środa, 13 marca 2013

"Codzienność" w muzeum, czyli wizyta w Muzeum Techniki w Warszawie

Telefon Bartek.
Mieliśmy w domu
dokładnie taki sam.

Codzienność w muzeum? Kiedyś bym w ogóle w takie banialuki nie uwierzyła i uśmiechnęła się pobłażliwie. 
Dziś jednak sama miałam okazję się o tym przekonać. 
Dziwne to uczucie zobaczyć w muzeum przedmioty, których sami kiedyś używaliśmy na co dzień. Przedmioty, które przecież trudno nazwać antykami :)

Codzienność trafiła do muzeum!

Ta myśl przyszła mi do głowym gdy ujrzałam dziś w Muzeum Techniki w Warszawie czerwono-czarny telefon Bartek. 
Był to najpiękniejszy telefon mego dzieciństwa, a potem świadek nastoletnich rozmów z przyjaciółkami.  Ten u nas w domu miał długi kabel i zabierałam go do siebie do pokoju. Kabel bym wprawdzie długi, ale nie wystarczał do wygodnego ułożenia się na tapczanie, więc wszystkie moje dziewczyńskie tajemnice powierzałam słuchawce leżąc plackiem  na podłodze tuż pod zamkniętymi drzwiami (no bo przecież nie mogłam rozmawiać przy otwartych drzwiach:).



Wybrałam się wczoraj z własnym potomkiem do warszawskiego Muzeum Techniki. Miało być to wyjście edukacyjne, ale trochę w innym sensie. Myślałam o nowych technologiach, odkryciach naukowych itp

Tymczasem wśród eksponatów napotkałam na kilka znanych mi z dzieciństwa przedmiotów. 


Takie cymbałki miałam w szkole podstawowej


Takie radio pamiętam było w domu wczasowym
na Mazurach, dokąd jeździliśmy na wczasy z rodzicami.



Gdzieś w zakamarkach pamięci mam tez takie radio,
jak to na dole z adapterem,
ale chyba musiałam być wtedy naprawdę mała.




U mojej babci w Augustowie był w komórce
na podwórku dokładnie taki właśnie magiel.
Zawsze podziwiałam te ogromna maszynę.
Automat telefoniczny na monety 50-groszowe.
Używano ich w latach 1970-85. Był czas gdy po
podniesieniu słuchawki słychać było :
"Rozmowa kontrolowana"


Samo muzeum chyba nic się nie zmieniło. No, może poza ślicznie odremontowanymi toaletami:)

Muzeum Techniki w Pałacu Kultury i Sztuki w Warszawie

Jedyna rzeźba w tym muzeum
to posąg Marii Skłodowskiej-Curie



Samochód tuz przy kasie z biletami do muzeum (wewnątrz)

Masywne marmurowe schody
i drewniane poręcze - typowy socrealizm


Szatnia obowiązkowa :)
Byliśmy chyba ostatnimi
zwiedzającymi, którzy opuścili muzeum
przed zamknięciem o 16.30

Toalety po remoncie
    

 Wśród obfitości eksponatów i makiet można wiele się nauczyć. W muzeum odbywają się też specjalne lekcje fizyki dla szkół z prezentacją rożnych fenomenów z fizyki. 

     Mnie jednak najbardziej przypadły do gustu stare wersje przedmiotów użytkowych, jak na przykład poniższa pralka marki Miele, która istnieje przecież do dziś (mam na myśli markę, bo model lekko się zmienił :).

Pralka Miele z wyżymaczką z 1923

Był też stary odkurzacz o wdzięcznej nazwie Vampyr.


Vampyr , odkurzacz:)


Albo prababcie naszych obecnych kuchenek elektrycznych i piekarników.

Kiedyś to były super nowoczesne kuchenki

W naszej południowej Arkadii mamy dwa stare młynki do kawy. Jeden z nich jest niebieski, marka... Peugeot :)
Chyba jakoś go wyeksponuję, bo jak widać poniżej, mógłby już być w muzeum :)


Młynki do kawy 
Domowa wersja magla.

Stare radia maja niepowtarzalny urok

Pierwsze telewizory

I ten późniejszy, o nazwie Zefir

Szpanerskie telefony z lat 70-tych i 80-tych

Było też sporo eksponatów, których nigdy na oczy nie widziałam. 

Na przykład przodkowie obecnych laptopów, czy samochodów.....







***

A wychodząc z muzeum trafiliśmy na parkingu na inne "wspomnienie", czyli na żółtego Trabanta.




Metro i wieżowce nadal w budowie.....

******

5 komentarzy:

  1. Ha! Miałam taki sam czerwony telefon! Mieszkałam na wsi, więc do koleżanek na pogaduchy jeździłam rowerem, ale do pierwszego "narzeczonego" z miasta musiałam dzwonić;) Oj były awantury o rachunki za telefon, oj były :)

    OdpowiedzUsuń
  2. fajnie spędziliście czas, chyba też muszę się wybrać:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Poésie et humour...Dans la maison dont tu parles, en 1972 est entré le premier téléphone noir, sans touches, juste une manette qu'on basculait. Et on disait à l'opératrice :" Pour le 12 à T..., je voudrais le ...à..." 41ans à peine...J'ai visité avec toi ce musée polonais par la magie de l'image.

    OdpowiedzUsuń
  4. Super wspomnienia. Dziękuję za podzielenie się zdjęciami!!!!
    Wszystko mi się również przypomina, i ten czerwony telefon, który miała moja babcia i telewizory u mojego dziadka i o wielkie radio na specjalne lampy. Mój młodszy szwagier zakochany w takim radiu zabrał sobie w prezencie je od innego członka mojej rodziny. Radio wyczyszczone tylko lamp brakuje aby znów zadziałało. Czego jedynie mi tu brakuje to te słynne bary/ restauracje a może się nazywały kawiarniami gdzie serwowano galaretki z bita śmietaną i posypką. Boże jakie to było dobre serwowane przez panie w białych podomkach :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten telefon to nie "Bartek" ale BRATEK - ówczesna seria telefonów nosiła nazwy kwiatów. Był jeszcze Tulipan, Irys itd.

    OdpowiedzUsuń