czwartek, 28 marca 2013

Witaj wiosno!


              Nie mogłam się już doczekać świąt i powrotu do mej poludniowej Arkadii. Pani Wiosna już tu zagląda coraz częściej. No cóż, nie przyszła wiosna do mnie, więc ja się do niej pofatygowałam.





         Dziś w najcieplejszym momencie dnia bylo 23°C i mogłam sobie spacerować w bluzeczce bez rękawów. Przez resztę dnia było "tylko" 18°C, a niebo lekko zachmurzone, momentami nawet trochę padało.
          Naturalnie Pani Wiosna jest jeszcze rozespana po długiej zimie i nieco kapryśna, ale już sam fakt, że od czasu wczorajszego przylotu mogłam schować zimowe okrycie do szafy, zmienia dosłownie wszystko.
     Dodam tylko, że wczoraj wieczorem przed wyjsciem na lotnisko mój termometr w Brukseli wskazywał temperaturę około zera...


A oto co zrobiła Pani Wiosna na naszym podwórku...


Doniczki z zeszłorocznymi kwiatami
zaczynają rozkwitać na nowo

A już myślałam, że po wyjątkowo srogiej
i długiej zimie, większość nie odżyje

Te niepozorne kwiatki zapowiadają moje "zbiory" cytryn


Niektóre z nich zawiązały już owoce.
Ta zielona kuleczka pośrodku zdjęcia to przyszła cytryna.
Ale przyjdzie pewnie na nią długo czekać.
Sadzać po poprzednich zbiorach, pewnie do następnej zimy.



Za to bluszcz rośnie jak na drożdżach


          Dziś przed południem wybraliśmy się na małe zakupy na rynek do pobliskiego miasteczka Le Boulou. Jedna z dróg, która tam prowadzi, pozwala podziwiać urocze pejzaże z górami w tle.


Za tymi górami jest już Hiszpania.
To Albères, o których wspominałam już 8 marca
i gdzie w listopadzie  zbieraliśmy kasztany do pieczenia.

Za kilkoma takimi zakrętami kryje się nasza południowa Arkadia.

W winnicach lada moment pojawią się pierwsze listki

W wielu ogródkach kwitną już takie wesołe krzewy,
ale nie wiem jak się nazywa.


Wszystko to zauważałam, ale dopiero gdy w miasteczku zdjęłam marynarkę pozostając w bluzce bez rękawów i gdy zobaczyłam na tablicy informacyjnej : 23°C...

Dopiero wtedy pomyślałam wesoło: witaj Wiosno :)


Uliczka w pobliskim miasteczku Le Boulou, gdzie w czwartki i niedziele jest
urządzany rynek i można kupić świeże jarzyny i owoce od lokalnych producentów.
Dziś nie było ich wielu, bo najwięcej sprzedających i kupujących jest oczywiście w niedzielę.

******

No i najważniejsza nowina: Pani Wiosna szepnęła mi dyskretnie, że teraz już pora popracować nad północną częścią Europy, więc rozglądajcie się uważnie, bo przyjdzie lada moment :)

9 komentarzy:

  1. Buuu, jak cudnie!!! I jeszcze bluzeczka z krótkim rękawkiem, buuu, jak okrutnie zazdraszczam!
    Ja w krótkim rękawku nawet po pracy nie mogę ganiać, bo zimno jak w psiarni. Co ciekawe mamy pracowe t-shirty, ale nic mnie to nie obchodzi - nakładam na nie bluzę i już. Nie widać ich, ale jak coś, mam na sobie strój służbowy. Brrr...

    Aga (zmarznięta)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach, och. Zdjęcia jak z innego wymiaru. Radosnych Świąt w raju :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Niko :) Wiosna u Was w pełni :) Pewnie się jej bardziej u Was spodobało, to szaleje ;)
    O.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekamy i my, zazdrościmy. Ach, jak widzę palmy, to mi palma normalnie odbija!

    OdpowiedzUsuń
  5. ça change du post précédent...

    OdpowiedzUsuń
  6. Przyznaję, że robi to wrażenie, w momencie, gdy u nas za oknem... znowu bielutko! Mokry śnieg, paćka, a w nocy wszystko zamarznie... A tam cytryny u Was! Szok.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jaka typowa ta piękna francuska uliczka! Wesołego Alleluja z zimowej krainy.

    OdpowiedzUsuń
  8. piękne bardzo te Pireneje w oddali .. wędrowałem nimi kilka lat temu na część GR11 .. mam piękne wspomnienia z popołudnia w Perpignan .. pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń