poniedziałek, 28 października 2013

Wypad do Leucate, czyli owoce morza na podwieczorek




Ostryga z Leucate


    Nieco na północ od Perpignan, ale już w sąsiednim depertamencie Aude (11) hodowane są w miejscowosci Leucate ostrygi.

    Ostrygi z Leucate hodowane są w tzw parkach, w morskiej wodzie na zalewie o nazwie Etang de Leucate. Piszę zalew całkiem świadomie, bo dosłowne tłumaczenie słowa Etang  jako staw wprowadza nas Polakow w błąd. Nie są to bowiem żadne stawy hodowlane sztucznie stworzone, a zalew utworzony na przestrzeli tysiącleci w sposób naturalny, gdzie od wieków łowiono dzikie ostrygi i dopiero od XIX wieku rozpoczęto prawdziwą hodowlę w nowoczesnym tego słowa znaczeniu.

    Tuż nad samym zalewem znajduje się bardzo fajne miejscem gdzie można niedrogo zjeść u hodowców świeże ostrygi. Oczywiście można je też kupić na wynos, bo taki jest pierwotny cel tego miejsca. 

    W Polsce nad Bałtykiem mamy nasze smażalnie ryb, a tu w Leucate mają swoje "ostrygownie", czyli bezpretensjonalne bary z ostrygami , małżami i palourdami (nie znam polskiego odpowiednika, ciekawe czy istnieje*)



* Francuskie slowo palourde to : 
   po angielsku - clam
   po hiszpansku -  almeja
   po katalonsku - cloïssa
   po wlosku - vongola,
   po portugalsku - amêijoa.
A we francuskiej Prowansji używa się słowa clovisse, a nie palourde.



Bary z ostrygami należą do hodowców ostryg i znajdują się w bezpośredniej bliskości zalewu,
gdzie te ostrygi są hodowane

Wybrane przez nas miejsce degustacji zachęcało wesołymi kolorami...









Była to pora podwieczorku, więc bary świeciły pustkami. Tylko gdzieniegdzie siedział jakiś turysta, a większość klientów  kupowała ostrygi na wynos. 

Nic sobie nie robiąc z francuskich konwenansów godzinowych (świętokradztwo !! :), postanowiliśmy zjeść podwieczorek składający się z paru ostryg, małży i palourd. Wszystko na surowo, prosto z wody , otwarte na naszych oczach i skonsumowane z dodatkiem chleba z masłem i kieliszka wytrawnego chardonnay





Tu jeszcze w basenie z morską wodą wewnątrz naszego sklepo-baru :)
Górne zdjęcie z lewej - to palourdy.
Dolne z prawej - to małże.
Reszta to ostrygi rożnych rozmiarów.






Tu już pani otwiera sprawnie wybrane przez nas owoce morza. Z lewej strony mniejszy talerzyk dla mego Ślubnego Rycerza,  a z prawej większy dla mnie (bo jestem łakomczuchem jeśli chodzi o ostrygi i chciałam ich aż sześć)








Powyżej trzy zdjęcia z lewej strony przedstawiają od góry do dołu: ostrygę Leucate, małże i palourdy.
Te akurat małże pochodziły z pobliskiej hodowli w Hiszpanii (to tylko kilkadziesiąt kilometrów i najwidoczniej właściciel chciał urozmaicić proponowane "menu"). Ostrygi zaś i palourdy pochodziły z hodowli właściciela "naszego" baru.

Zdjęcie u dołu (pośrodku) to zestaw za 6€ pod nazwą "Le Petit Bigorneau" 
(3 ostrygi, 3 małże, 3 palourdy).
Bigorneau, to po polsku barwinek, rodzaj ślimaka morskiego. 
Zestaw nazywa się więc "Mały Barwinek"

 W prawym dolnym rogu zaś mój zestaw za 10€ o nazwie "Le Petit Catalan" 
(6 ostryg, 6 małży i 6 palourd). 
Tutaj o tłumaczenie jest prościej :))   "Mały Katalończyk"



A oto i cennik ostryg i małży w sprzedaży na kilogramy "na wynos"( cena małży zależy od rozmiaru, a były ich tam akurat cztery rożne )









Dolne lewe zdjęcie : kuter wracający z parku hodowli ostryg 
(widoczny na prawym górnym zdjęciu na linii horyzontu)





Tutaj już wyraźniej widać park hodowli ostryg na zalewie 

A bliżej brzegu te słupki w wodzie  służą do przyczepiania specjalnych koszy-pulapek na dzikie węgorze. To z takiego miejsca, ale bliżej Perpignan, pochodziły dzikie węgorze, o których pisałam  już kiedyś TUTAJ (KLIK)

14 komentarzy:

  1. Fajnie tam masz:) My to czasem wyskakujemy w góry na jakiś obiadek. Też jest nieźle, ale jednak jedzenie świeżych ostryg to o wiele atrakcyjniejsza rzecz, jak dla nas. Dobrze, że robisz tyle zdjęć - jest na co popatrzeć, dzięki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubie probowac "produktow lokalnych". Moze to dlatego owoce morza jadam glownie nad morzem? Te same ostrygi czy palourdy nie maja dla mnie tego smaku w miescie i nad morzem.
      Kiedy sobie pomysle, ile kilometrow musialy przejechac np do Paryza... Pod tym wzgledem wyznaje zasade slow food, im blizej producenta tym lepiej :))
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. dziękuję za dołączenie do grona obserwatorów - dzięki temu mam przyjemność odkryć Twój blog, nota bene, bardzo ciekawy! Zapraszam też na mojego bloga podróżniczego i o życiu:)

    ja tam osobiście wolałabym, żeby nad naszym morzem były raczej takie właśnie ostrygownie, jak tu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieki za wizyte, widze, ze oba twoje blogi sa ciekawe choc odmienne... Mnie te "ostrygownie" podobaja sie wlasnie z powodu bliskosci do morza. Siezy towar, morska bryza i czegoz wiecej trzeba, szczegolnie gdy rozpoczyna sie urlop (byliśmy tam w miniona sobote)...
      Pozdrawiam :))

      Usuń
  3. Jak patrzę na te "muszle" to dostaję gęsiej skórki XD
    Musze jednak zapytać jak smakowały?? Przyznam, że nie potrafię i chyba się nie przekonam do nich nigdy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedys, ponad 20 lat temu tez tak myslalam, ale czas mijal a ja z ostroznej degustatorki stalam sie stopniowo degustatorka zapalona. Moze to dlatego, ze przez lata jezdzilam na wakacje do portowego miasteczka w poludniowej Bretanii:)
      W kazdym razie nic na sile :)

      Usuń
  4. Narobilas mi smaka, uwielbiam ostrygi! A palourde to nie wiem czy nie sa "po naszemu" przegrzebki, ale reki sobie za to nie dam uciac. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja, jak widac rowniez, choc moje poczatki milosci do ostryg byly wrecz "oporne", ale to juz tak dawno temu, ze sie nie liczy :))
    Przegrzebek to po francusku Coquille Saint-Jacques. Moze miec nawet 15, do 20 cm, a przecietnie ma 10 cm.Jego jedna czesc muszli jest plaska, a ta wypukla jest symbolem pielgrzymujacych do Compostelli..
    Palourde natomiast ma tak z 3-4 cm i wyglada duzo skromniej? Smak tez ma inny.
    Bede szukac dalej, moze w koncu odkryje w jakims atlasie zoologicznym:))

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam owoce morza pod kazda postacia i strasznie ci zazdroszcze takich wypadow:) Przypomnialy mi sie poczatki kiedy pierwszy raz sprobowalam ostrygi i nie bylam nimi zachwycona a teraz jesli tylko mam mozliwosc to tez wyzeram caly talerz:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam dokładnie tak samo. Początki bardzo ostrożne, a teraz zjeść 12 ostryg to dla mnie pestka :)

      Usuń
  7. "La Petit Catalan" coś w sam raz dla mnie na teraz :)))
    Uwielbiam owoce morza i jak tylko wyjeżdżam z kraju staram się zaspokoić mój "głód"
    Tu w Barcelonie też tylko nimi się żywię :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Barcelona to doprawdy piękne miejsce i produkty morza obecne są na pewno w każdym menu restauracyjnym... :)

    OdpowiedzUsuń