Calçots (białe cebulki) przed upieczeniem. |
Calçotada, to nazwa świątecznego, na ogół niedzielnego posiłku na świeżym, marcowym
powietrzu. Na przystawkę zajada się calçots, czyli upieczone na grillu białe cebulki
pochodzące z Katalonii, na danie główne zaś grillowane mięso i kiełbasę,
na deser crème catalane lub posypywane
cukrem ciasto francuskie ze skwarkami (nie, to nie pomyłka, takie tam jadają).
Najwięcej uwagi poświecę dziś owym calçots, bo to cebulki są oczywiście gwoździem całego programu.
Na pierwszy rzut oka porównałabym je do miniaturowych porów (podobno to
ta sama rodzina, czy grupa, niestety nie znam się dokładnie na botanicznej
nomenklaturze).
Jak wieść gminna niesie cebulkę typu „calçot” odkrył czy wychodował- pod koniec
XIX wieku pewien chłop z wioski Valls pod Tarragoną. Od tamtej pory specjalnie
uprawia się je od listopada do kwietnia w celu grillowania na ogniu z
drewna winorośli.
Pod koniec roku sieje się białą cebulę. Gdy nasiona wypuszczą korzonki
i szczypiorek, należy je wyrwać i po jakimś czasie na nowo posadzić i zasypać
ziemią do połowy wysokości. W miarę wzrostu należy je „calçar”, czyli obsypywać
ziemią dookoła. W ten sposób otrzymuje się wydłużoną cebulkę podobną do pora,
której podziemna pozostaje biała i
delikatna.
Słowo calçot ma podobne źródło co francuskie słowa „chaussure” (but) i „caleçon”
(kalesony), bo wszystkie ponoć biorą się z łacińskiego słowa „calceare”. Być
może, nie sprawdzałam w żadnych źródłach naukowych.
Na początku XX wieku „calçotada” była nazwą świątecznego posiłku rodzin
z okolic wioski Valls, a potem z okolic Tarragony. Stopniowo zaczęto
rozprzestrzeniać uprawę calçots na coraz większe terytorium Katalonii.
Posiłki z grillowanymi cebulkami stały się pretekstami do wiosennych zjazdów rodzinnych i spotkań z przyjaciółmi. Oczywiście cebulki są zawsze tylko przystawką, a danie główne to grillowane mięsa.
Posiłki z grillowanymi cebulkami stały się pretekstami do wiosennych zjazdów rodzinnych i spotkań z przyjaciółmi. Oczywiście cebulki są zawsze tylko przystawką, a danie główne to grillowane mięsa.
Całe to wiosenne grillowanie musi koniecznie odbywać się na zewnątrz i
profanacją byłoby użycie innego drewna niż z winorośli (gałązki lub stara,
wyrwana winorośl).
Przygotowywanie grilla w drewna winorośli |
Na takich kratkach grilluje się mięso i piecze cebulki |
Oczywiście posiłek jest zakrapiany w Hiszpanii lokalnym czerwonym
winem, a do deseru białym winem musującym typu cava produkcja, którego opiera
się na podobnej recepturze co szampan.
Calçots zjada się na stojąco lub na siedząco, ale zawsze z serwetką lub
dużym śliniakiem pod szyją. Gorące
upieczone cebulki są pakowane po tuzinie w papier gazetowy by utrzymać ciepło.
Podawane są ze specjalnym sosem koloru pomarańczowego (salsa romesco).
Cebulkę łapiemy dwoma palcami u góry prawa ręką (praworęczni, a
leworęczni lewą). Druga ręką należy uszczypnąć cebulkę u spodu i ściągnąć jej
wierzchnie spalone warstwy. Ukazuje się biała delikatna część, którą należy
umaczać w sosie i pomagając sobie kawałkiem chleba (na wypadek gdyby sos kapał)
włożyć cebulkę do ust. Śliniak okazuje się tu wręcz niezbędny, bo i popiół i
sos są wszędzie dookoła. Jedną cebulkę zjada się na 2-3 razy.
Od kilkunastu lat tę katalońską tradycję upowszechnia się również w
Roussillon, gdzie do dziś niektórzy mówią jeszcze lokalną odmianą języka
katalońskiego (nawet ulice w Perpignan i innych miejscowościach) maja podwójne
nazewnictwo.
Z uzyskanych informacji wynika, że pierwsze takie festyny cebulkowe w
Roussillon zaczęto organizować jakieś trzydzieści lat temu, ale dopiero od
jakichś 15-17 lat stały się pretekstem do organizowania wiosennych imprez. I
tak jak grudzień i styczeń kojarzy się w Roussillon z riffle (patrz wpis tu),
tak w marcu wszelkie stowarzyszenia sportowe, kulturalne lub władze niektórych
wiosek, organizują duże imprezy przypominające polskie festyny. W naszej wiosce też będzie niedługo taka
impreza, ale ja będę wtedy akurat w Polsce.
W ten pierwszy weekend marca miałam okazję jeść calçots aż dwa
razy. W sobotę po stronie hiszpańskiej w
restauracji Troullas de Francis w malutkiej wiosce Boadella (restauracja sama w
sobie zasługuje ona na osobny wpis), i w niedzielę na festynie „calçotada”
Klubu Sportowego Rugby we francuskiej wiosce Toulouges koło Perpignan (przypominam,
ze rugby jest tu sportem dużo bardziej popularnym niż piłka nożna).
Oczywiście wszystkie cebulki są importowane z Hiszpanii, bo we Francji
nikt ich na razie nie uprawia i poza departamentem Pirenejów Wschodnich nikt o czymś
takim nawet nie słyszał.
W restauracji calçots zostały podane na talerzu , a obok sos remesco. Panował elegancki półmrok, więc zdjecia też są "elegancko półmroczne" :)
Talerz z calçots |
Sos i obrana cebulka |
Każdy klient dostał papierowy ogromny śliniak, i serwetkę, by oczyścić później
czarne od popiołu palce (i tak nie obyło się bez wizyty w łazience, bo serwetka
to za małoJ.
Porcja na przystawkę, to 20 cebulek.
Śliniak z restauracji |
Pobojowisko po zakończeniu degustacji |
Były dobrze upieczone i ich jedzenie przy stole nakrytym białym obrusem
okazało się prawdziwym sportem. Przepyszne! Sos do nich był koloru
pomarańczowego i dość gęsty. Lekko pikantny. Nie wiedziałam jeszcze, że to
typowy sos podawany właśnie do tych cebulek. (Calçots jadłam przedtem tylko raz
w życiu na calçotadzie w naszej wiosce jakieś dwa lata temu, ale nie
przypominam sobie żadnego sosu).
Natomiast niedzielna calçotada w Toulouges, to mimo chłodu impreza na
ponad sto osób. Wolontariusze z klubu
rugby już od 7-ej rano pracowali przy rozpalaniu ognia, grillowaniu cebulek i
pakowaniu ich po tuzinie w papier gazetowy. Mięso było grillowane w ostatniej
chwili.
Już ponad tydzień wcześniej lokalna gazeta i radio powiadamiały gdzie
można zakupić bilety na te calçotade (18€ od osoby dorosłej, zyski dla klubu
sportowego). Przy wejściu na teren festynu wymieniało się zakupiony wcześniej
bilet na cztery kupony : calçots, kotlet, kiełbasa, deser.
Pierwszy kupon na cebulki juz nam zabrali, gdy zrobiłam zdjęcie trzech pozostałych |
Oto mój zestaw (śliniak mam już na sobie, wiec go nie widać) |
Każdy dostawał torebkę
foliową z zestawem do jedzenia : śliniak, plastikowe. talerz, kubek i sztućce,
mini torebeczki z sola i pieprzem, serwetki papierowe i cieniutkie rękawiczki.
Barek |
Grala już kapela trzech cygańskich gitarzystów, otwarty był barek z
napojami (wino, piwo, kawa, pastis), a nieco dalej stały już stoły nakryte (na
jakieś 150 osób) papierowymi obrusami.
Takich stołów było osiem |
Sam posiłek rozpoczął się przed pierwsza. Animator z klubu rugby pokazał
wraz z dwoma seniorami z wioski jak prawidłowo należy obierać i zjadać calçots.
Następnie wszyscy zasiedli do stołów, założyli papierowe śliniaki i
zabrali się do pałaszowania otrzymanych papierowych pakuneczków z gorącymi
jeszcze cebulkami. Reporter lokalnej gazety wszystko fotografował, wiec ja tez
sobie nie żałowałam i zrobiłam trochę zdjęć.
Szkoda, ze słonce ukryte było za chmurami, bo wszystko ładniej by na
zdjęciach wyglądało. No ale słońce było w sobotę, a w niedziele już nie, bo
zapowiadają deszcze.
Na festyn przybyły cale rodziny trzypokoleniowe |
Cienkie rękawiczki gospodarcze może mało eleganckie, ale za to skuteczne |
Porcja tuzina cebulek utrzymująca temperaturę w eleganckim opakowaniu z gazety |
Do cebulek podano sos dokładnie taki sam jak w restauracji, wypytałam
panią, która go przygotowała, jak się go robi i podam przepis w osobnym wpisie, bo jest dość oryginalny i
może się kiedyś przydać.
***
Calçotada to typowo wiejska rozrywka na wiosenny weekend...
Plac Republiki w Perpignan 2-go marca |
... natomiast na placu Republiki w Perpignan mieszkańcy i turyści wylegli na taras aby nacieszyć się promieniami wiosennego słońca.
***
***
PS. 5 marca - przepis na sos opublikowany w osobnym wpisie TU
Reportage amusant et passionnant, bien documenté; je n'ai participé qu'une fois à une calçotada "familiale" dans mon village, entre amis, et même si je n'aime pas les légumes, j'avais trouvé cela agréable à manger. Mais à part le journal (et le vin !!!), il n'y avait pas tout ce rituel.
OdpowiedzUsuńFantastyczne są te festyny z najrozmaitszych okazji!:-))) Mimo, że interesuję się kulinarno-obyczajowymi ciekawostkami o calcotadzie słyszę po raz pierwszy!
OdpowiedzUsuńUściski
Asia
Nigdy o nich nie słyszałam...
OdpowiedzUsuńoj smakowity post, i pachncy, sama bym cos takiego zjadła.....
OdpowiedzUsuńWłaśnie miałam o ten sos pytać. Czekam na przepis, o ile będzie wegetariański. ;)
OdpowiedzUsuńWspaniały wpis! Nigdy o calçots nie słyszałam, ale może też za słabo znam południe Francji, kuchnię i specjały tego regionu. Przy okazji na pewno spróbuję. A może trafię na nie w Portugalii, do której wyruszam za dwa dni? Nazwa brzmi trochę portugalsko....
OdpowiedzUsuńNigdy nie jadłam, nawet nie słyszałam! Bardzo podoba mi się w tej części europy celebrowanie jedzenia, wszystkie te rytuały, festyny... Bardzo ciekawy reportaż!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za wszystkie powyższe komentarze:)
OdpowiedzUsuńZawsze ciesze się odkrywając coś nowego, a od czasu gdy prowadzę blog, tym bardziej jest mi miło jeśli inne osoby mogą tez coś odkryć dzięki mym tekstom.
Tofalario, sos jest 100% wegetariański :) Właśnie opublikowałam przepis.
Alors là, Nika, tu m'épates ! Je suis allée à la calçotade à Toulouges en 2012 : http://theblogdeclementine.blogspot.fr/2012/03/calcotade-toulouges.html
OdpowiedzUsuńSi tu es intéressée par des articles sur la Catalogne (Nord et Sud) fais un tour ici :
http://theblogdeclementine.blogspot.fr/search/label/catalan
J'ai consacré pas mal d'articles à la Catalogne, où j'habite : fêtes locales, marché aux truffes, bonnes adresses de restaurants, domaines vinicoles, etc etc.