Głównym punktem programu w kwietniu był oczywiście rodzinny wyjazd na święta na Warmię…
Po za tym tylko praca i praca. No i parę spektakli teatralnych :))
- 4100 km przejechanych pociągami TGV i Thalys podczas 9 przejazdów;
- 4700 km samolotem podczas 4 lotów
- kilometrów samochodowych tak z 1500 :)
- 3 razy teatr w Paryżu
- 3 razy teatr w Brukseli
- mój pierwszy wpis gościnny na blogu innym niż mój, czyli w Klubie Polki na Obczyźnie
- 1 wyjazd służbowy
- Wielkanoc w Polsce na Warmii po raz pierwszy od niepamiętnych czasów :))
- "zwiedzanie" Grunwaldu
- San Jordi w Collioure (tu klik do wpisu o San Jordi 2013)
***
A w jednej z sztrasburskich kwiaciarni zauważyłam w kwietniu porcelanowego ślimaka i tak sobie myślę od tamtej pory jakby to on ślicznie wyglądał wśród kwiatów na podwórku w mojej Południowej Arkadii…
Tylko cena jest doprawdy zaporowa :(
***
Na koniec kilka ujęć paryskiego, kwietniowego zachodu słońca w tonacji różowej :)
A jak wam minął ten kwiecień ?
Masz power:)
OdpowiedzUsuńA ja Ci dziekuje za kwietniowe spotkanie i pyszne konfitury:))
Na zdrowie :)
Usuńo kurcze... miesiąc minął Ci intensywnie... normalnie do pozazdroszczenia !
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
Najfajniej bylo jednak w Polsce :)
UsuńJ'ai passé Avril en vignes, en montagne et à Barcelone. Moins de km que toi mais une vie intense. Un bel avril, en résumé.
OdpowiedzUsuńTrès varié aussi :)
Usuńmoja droga paryski zachód słońca...odpłynęłam....bez dwóch zdań ! :)))))) ach !
OdpowiedzUsuńCzasami sa takie magiczne momenty i warto miec wtedy chocby telefon pod reka.
UsuńTo ulotne kilka chwil, ale jakze piekne:)
oj to sie dzialo...) piekny tez paryski zachod....
OdpowiedzUsuńW chaosie...:o)
OdpowiedzUsuńTo pewnie przed ta wasza wyprawa szwajcarska :)
UsuńW kwietniu zdawałam egzaminy, ktore maja mi na nowo ułatwić życie. Niestety częściowo bez powodzenia, w zwiazku z tym mam nastroje nadal minorowe. Swieta z mężem to tez jakby pytanie, ktore zadalam u siebie na blogu "co ja tutaj robię", i w zwiazku z ludzmi, i miejscem.. Miesiąc do przodu, a poczatek maja to urodziny, jeszcze gorzej. Ile trzeba siły, żeby to znosić, ale jeszcze parę dni i myślę, że coś się zmieni. Moje plany awaryjne najlepiej się spełniają. Pa, do weselszych czasów, przynajmniej u mnie.
OdpowiedzUsuńUwaga, weselsze czasy juz sie zaczynaja :) Rozejrzyj sie dookola!
Usuń(Ja wróżką jestem :)))
Paryż... jakże marzę, żeby tam pojechać ...:)
OdpowiedzUsuńKazde marzenie moze sie spelnic, a to nie jest zbyt nierealne :) Powodzenia!
UsuńMnóstwo wydarzyło się u Ciebie w kwietniu.
OdpowiedzUsuńCo do ślimaka - masz może prawdziwe w swojej Arkadii? Jeśli tak, to po co ponik? ;)
Mam prawdziwe, ale ostatnio buszuje u nas jez i chyba je wszystkie wyzarl. Nie mowiac o tym, ze one wychodza po deszczu, a dawno nie padalo :))
UsuńNo a ten porcelanowy slimak byl wielkosci psa, nikt by mi go nie polknal :))
Ale i tak nie kupilam :) Gorzej, bo tylko przez kilka sekund bralam taka opcje pod uwage (kupno transport ze Strasbourga do Perpignan) … Chyba robie sie rozsadna ?:)
Paryż uwielbiam )))) piękny też na różowo
OdpowiedzUsuńA to bylo raptem kilka chwil tego rozowego :)
Usuń