poniedziałek, 4 lutego 2013

Bigos à la Nika



            Bigos robię na ogół raz lub dwa razy do roku, bo mam szczodrą rękę i nie umiem zrobić go w małych ilościach.
W tym roku zrobiłam bigos na wieczór z czwórką mych brukselskich przyjaciół, którym chciałam zaprezentować po raz pierwszy swój blog.
W zaproszeniu (mailowym) napisałam „wieczór z bigosem i niespodzianka”, i rzeczywiście blog okazał się niespodzianką jako że od trzech miesięcy nawet słówkiem im nie pisnęłam na ten temat.
Nie o tym jednak chciałam pisać, lecz o bigosie.
Najwidoczniej im smakował, bo poproszono mnie o przepis.
Jeśli chodzi o bigos to zawsze mam kłopot, gdy mowa o przepisie, bo robię go „na czuja” i z głowy. Od lat już drogą testów i kolejnych wersji wypracowałam sobie mój ulubiony smak i gotuję go zawsze przez trzy dni (raczej wieczory). To znaczy gotuję pierwszego dnia, następnego dnia uzupełniam i doprawiam, i trzeciego udoskonalam, aby otrzymać taki dokładnie smak o jaki mi chodzi.
Do bigosu i innych większych przedsięwzięć kulinarnych mam specjalny 10-ciolitrowy gar, w którym bardzo wygodnie się miesza, bo jest szerszy niż wysoki (w zeszłym roku „machnęłam bigos na 20 osób w tym właśnie garze).
Jak każdy wie, odmian bigosu jest tyle ile rodzin w Polsce, bo każda gospodyni ma swój przepis. Nigdy nie jadłam dwóch dokładnie takich samych w różnych domach. Mój w wersji „niepostnej” ma sporo kiełbasy i mięsa (wołowina i wieprzowina) i zrobiony jest tylko z kiszonej kapusty. Jakoś mi nie pasuje mieszanie ze świeżą.
Tym razem zakupiłam do niego:
  • 4,5 kg kiszonej kapusty
  • olej do smażenia 
  • 0,6 kg wędzonego boczku
  • 1,2 kg kiełbasy wiejskiej (dwa rodzaje)
  • 0,8 kg wieprzowiny od szynki i polędwicy
  • 0,5 kg wołowiny chudej i bez żyłek
  • 10 kapeluszy z suszonych borowików
  • 4 duże cebule
  • 10 suszonych śliwek
  • 2 małe puszki koncentratu pomidorowego
  • liście laurowe, angielskie ziele i pieprz świeżo mielony (mieszanka 5 ziaren pieprzu )  




Dzień 1
Tego dnia zużyłam 4 kg kapusty, a pół kilo zostawiłam do dodania trzeciego dnia.
Zaczęłam od odciśnięcia soku z kapusty bezpośrednio do garnka. Następnie odciśniętą kapustę pokroiłam co 2-3 cm, żeby łatwiej było potem jeść.









Porcjami zasmażyłam całość kapusty  na patelni, a ostatnią porcję lekko zrumieniłam dla aromatu (nie przypalając oczywiście).
Smażyłam dodając trochę oleju.











Posiekałam w małe kawałki dwie cebule i połowę boczku wędzonego. Usmażyłam dodając trochę mielonego w ostatniej chwili  pieprzu i całość dołożyłam do garnka z podsmażoną kapustą.






Wlałam  namoczone wcześniej borowiki razem z wodą, w której się moczyły.  Dodałam 10 liści laurowych i 15-20 ziarenek angielskiego ziela.  










Przykryłam i na średnim ogniu gotowałam 30-40 minut. Następnie pozostawiłam do wystygnięcia, a potem w chłodne miejsce.






Dzień 2
Z garnka wyłowiłam grzyby i pokroiłam je w malutkie kawałeczki, po czym wróciły do kapusty.
Pokroiłam cale mięso wołowe i wieprzowe w małe kawałki (jak kto lubi, ale ja wole małe, bo wygodniej się potem je i nie ma potrzeby używania noża do krojenia mięsa w bigosie). Dorzuciłam też kawałek kiełbasy dla smaku.

Porcjami obsmażyłam je na oleju na patelni (doprawiając wyłącznie świeżo mielonym pieprzem). Na początku mięso puszcza „sok”, który odlewałam do mego garnka z kapusta, dolewałam ciut oleju i wtedy mięso rumieniło się jak należy. Dołożyłam tez śliwki suszone (bez pestek) i jedna małą puszeczkę koncentratu pomidorowego. Rozpuściłam tez w szklance wody dwie kostki bulionu grzybowego, bo jakoś za mało mi było grzybowego aromatu, ale czasami grzyby pachną tak mocno, ze nie jest to konieczne.
Całość rozgrzałam, wymieszałam kapustę z obsmażonym mięsem, posypałam świeżo mielonym pieprzem do smaku i gotowałam 20-30 minut na wolnym ogniu. I znów zostawiłam do ostygnięcia, a potem w chłodne miejsce.




Dzień 3
Wyjęłam z bigosu i wyrzuciłam liście laurowe i angielskie ziele. Wyjęłam śliwki i pokroiłam w małe kawałki przed ponownym włożeniem ich do garnka.

Skroiłam dwie pozostałe cebule z drugą połową boczku i usmażyłam do zrumienienia. Przełożyłam do garnka.


Całą pozostałą kiełbasę wiejską skroiłam w półcentymetrowe plasterki, a każdy z nich jeszcze na cztery ćwiartki. Obsmażyłam do zrumienienia na patelni (porcjami, bo sporo tego) i dołożyłam do garnka.
Wymieszałam i doprawiłam drugą puszeczką koncentratu pomidorowego.



Teraz przyszła pora na zostawione na początku pól kilo kapusty. Odcisnęłam sok do garnka, pokroiłam i obsmażyłam w ten sam sposób co  pierwszego dnia.  Pomieszałam wszystko i gotowałam raz jeszcze przez 20-30 minut na wolnym ogniu.  Dodana trzeciego dnia kapusta nie jest uduszona w takim samym stopniu co całość i moim zdaniem poprawia to walory smakowe bigosu.







     I w zasadzie to już wszystko. U mnie bigos został skonsumowany dopiero na czwarty dzień ( a niezjedzona część zamrożona), ale jest już gotów po wszystkich zabiegach opisanych w dniu trzecim.

Smacznego J
A jak wy robicie bigos?

9 komentarzy:

  1. Que paciencia para elaborar este plato!!!A mi no me gusta cocinar pero me parece que me gustaria probarlo! pero...cuando veo que nececitan 4 dias para cocinarlo y solamente 4 minutes para comerlo...que lastima !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja jeszcze jestem przy poście z fiołkami, a ty juz zdążyłaś bigosu pysznego nagotować! wow, jestem pod wrażeniem i narobiłaś mi smaku! dobrej nocy i miłego wtorku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gotowanie bigosu odbywało się w zeszłym tygodniu :) Dziś tylko było pisanie..

      Usuń
  3. Jestem pod wrażeniem. Taki bigos to wyzwanie. Jeszcze sama nigdy nie robiłam. Moja mama dodaje czerwonego wina do bigosu, ale ponoć klasyczny polski bigos zawiera śliwowicę. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję! To już teraz wiem, gdzie muszę zajrzeć, gdy będę miała następnym razem chętnych na bigos.

    OdpowiedzUsuń
  5. Też będę taki gotować, na początku marca, kiedy zaprzyjaźnieni turyści zejdą do naszej chatki; najpożywniejsza potrawa pod słońcem, i winem też podleję, a jakże!; pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja zawsze plucze kapuste kiszona przed gotowaniem bo ta kupowana jest za kwasna. Ale nigdy jej nie podsmazam. Wyprobuje nastepnym razem bo wlasnie ugotowalam caly gar.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie no, nie mogę się równać! Twój bigos to przedsięwzięcie pełną gębą! Swój też gotuję nawet kilka dni - jeśli jeszcze jest co gotować, oczywiście:) Nie smażę kapusty, ale następnym razem spróbuję. Moja teściowa robi bigos z samej kiszonej, ja też taki lubię, ale mój ukochany chyba nie dałby rady:) I tak ledwie toleruje taki pół na pół. Za to dzieciaki - tak. Kiedyś dodawałam koncentrat pomidorowy, lecz przestałam, jak się okazało, że jedno z dzieci uczulone na pomidory. Okazało się, że bez niego jest nawet lepszy. Grzybki tak (choć nie teraz, gdy karmię), jeszcze wędzone śliwki, jałowiec i takie tam. Aż mi ślinka leci, ale sobie zamroziłam, to jutro rozmrożę i zjem. Wiesz, że mrożony jest nawet potem lepszy? Paradoksalnie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Takiego bigosu to bym chętnie posmakowała.Ale nic to sama spróbuję ugotować go w/g Twojego przepisu.

    OdpowiedzUsuń