Umyte owoce w obciętymi końcówkami czekają na pokrojenie |
W poniedziałek dostałam prezent. Prezent był jadalny : pomarańcze rozpoznałam, ale tych pomarańczowych kuleczek nie znałam. A cóż to?
Prezent okazał sie ekologiczny, bo z prywatnego ogródka we francuskiej Prowansji. No i sezonowy, bo te owoce akurat zimą dojrzewają i teraz już dojrzałe wisiały sobie na drzewie i na krzewie i ponoć aż prosiły o zerwanie.
Te większe to gorzkie pomarańcze. Nigdy ich nie miałam okazji widzieć "na żywo". Zawsze już pod postacią konfitury. Nie mozna ich jeść. Po prostu są za gorzkie i nadają się tylko do przetworów na (bardzo) słodko.
Natomiast te małe kuleczki to kumquat (Fortunella), nigdy nawet o czymś takim nie słyszałam. To mały cytrus, lekko gorzkawy. Można je zjeść na surowo (ze skórką), ale lepiej wypluć pestki, bo są baaaardzo gorzkie :). Rosną na krzewach na południu Francji i na francuskiej wyspie Réunion. Pochodzą z Chin i Malezji, a do Europy trafiły pod koniec pierwszej połowy XIX wieku.
Cóż może zrobić z takim prezentem osoba lubiąca przetwory? Oczywiście konfiturę :) W dodatku konfitura z pomarańczy to moja ulubiona.
Kiedyś miałam zaprzyjaźnioną sąsiadkę. Sąsiadka miała przyjaciół na południu. Przyjaciele mieli drzewo pomarańczowe z gorzkimi pomarańczami... A co za tym wszystkim idzie ja miałam od czasu do czasu prezent od sąsiadki pod postacią jej domowej konfitury pomarańczowej. Była po prostu niebiańska !
Od tamtej pory sąsiadka moją sąsiadką już nie jest, a ja po wielu próbach kupna w różnych sklepach czegoś podobnego, zrezygnowana przestałam jeść konfitury pomarańczowe, bo żadne nie okazały się porównywalne....
W poniedziałek więc zabrałam się do roboty licząc, że uda mi się zrobić coś choćby częściowo zbliżonego do zapamiętanego ideału.
*****
Umyte, i wyszorowane owoce pozbawiłam końcówek.
Wysuszone ważyły około 0,8 kg.
Było 8 pomarańczy i jakieś dwa tuziny kumquatów.
Poszatkowanie i pozbawienie pestek owoców trochę trwało.
Nóż był bardzo ostry, ale wyjmowanie pestek i krojenie owoców w cieniuteńkie plasterki i tak zabrało mi ponad dwie godziny.....
Do garnka włożyłam owoce (bez pestek, które wyrzuciłam). Dodałam wyciśnięty sok z 2 cytryn i 70% (wagi owoców) cukru do konfitur .
Konfitury zagotowałam i po zmniejszeniu "ognia" gotowałam jeszcze przez jakieś 15 minut (dokładnie mieszając). Pozostawiłam do ostygnięcia.
Nastepnego dnia, czyli we wtorek, przesmażyłam ponownie około 15 minut, ale ponieważ nie chciałam zrobić twardej marmolady , a raczej niezbyt gęstą konfiturę, to dolać musiałam około pól litra wrzącej wody. Ponownie pozostawiłam do ostygnięcia.
Trzeciego wieczoru, czyli w środę, odbyła się ostatnia "sesja" 15-to minutowego gotowania i mieszania.
Następnie
rozlałam gorącą "lawę" do wyparzonych i wytartych sześciu słoiczków. Zamknęłam je mocno i odstawiłam do ostygnięcia do góry dnem.
Resztkę
wyłożyłam do malutkiej miseczki.
rozlałam gorącą "lawę" do wyparzonych i wytartych sześciu słoiczków. Zamknęłam je mocno i odstawiłam do ostygnięcia do góry dnem.
wyłożyłam do malutkiej miseczki.
Wygląda pysznie i na coś, co by mi bez watpienia smakowalo :)
OdpowiedzUsuńWygląda bardzo podobnie do dżemu dyniowego, który w tym roku robiłem. Tyle że Tobie wyszło, a mi zupełnie - sam nie wiem czemu. I nawet sok z cytryny nie poprawił tego dziwnego, niezbyt ciekawego smaku. Dobrze, że przynajmniej u Ciebie smak idzie w parze z tym ładnym widokiem gotowej konfitury.
OdpowiedzUsuńNigdy nie jadłam dżemu dyniowego i nawet chyba nie widziałam. Ciekawe jak może smakować? Czy wy gdzieś już go jedliście , czy tez to był wasz osobisty eksperyment?
Usuńwygląda fantastycznie, a smakuje pewnie jeszcze lepiej... Wyobrazam sobie taki dzemik na swiezo upieczonej przez siebie chałce... Ciekawe czy je mozna dostac na Wyspie, poszukam ! A jesli nie to chyba sie skusze i zrobie z samych pomaranczy. Chałka z takim dzemikiem jest zbyt silna dla mnie pokusą :-)
OdpowiedzUsuńJeśli zechcesz zrobić sama, to tylko nie kup zwykłych pomarańczy. Te gorzkie są twarde , mają dość mało soku, dużo pestek i są tak gorzkie, że normalnie nie da się jeść. :)
UsuńNo to po dzemie :-(
Usuńja marzę o tym Twoim dżemie figowym:)
OdpowiedzUsuńPamiętam :) Figi to dopiero koniec sierpnia, wrzesień :)) Na razie są tylko pąki :)
UsuńNormalnie czuję ten zapach. :)
OdpowiedzUsuńWygląda pysznie :)
OdpowiedzUsuńO.
Je ne savais pas qu'on faisait la confiture de kumquats; c'est un fruit que j'adore, j'en ai un petit dans mon jardin et tous les jours je le surveille car j'ai hâte de manger les fruits. Belles photos comme toujours!
OdpowiedzUsuń