieprzu i ciut
soli
No i deser. Bez deseru przecież posiłek to zero.
Na zakończenie – owacja! A jej śni się restauracja.
No i deser. Bez deseru przecież posiłek to zero.
Na zakończenie – owacja! A jej śni się restauracja.
No i narobiłaś mi smaku tymi zdjęciami :)))
OdpowiedzUsuńJeju:) Jakie cudeńka:) Zrobiłam się głodna:) Pozdrowienia serdeczne!
OdpowiedzUsuńapetycznie!
OdpowiedzUsuńCzyli na zone Francuza sie nie nadaje. Niecierpie gotowac! ;)
OdpowiedzUsuńNaprawdę dobrze napisany kawałek. I ktoś potrafi sprawnie posłużyć się ironią - choć gorzką. A zdjęcia - miódmalina:)
OdpowiedzUsuńTo ciacho z pierwszego zdjęcia możesz przesłać w ilościach hurtowych...;o)
OdpowiedzUsuńTeż bym wolała iść do restauracji :)
OdpowiedzUsuńUśmiałam się. I podesłałam koleżance, która kocha gotowanie.
OdpowiedzUsuńno ładnie... ja tu sobie sączę kawusię a u Ciebie tyle smakowitości na stole... hihi
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
wow, mniamm, zabawny wiersz!
OdpowiedzUsuń