niedziela, 25 sierpnia 2013

Nutria, czyli po francusku ragondin

   Z czym wam się kojarzą nutrie? 

   Mnie pierwsze przyszło na myśl futro z nutrii. Nawet nie miałam pojęcia jak taki zwierzak wygląda. Pamiętam tylko, że w czasach PRL-u była w pewnym momencie moda na futra. Każda "szanująca się" kobieta miała w swojej jakieś futro. Najczęściej z lisów, norek, karakuł lub właśnie z nutrii. 

   Na futrze więc zaczynały i kończyły mi się skojarzenia z nutriami. Aż do przedwczoraj... czyli do momentu gdy zobaczyłam kilka żyjących na wolności, choć trochę oswojonych, nutrii. 

   Historie o "ragondine" (nutria-samica po francusku) z małym "ragondin" (nutria-samiec), słyszałam już w zeszłym roku, ale bardziej kojarzyło mi się to słowo z jakąś odmianą szczura. Dopiero przedwczoraj sprawdziłam w słowniku, co to właściwie za zwierzę i okazało się, że chodzi po prostu o nutrie. 

   Do głowy by mi nie przyszło, że nutrie mogą żyć gdzieś poza jakąś fermą hodowlaną, a okazuje się że jak najbardziej. W niektórych regionach jest ona uznawana nawet za szkodnika i można na nią polować (no chyba nie na mięso, czy futro!)

   Owa opowieść o oswajanej stopniowo nutrii dotarła do mnie echem w zeszłym roku, gdy brat Lison  napotkał nieopodal swego warsztatu samochodowego dziką nutrią i jako "zwierzolubny" zaczął dokarmiać ją a to marchewka, a to jabłkiem. Powoli ośmieliła sie i podchodziła coraz bliżej. Mieszkała  w kanale irygacyjnym ciągnącym się wzdłuż terenu, na którym znajduje się warsztat i dom brata Lison, nazwijmy go M.

   Pamiętam, że w pewnym momencie dotarła do mnie informacja, iż owa nutria, czyli "ragondine" pojawiła się z maluchem, czy maluchami. Nie pamiętam, może było ich kilka i tylko jeden przeżył. 

M. dokarmia zeszłorocznego malucha, który opiera mu się o nogę, a potem daje głaskać

   Potem zniknęła na jakiś czas, bo kanał był suchy. Pewnie go naprawiano i dlatego przez jakiś czas nie było wody. 

   W tym roku wróciła ze starszym dzieckiem i trojką maluchów. M. zauważył jej powrót i znów zaczął je dokarmiać jarzynkami i owocami, a ona i starszy maluch jedli mu z ręki kawałek po kawałeczku.
Potem sama mama zniknęła i do tej pory niestety nie wróciła. Dzieci zostały same, a M. nadal je podkarmia.

Tegoroczne maluchy i ich norka w brzegu

   Przedwczoraj miałam okazję pojechać do miejscowości, w której mieszka M. i obejrzeć na własne oczy te zwierzaki.  M. i Lison byli nad kanałkiem i zrobili nam demonstrację dokarmiania starszego malucha i trzech tegorocznych dzieciaczków. 

   Pierwszy raz coś podobnego widziałam. Nie bały się w ogóle, brały łapkami kawałki marchewki i brzoskwini (M. ma ogród koło warsztatu, więc bierze pewnie co mu wpadnie do ręki; nie myślcie, że chodzi specjalnie na zakupy:).

   Potem sobie chrupały pływając równocześnie pod nurt. Następnie wpływały do swojej norki w brzegu i znow wypływały. Czasami maluchy dawały się ponieść nurtowi i zaczepiały łapką o jakąś gałązkę, by zaraz machnąć parę razy tylnymi  łapkami i wrócić na swe początkowe miejsce. 

Tu maluch zajada się płynąc równocześnie pod nurt
(czyli nie zmieniając pozycji względem brzegu)
   Piękne może nie są, bo mają ostre 4 siekacze i ogromny ogon jak u jakiegos wielgachnego szczura i na pewno blisko bym do nich nie podeszła, bo jestem raczej "obrzydliwa", ale z daleka zdjęcia mogłam porobić i poobserwować sobie jak się zachowują. 

    No i dobrze, że nie spotkałam ich sama gdzieś na spacerze, bo uciekłabym gdzie pieprz rośnie i to pewnie z krzykiem :)


Zeszłoroczny "maluch"

Tegoroczny maluch

Zeszłoroczny starszy brat (siostra?) z jednym z tegorocznych trojaczek




To Lison dokarmiająca tegoroczne "maluchy"

Rodzeństwo


Jeden z maluchów nie bal się już brać marchewki prosto z ręki Lison


Starszy jest bardziej oswojony, bo pamięta M. z zeszłego roku.


No ja bym już dostała zawału serca, a jeszcze wcześniej strząsnęła go do wody i uciekła z krzykiem obrzydzenia...
Lison ma jednak żelazne nerwy :)


     Po owym spotkaniu poczytałam trochę na ich temat i okazuje się, że nutrie pochodzą z Ameryki Południowej, gdzie żyją na wolności. Do Europy przywieziono je pod koniec XIX wieku (na futra), a potem oczywiście rozprzestrzeniły się , szczególnie tam gdzie jest sporo terenów podmokłych.

Są roślinożerne i żyją w okolicy zbiorników wodnych w długich aż do 7 m tunelach-norach. Dorosłe ważą od 5 do 9 nawet kilogramów. Wyjadają uprawy rolnikom (pszenica, kukurydza) i niszczą brzegi kanałów irygacyjnych, stąd w niektórych okolicach można na nie polować jak na zwierzę-szkodnika.

   U samic sutki umieszczone są nieco z boku i może ona płynąć z uczepionymi do nich maluchami (ponoć, nie udowodniono, że jedzą płynąc i tylko czepiają się , żeby nie zgubić się w wodzie).

   Samica może mieć małe kilka razy do roku i gdy się rodzą, to są już samodzielne. 
Ciało ma do 60 cm, a do tego ogon 45 cm. Nie lubi mrozów, bo często odmrożenie ogona kończy się śmiertelną gangreną. Stąd dużo częściej można nutrie spotkać z południowej części Francji, niż np z Norwegii.

   W sumie to dość ciekawe zwierzątko, ale z daleka, bo jakoś nie wyobrażam sobie zbliżyć się do takiego stworka, a co dopiero zaprzyjaźniać się z nim.

    Jak dla mnie znajomość może zakończyć się na tym pierwszym spotkaniu :))
A do głaskania wystarczą mi domowe kociaki ... na przykład ten: 

Nasza Mimine




24 komentarze:

  1. Też stanowczo wolę kociaki :)
    Trochę paskudny wygląd mają nutrie no i te żółte zęby brrrrrr
    Mój sąsiad miał kiedyś hodowlę, pewnie potem miał futerko, albo czapkę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie zęby to spokojnie mogą gałąź przegryźć.... zupełnie jak jakiś sekator :)

      Usuń
  2. A ja bym się nie bała go dokarmiać z ręki i nawet pogłaskać. Są dla mnie urocze. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bym się nie odważyła dokarmiać z ręki :)

      Usuń
  3. Ja ich w naturze nie widziałam. Ale coś mi się kojarzy, że w mojej rodzinie hodowano nutrie.
    Pozdrawiam Niko :)
    Cieszę się, że kartka doszła ;)
    O.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Był chyba okres gdy hodowla nutrii uważana była za dobry interes. Ciekawe co robili z mięsem? Bo chyba nie wyrzucali?

      Usuń
  4. Zdecydowanie wolę KOTA:) Pozdrowienia serdeczne!

    OdpowiedzUsuń
  5. je vous assure que caresser un ragondin est très doux: quand il sort de l'eau, le poil de dessus est mouillé et dessous, c'est sec et très doux: une belle sensation.
    je vous inviterai à une visite en ragondins plus tard

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Je ne vais pas vérifier :))
      On attends alors ton reportage sur les ragondins :)

      Usuń
  6. Cudności !! Pozdrów przy okazji Karmicieli !! :o)

    OdpowiedzUsuń
  7. Śliczne są. Mój Dziadek chciał kiedyś hodować nutrie, ale skończyło się tylko na królikach. Podobne do bobrów, wydr i piżmaków, które darzę wielką sympatią (mimo szkód, jakie niektóre z tych zwierzaków potrafią zdziałać).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że hodowla nutrii musi być trudniejsza od hodowli królików już choćby z powodu ich wodnego środowiska... Pewnie potrzebne są jakieś baseny...

      Usuń
  8. Widzialam kiedys nutrie z bliska na jakims gospodarstwie. Brzydkie okropnie. :) Wydawaly mi sie tez duzo wieksze, ale moze dlatego, ze mialam wowczas moze 6-7 lat. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba wszystko wydaje nam się większe w dzieciństwie. Pamiętam gdy pojechałam kiedyś jako dorosła do szkoły podstawowej, do której chodziłam w pierwszej i drugiej klasie... Wydała mi się jakaś taka "miniaturowa", a przecież gdy do niej chodziłam, była ogromna i łatwo było się w niej zgubić :))

      Usuń
  9. A ja widziałam ostatnio spływając po la Drôme bobra (castor). Mieliśmy długą dyskusję ze znajomymi czy to nie była nutria, ale bestia była ogromna! Też chyba nie miałabym ochoty na głaskanie ;) Ale ja nawet kota nie dotykam (okropna alergia na kocią sierść). Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiele tracisz przez tę alergię, bo koty są urocze :))

      Usuń
  10. Pamiętam nutrie z dzieciństwa, ale ciężko się nimi zachwycać bo ładne to one nie są :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z daleka te maluchy były nawet fajne, ale już ten duży budzi więcej lęku (i te ich zębiska !)

      Usuń
  11. Jak bylam mala, chodzilismy do sasiada ogladac nutrie, fakt piekne nie sa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie hodował je dla futra, a nie dla urody :)

      Usuń
  12. dzieki za post nie wiedzialam jak sie nazywa nutria po francusku,nie znalazlam tego slowka w slownikach.szukalam takze podgrzybka brunatnego,morszczuka i plotek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Ragondin" nazywany jest też oficjalniej "castor des marais" (po łacinie to Myocastor coypus i pewnie stąd ta druga nazwa).
      Podgrzybek brunatny to "bolet bai" (po łacinie Boletus badius)
      Morszczuk to "merlu" (Merluccius po łacinie)
      Płotka to "gardon" (po łacinie Rutilus)

      Wszystkie trzy te słowa są we francuskim w rodzaju męskim, nawet płotka :)

      Usuń