środa, 23 stycznia 2013

Świąteczny rejs - odsłona druga, czyli gastronomia

Wigilijny stół

    Drugi wpis o rejsie musi, po prostu musi dotyczyć jedzenia. Francuski statek, załoga i klienci... te trzy elementy powodują, że kwestia tego co się je, urasta do rangi tematu numer 1 w rozmowach podczas rejsu. 

     Zresztą gdziekolwiek by się nie spotkało dwóch Francuzów, choćby na pustyni, to i tak po trzech minutach zaczną rozmawiać o jedzeniu. I prawdę mówiąc, chyba żaden cudzoziemiec nie będzie w stanie dobrze się zintegrować dopóki nie nauczy się rozmów o jedzeniu... :) no i o winach, ale to już wyższa szkoła jazdy :) 
       
Są narody, które rozmawiają przy stole o polityce czy o sprawach zawodowych. 
Nie we Francji! 

           Nawet na służbowych spotkaniach na czas posiłku należy zarzucić sprawy zawodowe i zostawić na boku negocjacje. Moment posiłku to rozejm, celebracja, prawdziwe misterium i tylko o jedzeniu i piciu wypada rozmawiać. Dopiero po kawie można wrócić do przerwanych potyczek słownych i dalej "pracować".  Kto tego nie przestrzega, uważany jest za niewychowanego gbura.

         Cóż więc dopiero w czasie urlopu? Urlop francuskiego "podróżnika" zależny jest w głównej mierze od jakości posiłków. Nieważne dokąd się wybrał i co zwiedzał. Na pytanie o udany urlop, co drugi Francuz zacznie najpierw mówić o restauracjach, jedzeniu (dobrym, złym, podłym) :)  Dopiero potem wspomni o zwiedzaniu.

Tak to już jest, trzeba się do tego po prostu przyzwyczaić i moim zdaniem ma to swój urok... 

A więc do dzieła: rejs odsłona druga, czyli co nam dawali jeść?

          Śniadanie było w formie szwedzkiego stołu. Dania ciepłe i zimne, wędliny, jajka, kiełbaski, cudeńka na słodko i na słono. Rogaliki, bułeczki, wszystko prosto z pieca. Niejeden hotel 4* lub 5* nie może się poszczycić tak bogatym wyborem przy śniadaniowym stole. Każdy sobie nakładał ile chciał i wracał do swego stolika, by najeść się do woli. 







Pierwsza kolacja była zupełnie zwyczajna. Tagliatelle z mięsem z indyka faszerowanym figami. Ciepłe i pożywne. Na przystawkę pasztet z królika z armaniakiem, a na deser ciasto morelowe.

                           

***

Obiad w dniu wigilijnym również nie był jeszcze niczym specjalnym:

"Program" posiłków na 24 grudnia:
obiad zapowiedziany,
ale menu kolacji wigilijnej pozostało owiane tajemnicą aż do wieczora.

            
                Jambon fumé paysan, czyli
               wiejska szynka wędzona
Danie rybne z powyższego menu
o poetyckiej nazwie na trzy linijki:)


Crêpe Suzette  (słodki naleśniczek z lodami
i likierem pomarańczowym Grand Marnier)

***

Na wieczór dopiero przygotowaliśmy się na prawdziwa ucztę i z rozmów pasażerów wynikało, że nie wyobrażają sobie po prostu tak ważnego posiłku bez wątróbek gęsich lub kaczych, czyli bez osławionego foie gras. 

Mieli oczywiście rację:)
A oto menu kolacji wigilijnej:

Wigilijne menu

Przystawka numer 1, czyli foie gras

Przystawka rybna z sosem z homara
 (inny obowiązkowy element świątecznych posiłków)

Danie główne, czyli cielęcina 

Na deser mus z czerwonych owoców w kształcie kuli
Po dwóch pierwszych przystawkach był jeszcze przerywnik, czyli sorbet z mocnym alkoholem (Klevener). Natomiast po mięsie, a przed deserem był też ser na rukoli. Byłam chyba już jednak mniej skoncentrowana, bo nie zrobiłam im portretów.  Do każdego dania były oczywiście odpowiednie wina, wiec trudno było się "koncentrować" przez cały wieczór.

Życzenia wigilijne od Kapitana i załogi


Po Wigilii większość osób poszła do kościoła w Boppard na pasterkę po niemiecku, o której wspominałam tutaj.

*****

Dla Francuzów najważniejszym jednak posiłkiem świąt Bożego Narodzenia nie jest wcale nasza kolacja wigilijna, a przede wszystkim obiad w pierwszym dniu świąt. 

Czekało więc na nas nowe wyzwanie kulinarne:)

Przystawka ze ślimakami


Świeży powiew "sałatki"

Tradycyjny drób bożonarodzeniowy,
czyli kapłon nadziewany kasztanami
A na deser mój ulubiony crème brûlée


Po tym posiłku pomyślałam, że nic już nie przełknę przez następne trzy dni....

***

A tymczasem czekał nas jeszcze Wieczór Kapitański, czyli galowa kolacja pożegnalna......


Zimna przystawka z łososia na początek...

Rozpływająca się w ustach jagnięcina

Ser Maroilles (typowy dla północy Francji,
 bardzo mocny, aż śmierdzący)
zapiekany w cieście francuskim
A na deser kawałek innej specjalności świątecznej :
 omlet norweski, czyli rolada lodowa z polewą
z  bezy i płonący, bo polany alkoholem
Pożegnanie Komendanta i podziękowanie dla CHEF'a,
czyli głównego kucharza, którym był .... POLAK, Adam !
Musze przyznać, że poczułam się dumna, gdy zupełnie przypadkiem dowiedziałam się , iż główny kucharz, tak chwalony przez pasażerów okazał się być Polakiem!!  No, no, no .... nie lada to sztuka gotować tak francuskie potrawy, by dogodzić rdzennym Francuzom. Polak Potrafi !!!

Brawo Panie Adamie!

*****

PS. Następnego dnia byłam już tak przejedzona, że po prostu zapomniałam fotografować co mam na talerzu... :) Też było bardzo dobre...

*****



13 komentarzy:

  1. Wyglada pieknie i musialo byc pyszne! Zjadlabym chyba wszystko, poza foie gras, bo nie jem z przyczyn ideologicznych. A w Alzacji to danie narodowe i jest na kazdym kroku - moj maz wszedzie sie tym zajada. Lubi od dawna i w koncu trafil do raju, a przynajmniej do zrodla:)
    Naprawde swietny pomysl z bozonarodzeniowym rejsem.
    Polski kucharz wyglada bardzo dostojnie, a jego dania imponujace.
    Milla

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pyszne było! Tylko może wolałabym mieć jeden taki posiłek na tydzień przez sześć tygodni, a nie sześć posiłków pod rząd :)
      Chyba bardziej potrafiłabym się wtedy delektować każdą potrawa. A tak to już przy kolacji kapitańskiej odczuwałam wyraźny przesyt...

      Usuń
  2. Marzę o takim przejedzeniu, ale nie napiszę dlaczego, bo kocham moich przyjaciół stąd. Mają inne zalety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem bardzo dobrze, bo sama uważam, ze nawet proste jedzenie w przyjaznym towarzystwie smakuje najlepiej. Nie zajadanie było celem tego rejsu. No ale skoro tyle tego było, to wydało mi się ciekawe do opisania. Po prostu kwintesencja kuchni francuskiej :)
      Może ugotuj ze swymi przyjaciółmi prosta zupę cebulowa ? Przepis znajdziesz w moim drugim wpisie ze stycznia. No i daj mi ewentualnie znać jak im smakowało? :))

      Usuń
  3. Polewa z bezy? O matko,jak ja kocham lody :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, nazwałam to polewą z bezy, bo robiona jest na bazie cukru pudru i białek. Tylko, że nie jest sucha, a raczej kremowa i lekko się ciągnie. No i na wierzchu trochę "osmolona" od podpalania:)
      Muszę się zainteresować skąd się wzięła nazwa, bo do omletu to oczywiście nie jest podobne.

      Usuń
  4. Jakie cudowności na tych talerzach! Aż zgłodniałam ;) To naprawdę fantastyczne móc próbować nowych smaków, delektować się wykwintną francuską kuchnią i raczyć swoje podniebienie wybornymi winami :) Super pomysł z rejsem - wygląda na to, że święta miałaś udane :) Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spróbujcie kiedyś. Jest tyle rożnych tras i programów. Nawet 2-3-dniowy rejs jest jakąś odmianą od codziennej rutyny. Uważam, że warto spróbować w życiu różnych rzeczy... :)

      Usuń
  5. Uwielbiam takie wyrafinowane dania. I dlatego mąż mnie kiedyś tym uwiódł,jako boy friend jeszcze, znaczy zapraszaniem do eleganckich restauracji, a potem potoczyło się normalniej. Zdjęć mi nie pozwalał robić, ale lubiłam zapisywać, co jadałam. Czasami zabierałam karty dań,żeby zapamietać nazwy, składniki, on to nazywał kradzieżą, a to była moja reporterska praca i autentyczne materiały na lekcje:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze twierdziłam, że powiedzenie "przez żołądek do serca" działa w obie strony:)
      Ja często robię zdjęcia w restauracjach i hotelach. Tak mi zostało po pięcioletnim okresie (dawno temu), gdy organizowałam dla francuskich firm zagraniczne seminaria z wystawnymi kolacjami. A jak ktoś się dziwi, to mówię, że takie mi zostało "zboczenie zawodowe" i już :)

      Usuń
    2. Mow, ze piszesz popularnego bloga i wtedy nie beda sie dziwic, a moze i beda milsi:) A klamstwo to przeciez nie bedzie, mi rejs zareklamowalas. Milla

      Usuń
  6. Ogladalam i czytalam na glodnego a to duuuuuzy blad ! Ale smakowitosci !
    Nam zawsze jest milo jak gdzies tam na koncu swiata, gdzie nigdy bysmy nie pomysleli, spotykamy rodaka. To jest zawsze bardzo mile. Ja tez na Twoim miejscu bylabym dumna !

    OdpowiedzUsuń
  7. Magnifiques photos de tous ces plats, cela donne envie de déguster...avec un bon vin

    OdpowiedzUsuń