Już od stycznia czekałam na ukazanie się
nowej książki Dominique Loreau. Nawet zapisałam się w księgarni (wirtualnej),
żeby mi ja zarezerwowali i przysłali jak tylko będzie w sprzedaży. Pomyślałam sobie wtedy, że to zupełnie jak za czasów PRL-u, gdy były
zapisy na różne wydania (a i to tylko dla « zaufanych ») J
Zapisałam się i zapomniałam, żeby się nie
niecierpliwić. Kupowałam trochę jak kota w worku, bo poza tytułem „Mon regime
bonheur”, nic nie wiedziałam o nowym dziele tej autorki. Najprościej jest chyba
przetłumaczyć tytuł jako „Moja dieta szczęścia”. Rozumiecie więc, że jako osoba
pragnąca zrzucić parę kilogramów, a do tego ceniąca niektóre poprzednie książki
Dominique Loreau, zupełnie świadomie postanowiłam wydać całe 16,90€ i
potraktować to jako prezent dla samej siebie (okazji nie brak, zawsze się coś wymyśli, ale z końcu można i bez okazji :)
Dominique Loreau czytuję już od 2005
roku, czyli od momentu ukazania się francuskiego oryginału jej pierwszej
książki „L’art de la simplicité” („Sztuka prostoty”). O tym jak natknęłam się
na tę książkę pisałam już w listopadzie (zobacz link).
I choć nie mam zwyczaju korzystać ślepo z poradników dostępnych na
rynku, to w tym przypadku muszę podkreślić, że „Sztuka prostoty” i niektóre z
późniejszych pozycji wydanych przez tę autorkę, miały ogromny wpływ na mój
sposób myślenia i na coraz silniejsze pragnienie uproszczenia sobie życia
codziennego.
To właśnie od tej pierwszej lektury zaczęła
się moja „przygoda” z minimalizmem i moje poszukiwania własnej, racjonalnej
drogi świadomej prostoty. Od tamtej pory przeczytałam już wiele opracowań różnych
autorów zajmujących się tematyką minimalizmu, ale to właśnie do niektórych
książek Dominique Loreau wracam najczęściej. Były też one również moim
ulubionym prezentem dla przyjaciół, rodziny i znajomych. Niektórym się przydały
i byli zachwyceni J. Inni przeczytali i odłożyli na półkę (albo – mam
nadzieję - podali dalej).
W ten oto sposób w dniu 9 marca
otwierałam przesyłkę z księgarni z „najnowszą” Loreau. I tu zaskoczenie, bo
otrzymana książka przypomina raczej zeszyt ćwiczeń jednorazowego użytku,
aniżeli jakiś nowy esej czy poradnik.
Autorka w pierwszej części wyjaśnia
dlaczego warto wsłuchać się w samą/samego siebie, nauczyć się odczytywać
relacje istniejące między tym co jemy, jak żyjemy, między pogodą, kwartą księżyca, a tym jak się czujemy , czy jesteśmy w dobrej formie i jaki to ma
wpływ na naszą (nad)wagę.
Druga, najważniejsza część
książki-zeszytu wygląda jak kalendarz na pół roku (180 dni). Według autorki
tyle właśnie potrzeba czasu, aby nasze zapiski i obserwacje stały się dla nas
jasne i czytelne. Dopiero wtedy bowiem będziemy korygować ewentualne błędy w
żywieniu i higienie życia, gdy zrozumiemy co z czym jest powiązane, co nam służy, a co szkodzi.
Każda strona tego kalendarza to jeden
dzień. Podzielona jest w pionie na dwie części. Z lewej strony zapisujemy
fakty, z prawej emocje i odczucia fizjologiczne. Autorka zaprasza nas do
półrocznej pracy nad sobą (a może zabawy ze sobą?) i okrasza każdy dzień mottem
odnośnie psychologii, diety czy filozofii. Każdego dnia należy zapisac ilość
snu, temperaturę zewnętrzną, kwartę księżyca, wagę ciała, miejsce pobytu (dom
czy podróż).
W końcowej części umieszczona została
strona, na której notujemy swe wymiary trzy razy: pierwszego, 90-tego i 180-tego
dnia. Po tej stronie jest już tylko
„ściąga” czyli tabelka z ilością tłuszczu, węglowodanów i kalorii roznych
produktów, mięs, jarzyn i owoców. Służy tylko do konsultowania gdy mamy
wątpliwości z wyborem jedzenia. Absolutnie niczego nie trzeba zliczać i mierzyć
na co dzień.
Odczekałam ponad tydzień zanim zabrałam
się do pisania tego tekstu, bo nie byłam pewna czy podjąć się takiego
półrocznego wyzwania. W końcu stwierdziłam, że trochę to będzie może uciążliwe,
ale spróbuję w ten sposób popracować nad sobą.
Za pół roku zdam wam relację co z tego wyszło J
Zapiski zaczęłam od pierwszego
poniedziałku po otrzymaniu przesyłki z książką, bo kalendarz w niej zaczyna się
od poniedziałku. Od tygodnia więc zapisuję wszystko co jem, ile godzin śpię,
jaka jest moja „aktywność” ruchowa, leki, samopoczucie i oczywiście waga. Póki
co nie wiem czy tego typu notatki pomogą mi w jakiś magiczny sposób zrzucić
zbędne kilogramy. Niemniej jednak już po tych paru dniach pozwalają one
zauważyć korelację między snem, zmęczeniem, podjadaniem a samopoczuciem. A ten
fakt, jest według Dominique Loreau najważniejszym elementem dochodzenia do swej
optymalnej formy.
Gwoli ścisłości dodam, że ta książka-zeszyt
nie jest przeznaczona tylko i wyłącznie dla kobiet. I nie tylko w celu
odchudzania się. Mogą z niej skorzystać bez problemu i mężczyźni i kobiety, i
ci ze zbędnymi kilogramami i ci ze złym samopoczuciem. Cel jest szczytny, a
jego osiągnięcie w naszych rękach (tzn w tej jednej, którą piszemy J).
Z innych pozycji wydanych przez Dominique
Loreau poza pierwszą „Sztuka prostoty”, cenię jeszcze trzy inne. Mam je w
swojej biblioteczce i wracam do nich od czasu do czasu.
Są też takie, które mnie zawiodły i jedno ich przeczytanie wystarczyło, po czym puściłam je dalej „w świat”.
Nie przypadła mi do gustu książka z
cytatami i poezjami o deszczu. Nie podpasowała mi też książka o posiadaniu 99
przedmiotów. Miałam też kiedyś Kakebo (zeszyt do prowadzenia rachunków
domowych) i okazał się zupełnie niepraktyczny w moim przypadku, więc pozostałam
przy mojej metodzie prowadzenia rachunków i opracowywania budżetu
(oprogramowanie Tout compte fait).
Z poniższej listy książek wydanych przez
Dominique Loreau , ponad połowy nie polecam. Ale te, które polecam, mogą być
inspiracją do wypracowania własnych
metod, do zastanowienia się nad naszym stosunkiem do otaczających nas przedmiotów,
ludzi i spraw. Dla wielu już są taka inspiracją, bo autorka jest coraz bardziej
znana i tłumaczona na całym świecie.
2005
« L'art de la simplicité,
simplifier sa vie, c'est l'enrichir » POLECAM
Éditions Robert Laffont
Polski tytuł: "Sztuka prostoty"
2007
« L'Art des listes :
simplifier, organiser, enrichir sa vie
«
Éditions Robert Laffont
Polski tytuł : "O sztuce planowania"
2008
« L'art de l'essentiel » POLECAM
Éditions Flammarion
Polski tytuł: "Sztuka minimalizmu"
2009
« L'art de la frugalité et de la
volupté » POLECAM
Éditions Robert Laffont
Polski tytuł : "Sztuka umiaru"
2010
« Mon kakebo 2011 japonais, pour
tenir son budget sereinement »
Éditions Flammarion
2011
« Faire le ménage chez soi,
faire le ménage en soi » POLECAM
Éditions Marabout
(dodane 27 lipca 2013: Polski tytuł - "Sztuka sprzątania" wyd. 2013)
(dodane 27 lipca 2013: Polski tytuł - "Sztuka sprzątania" wyd. 2013)
« 99 objets nécessaires et
suffisants »
Éditions Flammarion
« Mon kakebo 2012, agenda de
comptes pour tenir sereinement son budget »
Éditions Flammarion
« Aimer la pluie, aimer la
vie »
Éditions J'ai Lu
2012
« L'infiniment
peu »
Éditions J'ai Lu
2013
« Mon
régime bonheur» Jeszcze nie wiem czy polecam :)))
Éditions Marabout
To ja już mam w wirtualnym koszyku sztukę prostoty i umiaru. Ciekawa jestem, czy dasz radę z tym wyzwaniem. ja już nie znalazłabym czasu.
OdpowiedzUsuńNo to milej lektury:)
UsuńJa tez jestem ciekawa, czy wytrwam z tym notowaniem i przede wszystkim, czy nauczę się odczytywać "powiązania". Jeśli się uda, to obiecuje zrobić podsumowanie za te pól roku:)
Oj, to chyba nie jest pozycja dla mnie (nigdy się nie odchudzałam i chyba jem dość dobrze). Jednak muszę potwierdzić, że codzienne zapiski różnych parametrów uwrażliwiają człowieka na to, co ze sobą robi. Mój przykład jest prostszy - chciałam kiedyś sprawdzić, ile gatunków roślin jest obecnych w mojej diecie, z tym że jadłam to, co zawsze, nic nie zmieniałam. Zapiski w formie tabelki w excelu prowadziłam przez miesiąc. Wynik mnie zaskoczył, codziennie było to 20-40 gatunków, łącznie było ich ponad 100 (to był kwiecień, więc mało było świeżyzny). Myślę, że wielu rzeczy tak naprawdę o sobie nie wiemy i w sumie fajnie prowadzić takie obserwacje na samym sobie. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTo i dobrze, ze cie taka pozycja nie intryguje. To musi być super nie musieć myśleć o wadze:) Jesteś prawdziwa szczęściarą :)
UsuńTe 100 odmian zjadanych roślin to niesamowita sprawa !
Niko, ta ostatnia, o której piszesz, mnie zaciekawiła. Poszukam jej po niemiecku.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
O.
Obawiam się, ze mogą tak od razu nie przetłumaczyć. Jakby co to mogę ci zeskanować przykładową stronę do wypełniania. Do tego zwykły zeszyt wystarczy. Natomiast pierwsza i ostatnia część wymagają jednak tłumaczenia jak należy.
UsuńA te inne pozycje były tłumaczone na niemiecki? Np "Sztuka prostoty"?
Sprawdziłam. Żadna z nich nie została przetłumaczona, przynajmniej ja nic nie znalazłam. Poszukam jeszcze :)
UsuńDziękuję za gotowość skanowania :) Przy okazji Niko, jak będziesz miała czas :)
O.
O, ta autorka jest dostępna nawet w Polsce. Choć tylko kilka (chyba 4?) pozycje. Acz nie czytałam, bo mam uraz do wszelkich książek, które mi coś doradzają albo każą zmieniać sposób myślenia, żeby mi było lepiej.
OdpowiedzUsuńNo dobrze, dobrze, spróbuję. Aczkolwiek patrząc na to, co otrzymałaś w ramach nowej twórczości autorki, to powiem szczerze, że byłabym mocno rozczarowana. Zeszycik "wypełnij sobie sam"? Khmm... I za to każą płacić 16,90 €?! Rozbój w biały dzień. o_O
Aga
Tak, ja też po polsku naliczyłam cztery pozycje. Na tę pierwszą przed laty wpadłam przypadkiem, bo zaintrygował mnie tytuł i okładka. Jeśli możesz to przejrzyj "Sztukę prostoty" w bibliotece i sama zobaczysz czy ci jej styl pasuje. Nie wszystko jest do zaadaptowania, ale można się zainspirować i o to głownie mi chodzi, gdy piszę "polecam".
UsuńCo do tej ostatniej pozycji, to początkowo byłam rozczarowana. Sama nie wiem czego się spodziewałam. Cena wysoka, tym bardziej w porównaniu do innych, "prawdziwych" książek, tej autorki, które kosztują w kieszonkowych wydaniach około 7 euro. Ale, jak napisałam, to był mój "kot w worku":)
Dlatego więc stwierdziłam, że spróbuję tego półrocznego notowania. Może za te 6 miesięcy stwierdzę z zadowoleniem, że zamortyzowałam zakup? Zobaczymy
Oby tak było. Cena naprawdę jest kapkę wysoka. Ale z drugiej strony! My tu mieliśmy wybór "myśli" P. Coelho za 35 zł, to co ja się czepiam. LOL
UsuńJa sobie w pracy przejrzę "Sztukę prostoty" (pracuję w księgarni). :D
Intéressant ! Aussi bien ta présentation que les commentaires. Et les titres des ouvrages, car ils correspondent à ce que je fais dans ma vie. Les titres, veux je dire, car il me manque l'essentiel, lire le contenu. Simplifier, l'art de l'essentiel, les 99 objets etc...Je vais lire !!!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa recenzja książek Dominiki Loreau. Przedstawiona lista tłumaczeń i terminy ich wydań pokazuje, że na polskie wersje musimy jeszcze trochę sobie poczekać.
OdpowiedzUsuńCzytałam sztukę prostoty i sztukę umiaru. Nieco powielają schematy moim zdaniem. Tzn. są bardzo głęboko przesiąknięte filozofią autorki i to je spaja tematycznie, ale nie wiem, czy nie za bardzo.
Do sztuki planowania i minimalizmu podchodziłam jak pies do jeża i zdecydowałam się nie czytać.
Zakupiona przez ciebie pozycja przypomina mi książkę Pawlikowskiej - też ma taki kalendarzowy wymiar. Ale tylko o niej słyszałam.
Tak czy owak, dziękuję za recenzję.
Jestem ciekawa, jak idzie notowanie?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Notuję skrzętnie i nic nie mogę sama przed sobą ukryć. Widać wszystkie "błędy i wypaczenia" :)
Usuń