Wiosna rozpanoszyła się już wszędzie w naszej Południowej Arkadii.. wprawdzie weekend mija pod znakiem silnie wiejącego wiatru (tramontane), ale słońce pięknie świeci i koty wylegują się w jego promieniach jak tylko znajda jakieś osłonięte miejsce.
Znalazłam kilka zdjęć sprzed 3-4 tygodni, gdy z takim utęsknieniem wyglądaliśmy wiosny.
Drzewo figowe całkiem jeszcze "łyse" |
Pierwsze zalążki moich przyszłych ekologicznych cytryn |
Pierwsze paczki na dzikim winie, które normalnie obrasta przód domu i mały taras. |
A tymczasem, nie wiadomo dokładnie kiedy przyroda wybuchła radośnie liścianą feerią ....
Drzewo figowe ma już piękne liście... |
Moje przyszłe zbiory cytrynowe |
... i ciągle kwitną nowe. Chyba będzie klęska urodzaju jak już wszystkie dojrzeją :) |
Cytrynek coraz więcej... |
A w tych nieśmiałych pąków dzikiego wina.... "wyrosła" całe chaszcze, które coraz szczelniej okrywają pergolę na małym tarasie... |
Podwórko w zeszłym roku... |
Sezon wiosenny ogłaszam więc u nas oficjalnie otwarty...
i jak tylko tramontane się uspokoi, zacznę ponownie ukwiecać nasze podwórko...
Il me semble que je connais!!!! Je suis en Ariège avec Lison et le temps est très moyen, mais le printemps éclate en mille fleurs; j'ai préparé un post
OdpowiedzUsuńU mnie też. Przytargalam dziś cztery kosodrzewiny na balkon. Idę sadzić :)
OdpowiedzUsuńWprawdzie cytrynę mogę mieć tylko w herbacie, a wino w kieliszku - ale zielone pozostaje zielone i cieszy.
Obfitych plonów życzę.
Gdzież tam naszej wiosence do tych zieloności rozszalałych! Na naszej winorosli ledwie pączki widać!
OdpowiedzUsuńŚciskam
Asia